Bez Janowskiego, ale z Huckenbeckiem? Znamy uczestników cyklu Grand Prix 2024
Oficjalne profile Speedway Grand Prix w mediach społecznościowych ogłosiły wszystkich uczestników przyszłorocznych zmagań o tytuł Mistrza Świata na żużlu. Tym razem działacze zdecydowali się na dużo więcej zmian, bo aż pięć. Co więcej, aż dwóch Polaków zostało wyrzuconych z cyklu na rzecz innych naszych reprezentantów!
Z cyklem pożegnali się Kim Nilsson, Anders Thomsen, Patryk Dudek, Max Fricke oraz Maciej Janowski. Odrzucenie Nilssona było w zasadzie pewne i nikt nie zakładał że dostanie drugą szansę. Również pozbycie się Thomsena było spodziewane, ponieważ nie osiągał zbytnich sukcesów. Na sześć pełnych występów Duńczyka tylko raz udało mu się awansować do półfinału, co miało miejsce w Teterow. Tam również jeden z dwóch półfinałów oraz jedyny finał zaliczył wspomniany wcześniej Nilsson. Choć sporo kibiców liczyło na pozostawienie Patryka Dudka w cyklu SGP, to większość raczej była zgodna co do tego, że nie zasługuje na kolejną szansę. Co prawda stanął raz na podium, w szwedzkiej Malilli, ale na ogół zajmował końcowe miejsca. W połączeniu z awansem Szymona Woźniaka z GP Challenge i niepisanym limitem 3 żużlowców w cyklu na kraj dało to niewielkie szanse wychowankowi Falubazu Zielona Góra na kolejny rok w Grand Prix.
Jeśli chodzi o Fricka oraz Janowskiego, to w ich wypadku pojawiły się znacznie większe kontrowersje. Australijczyk odjechał czwarty sezon jako stały uczestnik cyklu i tylko sezon 2021 był lepszy dla niego. Aż 6 na 10 rund zakończył na etapie półfinału, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Włodarze najwyraźniej uznali, że nie ma sensu dawanie mu kolejnej szansy, skoro przez 4 sezony tylko dwukrotnie awansował do finału zawodów i woleli dać szansę innemu zawodnikowi. Jednak wszystkich kibiców zadziwił brak Macieja Janowskiego w stawce. Zawodnik Sparty Wrocław w latach 2017-2022 zawsze kończył MŚ w czołowej szóstce, a poza 2022 rokiem zawsze wygrywał choć jedną z rund. Ten sezon z pewnością był fatalny w jego wykonaniu, jednak czy to wystarczający powód, żeby odrzucić go z cyklu na kolejny rok? Działacze stwierdzili, że tak, biorąc zapewne pod uwagę to, że „Magic” za rok będzie mieć aż 34 lata.
Grafika: Speedway Grand Prix/Facebook
W takim razie kto dołączy do cyklu od przyszłego roku? Dwa nazwiska były już jasne wcześniej a mowa o Szymonie Woźniaku oraz Janie Kvechu. Ci dwaj zawodnicy prawo startu w rozgrywkach o Mistrzostwo Świata wywalczyli sobie dzięki sierpniowemu turniejowi GP Challenge. Polak do tej pory wystartował trzykrotnie w rundzie Grand Prix, za każdym razem będąc dziką kartą na zmaganiach w Gorzowie i odpadając w fazie zasadniczej. Czeski żużlowiec ma podobne doświadczenie w SGP, jednak zaliczył o rundę więcej. Wszystkie cztery rundy odjechał na domowym torze w Pradze. Ponadto w poprzednim roku został Wicemistrzem Świata juniorów.
Kolejnych trzech zawodników otrzymało stałą dziką kartę, a są to Andrzej Lebiediew, Dominik Kubera oraz Kai Huckenbeck. Pierwszy z nich w tym jak i poprzednim sezonie był rezerwowym cyklu i pojawiał się w jego końcówce zastępując kontuzjowanych stałych uczestników. Łącznie przez dwa lata wystartował w 10 turniejach i zdobył 57 punktów. Dodatkowo kibice zachwycali się jego jazdą w Grand Prix oraz w Ekstralidze w barwach Wilków Krosno, co nie umknęło uwadze włodarzom cyklu. Również rewelacyjna forma Dominika Kubery w Ekstralidze nie przeszła bez echa. Wychowanek Unii Leszno odbudował się po fatalnej kontuzji z kwalifikacji do rundy Grand Prix na Stadionie Narodowym i był ważnym członkiem drużyny Mistrza Polski z Lublina. Dostał szansę jako dzika karta w Toruniu i choć nie spisał się tam najlepiej, to i tak dostał szansę na przyszły rok, głównie ze względu na jego dość młody wiek (25 lat w sezonie 2024). Na koniec największa z niespodzianek, czyli Kai Huckenbeck. 31-letni w przyszłym roku Niemiec już od 2017 regularnie startuje jako dzika karta podczas GP Niemiec. Od kilku lat często jest uczestnikiem cyklu SEC; w zeszłym roku zajął tam 7 miejsce. Jest czołowym zawodnikiem 1 Ligi ze średnią 2.173, jednak dla wielu kibiców i ekspertów lepszymi wyborami byliby Przemysław Pawlicki czy też Rasmus Jensen. Huckenbeck ma jednak przewagę marketingową. W stawce są już zawodnicy z Polski czy Danii, a dodanie Niemiec do rywalizacji z pewnością wpłynie na wzrost zainteresowania żużla u naszych zachodnich sąsiadów.
Opublikuj komentarz