Czy naprawdę nie ma nic pomiędzy?
Reprezentacja Polski niestety odpadła z Mistrzostw Europy, po zaledwie dwóch spotkaniach. Już po meczu z Holandią rozgorzała dyskusja o tym czy lepiej ładnie przegrywać czy też brzydko wygrywać. Wtedy jednak wśród wielu kibiców panowała opinia, że można połączyć styl i wyniki. Po bolesnej porażce z Austrią wydaje się, że, przy naszym poziomie umiejętności, łączyć się tego nie da.
Mecz Polski z Austrią zapowiadał się na starcie dwóch kompletnie innych styli gry. Polska to był zespół nastawiony na grę ofensywną, wysoki pressing. Michał Probierz nastawił naszych piłkarzy do odważnej gry. Austria Ralfa Rangnicka w swoich założeniach różni się od Polski całkowicie. Jest to zespół pragmatyczny, skupiony przede wszystkim na defensywie i, co by nie mówić, chamskim faulowaniu przy każdej próbie rywali wyprowadzenia akcji. Kto wygrał ten pojedynek? Austria. Elementem zaskoczenia był ostry atak w pierwszych kilku minutach spotkania, który przyniósł pierwszą bramkę. Potem jednak zespół Rangnicka skupił się na brutalnym neutralizowaniu ataków Polski i cierpliwie czekał na błędy swoich rywali. Czy to był mecz, który mógł się podobać postronnemu widzowi? Absolutnie nie. Przyniósł jednak Austrii wymierny wynik, 3 punkty i prawdopodobnie awans do 1/8 finału.
Dlaczego Austria czy Szwajcaria osiągają dużo lepsze wyniki od Polaków na dużych turniejach, mimo nie aż tak dużej dysproporcji w potencjale tych zespołów? Ponieważ grają skutecznie, a nie ładnie dla oka. Drodzy czytelnicy, zastanówcie się ile razy słyszeliście od kogoś, albo sami pomyśleliście że „ta Austria to w sumie ładnie gra”, lub też „fajnie się ogląda Szwajcarię”? Ile razy powiedzieliście że lubicie oglądać Czechów? Zapewne nigdy. Przewagą tych nacji jest to, że nie próbują nawet grać ładnie. Ich celem jest gra skuteczna, przynosząca niezłe wyniki. Ta gra też zresztą odpowiada tamtym narodom, które są jednymi z bardziej pragmatycznych w Europie.
Z drugiej strony, czy te zespoły osiągają jakieś niebotyczne wyniki? O ile nasi południowi sąsiedzi mają w swojej krótkiej historii samodzielnych występów finał Euro w 1996, półfinał w 2004 i dwa ćwierćfinały, o tyle inne państwa, licząc od 1996 i reformy powiększającej Euro do 16 drużyn, niekoniecznie:
– Szwajcaria raz awansowała do ćwierćfinału, na poprzednich Mistrzostwach.
– Austria pierwszy raz w historii awansowała z grupy na poprzednim Euro i odpadła w 1/8 finału. W dodatku mogą nam zazdrościć występów na Mistrzostwach Świata, których sami nie doświadczyli od 1998 roku.
– Rosja, zanim została wykluczona, raz dotarła do półfinału w 2008 roku, a tak odpadała w grupie.
– Szwecja raz awansowała do ćwierćfinału w 2004 roku, na pozostałych turniejach odpadała w grupie.
Nie wymieniałem tutaj reprezentacji, które są uważane za europejską czołówkę. Ot, zwykli średniacy. Tak jak i my. Bo bycie średniakiem nie oznacza osiąganie średnich wyników przez cały czas, tylko rozczarowanie przez większość czasu, przeplatane sporadycznymi sukcesami.
Wracając do gry pragmatycznej, do polskiej kadry wprowadzał ją Czesław Michniewicz. Nie chcę tutaj go przesadnie gloryfikować, bo wszyscy pamiętamy że styl reprezentacji Polski na mundialu w Katarze był siermiężny i trudny do oglądania. Przebijał w tym zakresie wspomniane wyżej drużyny. Natomiast nie można odmówić mu tego, że nie dotrzymał obietnicy. Miał wyjść z grupy z reprezentacją Polski i to zrobił. Nawet mimo tego nieatrakcyjnego stylu gry, pewnie dalej byłby trenerem naszej kadry, gdyby nie afera premiowa. Zapewne wyszedłby z grupy eliminacyjnej, pewnie także by wyszedł z grupy na Euro, bo nie bylibyśmy losowani z czwartego koszyka.
W tym momencie na pewno część z was pomyślała, że chcę zwolnienia Michała Probierza. Absolutnie nie, potrzebna nam jest ciągłość pracy selekcjonera. Probierz pokazał już też, że umie dostosować grę swoich piłkarzy do rywala. Pragmatycznie podeszli do meczu z Walią, kiedy dopiero po rzutach karnych awansowali na tegoroczny czempionat. Być może taki był też plan na mecz z Austrią, jednak storpedowała go szybka bramka rywali. W każdym razie Probierz powinien dalej pracować z naszą kadrą, budować jej styl w Lidze Narodów i może powalczyć o awans na Mistrzostwa Świata. Wiemy, że nie będzie łatwo, bo prawdopodobnie będziemy losowani do eliminacji z drugiego koszyka, a tylko jeden zespół ma bezpośredni awans.
To, co nam pozostało, to wiara. Że kiedyś może będzie lepiej. Że skoro udało się w 2016 oraz w 2022, to czemu ma się nie udać w 2026 czy 2028. Pozwólmy tylko budować kadrę Probierzowi, która do meczu z Austrią wyglądała naprawdę dobrze i spełniała wszystkie założenia.
Opublikuj komentarz