Czy Real Madryt utrzymałby się w Ekstraklasie?
Real Madryt to zespół przez wielu namaszczany mianem najlepszego klubu na świecie. Trudno się dziwić. Stale powiększa swoje nieprzeciętne osiągnięcia, w hurtowych ilościach dostawiając do gabloty kolejne puchary. Logika bywa jednak zwodna, szczególnie gdy do gry wchodzi … logika polskiej piłki. My dzisiaj niekoniecznie o tym, a bardziej o zabawnym przypadku, który przytrafił się Śląskowi Wrocław. Wrocławianie obecnie dzielnie wartują na samym końcu ligowej tabeli, jednak mają powód do przekornego uśmiechu po dzisiejszym sparingu.
Jak wiadomo trwa okres wielkich migracji polskich drużyn na południe. Kwiat klubów polskiej piłki niczym bociany na zimę wybiera cieplejsze rejony. W tym roku, jak i w sumie w wielu poprzednich niezmiennie obserwujemy „Modę na Turcję”. Niezliczone polskie drużyny, które tam przybyły, odmieniają „Belek” przez absolutnie wszystkie przypadki. Nie wszyscy jednak mają ochotę na Turcję. Kilka klubów jako kierunek obrało – Hiszpanię. To właśnie tam, w domu Corridy, nad ligową corridą chce zapanować Śląsk Wrocław. Na tym etapie, przy obecnym dorobku punktowym zadanie wydaje się, mówiąc lekko, umiarkowanie proste. Zostając przy klimatach hiszpańskich – przecież nie odkryliśmy Ameryki.
Leku na ekstraklasowy ból można szukać np. w sparingach. Tak właśnie zrobił Śląsk i postanowił zmierzyć się może nie z najlepszymi, ale z tymi, którzy z najlepszymi już zagrali. I to nie dawno.
Sparingpartnerem Śląska w dniu dzisiejszym była Minera, były rywal Realu Madryt w Copa Del Rey. Minera od Realu otrzymała manite, skutkiem czego odpadła z pucharu. Około dwa tygodnie później do Hiszpanii przyjeżdża Śląsk i również mierzy się z hiszpańskim czwartoligowcem. Śląsk mimo skromnego 1-0 do przerwy, jak w drugiej połowie zaczął strzelać, tak nie skończył. Ostatecznie wrocławska drużyna wygrała aż … 7-0! Nie jest to żaden specjalny wyczyn, gdyby nie fakt, że dwa tygodnie wcześniej z tym samym przeciwnikiem mierzył się Real Madryt, strzelając „tylko” 5 bramek.
Wniosek jest prosty. Gdyby jutro nastąpiło starcie Realu i Śląska, drużyna z Wrocławia wygrałaby ten mecz 2-0.
Idąc dalej, taki rezultat oznaczałby, że Real to zespół gorszy od Śląska i powinen być niżej w tabeli. Ostatecznie dochodzimy do punktu, w którym wiadomo – Real nie utrzymałby się w Ekstraklasie.
Odstawiając żarty na bok, jedyne co łączy Real i Śląsk to fakt, że obie drużyny grają na najwyższym poziomie rozgrywkowym w swoim kraju. W przypadku tego drugiego to może się jednak zmienić. Dzisiejszy sparing to małe światełko w tunelu jednak aby przekonać się, czy prowadzi ono do wyjścia czy jest nadjeżdżającym pociągiem musimy poczekać do lutego i powrotu jedynej niepowtarzanej i wspaniałej – Ekstraklasy.
Źródło grafiki ilustracyjnej: Śląsk Wrocław / X (dawniej Twitter)
Opublikuj komentarz