Fot. @fcunion_en / X(Twitter)
Bramkarze – jest średnio, ale stabilnie
Na papierze zeszły sezon był dla Frederika Rønnowa dużo słabszy niż wcześniejszy. Union z Duńczykiem między słupkami stracił prawie dwukrotnie więcej bramek niż rok wcześniej. Gdy jednak przyjrzymy się liczbom nieco bardziej wnikliwie, zauważymy, że to nie on powinien być uważany za głównego winowajcę zjazdu stołecznej ekipy. Jego statystyki pod względem ilości i skuteczności udanych interwencji praktycznie nie uległy zmianie względem wcześniejszej kampanii. Oznacza to, że za częstsze tracenie bramek w pierwszej kolejności odpowiada nie golkiper, a dziurawa defensywa.
Ciężko powiedzieć coś więcej o pozostałych bramkarzach. Alexander Schwolow wystąpił jedynie w przegranym 2:0 meczu ligowym z RB Lipsk, a Yannick Stein i Carl Klaus dopiero co zjawili się w klubie. Pierwszy powrócił z półrocznego wypożyczenia do trzecioligowego VfB Lubeck, a drugi dołączył do zespołu po wygaśnięciu umowy z Norymbergą.
Defensywa – główni winowajcy fatalnego sezonu?
W trakcie zeszłego sezonu Union korzystał głównie z trójki stoperów: Danilo Doekhiego, Diogo Leite i Robina Knoche. Pierwszy męczył się z kontuzjami, drugi zalicza się do czołówki ligi pod względem… strat piłki, zaś ostatni przywdział ostatnio barwy drugoligowego FC Nürnberg. W zimie dołączył do nich także wieloletni obrońca TSG Hoffenheim, Kevin Vogt. Niemiec został ściągnięty jako zastępstwo największego niewypału transferowego w historii berlińskiego klubu – Leonardo Bonucciego. To właśnie z Włochem w jedenastce Union zanotował kompromitującą serię 16 meczów bez zwycięstwa. Jakby tego było mało, były mistrz Europy postanowił „zawinąć się” do Fenerbahce po zaledwie 6 miesiącach spędzonych w stolicy Niemiec.
W miejsce sprzedanego Knoche ściągnięto Leopolda Querfelda. Austriak występował do tej pory w Rapidzie Wiedeń, będąc jednym z topowych stoperów rodzimej ligi. Jego dobra forma przyczyniła się do awansu zespołu do europejskich pucharów.
Wahadła – czy Tymoteusz Puchacz wreszcie zasłuży na szansę w Bundeslidze?
Najbardziej znanym nazwiskiem spośród wahadłowych jest oczywiście Robin Gosens. 6 bramek i 3 asysty to jednak dorobek niebędący nawet zbliżony do występujących na podobnej pozycji Grimaldo czy Frimponga. Funkcję jego zmiennika pełnił do tej pory były gracz Wolfsburga, Jerome Rousillon. Miejmy nadzieję, że w tym roku wygryzie go powracający z wypożyczenia do Kaiserslautern Tymoteusz Puchacz. Na drugim poziomie rozgrywkowym Polak był czołowym zawodnikiem ligi pod względem asyst oraz kluczowych podań. Według Tomasza Włodarczyka ofertę za „Puszkę” złożyło Holstein Kiel, jednak Union zdecydował się ją odrzucić.
Na prawej stronie dochodzi do zmiany warty. Przez wiele lat niepodważalnym pierwszym wyborem na tę pozycję był kapitan zespołu, Christopher Trimmel. Austriak ma już jednak 37 lat i kontrakt obowiązujący do końca czerwca przyszłego roku. Niewykluczone więc, że po jego wygaśnięciu pożegna się z Unionem, a być może całkowicie odwiesi buty na kołek. Dziurę po legendzie spróbuje załatać Josip Juranović. Chorwat został sprowadzony na stadion przy Starej Leśniczówce po świetnym występie na mundialu w Katarze, jednak do tej pory raczej zawodzi.
Czy brak wielkich zmian w środku pola okaże się dobrym pomysłem?
W drugiej linii Unionu można dostrzec lekki chaos, gdyż żaden z zawodników nie zaliczył więcej niż 20 występów od pierwszej minuty. Najbliżej, z 18 takimi meczami, był Francuz Lucas Tousart. Minimalnie rzadziej grali Rani Khedira, András Schäfer, Alex Kral oraz Janik Haberer. Ten ostatni wydaje się być aktualnie w najlepszej formie, co pokazał sobotni sparing ze szkockim Rangers, w którym ustrzelił dublet. Odszedł za to Aissa Laidouni. Tunezyjczyk występował w stolicy Niemiec przez ostatnie dwa lata. Nie udało mu się przebić do wyjściowej jedenastki, stąd łatwa decyzja o oddaniu go do katarskiego Al-Wakrah. Jego miejsce w kadrze zajmie László Bénes. Były gracz Borussii Monchengladbach wraca do Bundesligi po dwóch latach spędzonych na jej zapleczu, w barwach HSV.
Bramkostrzelna dziewiątka potrzebna na wczoraj
Powrót do Bundesligi po mocno nieudanym sezonie w Monaco miał sprawić, że Kevin Volland przypomni sobie, jak się strzela bramki. Niestety, piętnastokrotny reprezentant Niemiec nie sprostał pokładanym w nim nadziejom. Dobrą formę prezentował tylko na przełomie listopada i grudnia, kiedy w sześciu kolejnych meczach miał bezpośredni udział przy pięciu golach. Później jednak zaciął się na amen. Jego ostateczny dorobek na wszystkich frontach to 4 gole i 4 ostatnie podania w 32 występach. Najgorzej o formie Niemca świadczy fakt, że nie był on nawet najskuteczniejszym napastnikiem swojej drużyny. W zespołowej klasyfikacji strzelców wyprzedził go nie tylko Amerykanin Jordan Siebatcheu, ale także wchodzący głównie z ławki rezerwowych Benedict Hollerbach. Jedną bramkę mniej od Vollanda zdobył sprowadzony w zimie Belg Vorbe Vertessen.
Być może przynajmniej lekkim uzdrowieniem dla nieskutecznej formacji ofensywnej Berlińczyków okaże się Tim Skarke. 27-latek spędził zeszły sezon na wypożyczeniu do fatalnego Darmstadt, a mimo to udało mu się ośmiokrotnie trafić do siatki, co jest wynikiem lepszym od jakiegokolwiek piłkarza Unionu. Do zespołu dołączył także Ivan Prtajin. Chorwat spędził miniony rok, broniąc barw drugoligowca z Wiesbaden, dla którego zdobył 15 goli, z czego dwa w pucharowym meczu z RB Lipsk.
Podsumowanie – czy Union Berlin odzyska formę?
Przeciętny bramkarz, dziurawa obrona, niezgrana pomoc i nieskuteczny atak. Tak można opisać Union Berlin z ubiegłego sezonu. Czy teraz będzie inaczej? Patrząc obiektywnie na siłę poszczególnych pozycji, ciężko spodziewać się diametralnej różnicy. Być może będzie trochę lepiej, bo mimo wszystko nie jest to kadra na spadek z ligi, jednak awans do europejskich pucharów byłby w mojej ocenie sporą niespodzianką.
Opublikuj komentarz