Czy w UEFA będzie kiedyś normalnie? Śląsk Gallen

Mimo że mecz Śląsk Gallen zakończył się już dobre kilkanaście godzin temu, internet wciąż wrze. Głównym adresatem wściekłości kibiców jest bez wątpienia arbiter wczorajszego „meczu”, Duje Strukan. Sędzia dał popis, może wręcz cały koncert obrzydliwego wypaczania wyniku. Chorwat może mówić o szczęściu, że udało mu się uciec ze stadionu bez uszczerbku na zdrowiu.

Seria tajemniczych zdarzeń we Wrocławiu.

 

Śląsk przystępował do meczu „na musiku”. Ekipa Magiery stała przed wybitnie trudnym zadaniem odwrócenia dwubramkowej straty z pierwszego spotkania.

Z racji swojego położenia, Śląsk musiał prowadzić grę i atakować od pierwszego gwizdka. Napór po kolejnych wrzutkach okazał się skuteczny, a Śląsk strzelił bramkę już na początku meczu. Ta jednak została szybko odwołana przez pozycję spaloną, jaką to zespół sędziowski dopatrzył się u Petkova, kapitana „WKS-u”.

Nieszczęścia chodzą parami, a tym nieszczęściem dla Śląska okazała się koronkowa akcja i w skutku bramka zdobyta przez Gallen. W 21. minucie szanse polskiej ekipy na awans zmalały prawie do zera. Wtedy w piłkarzy coś wstąpiło. Zawodnicy uwierzyli i wydarzył się mały cud”.

Śląsk nie mając nic do stracenia, zaczął jeszcze odważnej atakować.

Jak w dobrym MMA, WKS wyprowadził swoje trzy akcje-ciosy. Po nich Gallen było na deskach. Najpierw Schwarz wbił piłkę do bramki intuicyjnym wślizgiem. Kontakt w dwumeczu zapewnił Samiec-Talar torpedowym uderzeniem sprzed pola. Wreszcie na 3-1 (dwumecz 3-3) strzał z główki w wykonaniu Petkova. Wszystkie 3 bramki padły od 41 do 45+2 minuty. Gdyby połowa potrwała dłużej, możliwe, że Śląsk załadowałby jeszcze więcej.

Gallen było na kolanach, a po kolejnym ciosie mogło się już nie podnieść. Rękę szwajcarskiej drużynie podał … sędzia.

Śląsk Gallen
Śląsk Wrocław – Twitter

Druga połowa i jeszcze więcej cudów. Śląsk Gallen

 

Drużyna Jacka Magiery schodziła do szatni w szampańskich nastrojach. Nic w tym dziwnego. Piłkarze w około 6 minut wykonali coś, co wydawało się niemożliwe. W drugiej połowie wystarczyło strzelić tylko raz i przy okazji nie stracić nic. Tak prawdopodobnie by było, gdyby nie sędzia, który na złość kibicom kupującym bilet na mecz piłkarski, sprezentował prawdziwy cyrk.

Można powiedzieć, że jeszcze do 74. minuty mecz przebiegał „stosunkowo spokojnie”. Prawdopodobnie też ze względu, że Chorwat z gwizdkiem nie miał większych możliwości błyśnięcia swoim odwrotnym geniuszem.

To właśnie lekko ponad kwadrans do końca podstawowego czasu doszło do zamieszania w polu karnym Gallen. Po złym przyjęciu ratować swój błąd starał się defensor gości. Zahaczył Petkova, który upadł. Sędzia początkowo zagwizdał karnego. I tę decyzję odwołał po weryfikacji VAR. Mało tego, uznał, że Petkov „nurkował”, za co pokazał bułgarskiemu kapitanowi Śląska drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę.

Tutaj znowu pojawia się pole do debaty. Czy Petkov symulował lub może jednak kontakt wystarczył do naturalnego upadku. Widać było, że zawodnik Gallen nieczysto interweniuje, jednak sędzia „wezwany do porządku” przez kolegów z VAR, zmienił swoją decyzję i odwrócił ją na niekorzyść Śląska.

Wicemistrz Polski od tamtego momentu musiał radzić sobie w dziesiątkę. Nie udało się jednak dotrwać w tej liczbie do ewentualnej dogrywki, ponieważ los wspomagany przez arbitra miał inny pomysł na końcówkę tego meczu.

Jako drugi, swój mecz przed ostatnim gwizdkiem zakończył Nahuel. Hiszpan nieporadnie dotknął piłki ręką w polu karnym. Interpretacja sędziego była bezlitosna. Karny dla Gallen. Nahuel zaczepiany przez zawodników gości odpłacał się pięknym za nadobne i odpychał prowokatorów. Naturalnie dla arbitra to wystarczyło na … bezpośrednią czerwoną kartkę dla Nahuela. Trudno powiedzieć co działo się dalej, bo sędziowie byli prawdopodobnie ostatnimi kompetentnymi osobami, które potrafiłyby kontrolować sytuację boiskową. Według protokołów bezpośrednia czerwona została zmieniona „tylko” na drugą żółtą za …dyskusje z nieomylnym tego wieczoru arbitrem Duje Strukanem. Cyrk na kółkach, ale to nie koniec.

Rzut karny został obroniony przez Leszczyńskiego. Co robi sędzia? Dyktuje drugi rzut karny za opuszczenie linii bramkowej przez bramkarza Śląska. Strzał nr 2 z jedenastego metra finalnie znalazł drogę do siatki.

Całą sytuację dobrze podsumował Magiera: Myślę, że gdyby Rafał obronił rzut karny po raz drugi, to strzelalibyśmy po raz trzeci. Gdyby obronił po raz trzeci, to strzelalibyśmy po raz czwarty

Śląsk był już de facto znokautowany przez sędziego. Na koniec z boiska wyleciał jeszcze Ortiz. Według arbitra należały mu się dwie kartki w jednej akcji: jedna za „nurkowanie”, druga natomiast za dyskusje. Trudno wywnioskować czy jedno bądź drugie, czy nawet jedno i drugie naraz miało miejsce, ale to już zostanie sprawą (miejmy nadzieję) komisji dyscyplinarnej UEFA. Wszyscy wiemy jednak, że nawet jeśli coś takiego istnieje, to nie funkcjonuje i nie bierze nawet grama odpowiedzialności za wybryki sędziów.

 

Co dalej?

Można tylko nie zgadzać się, tupać, krzyczeć i protestować. Jak podaje prezes Śląska, klub złożył oficjalny sprzeciw w całkowitej słuszności sprawy. Według włodarzy wicemistrza Polski, sędzia zdecydowanie wypaczył wynik meczu Śląsk Gallen.

Śląsk Gallen Twitter - Patryk Załęczny

 

Symboliczna dezaprobata dla poczynań zespołu sędziowskiego najpewniej nie zostanie przekuta w żadne konsekwencje dla arbitra lub również nie zmieni rezultatu dwumeczu. UEFA za każdym razem traci wizerunkowo, gdy takie sytuacje uderzają w powagę jej instytucji. Już od dawna w kręgach kibicowskich w wielu krajach „UEFA” jest synonimem „mafia”.

UEFA miała być organizatorem, bezpośrednio patronem, jak i arbitrem rozgrywek w Europie. Obecnie jest natomiast pasożytem, który jedynie nakłada drakońskie kary na kluby i ich kibiców, żerując na najsłabszych podmiotach piłkarskiej drabinki na starym kontynencie.

Sędziowie, którzy prowadząc mecz, występują bezpośrednio w imieniu UEFA, wydają się bezkarni za swoje niewyjaśnione decyzje, które jak np. wczoraj pozbawiły klub (Śląsk) kilkuset tysięcy euro. Nie tędy droga.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL