Dreszczowiec na Bernabeu. Real miał kłopoty z ostatnią ekipą La Liga na własne życzenie.

Jesteśmy w trakcie 21 kolejki La Liga. W ramach kolejnego meczu ligi, Real Madryt po raz 10 w tym sezonie podejmował na Bernabeu hiszpańskiego rywala. Na ten sobotni wieczór zawodnikom Ancelottiego przypadła Almeria, ostatnia drużyna tabeli. To miał być spacerek. Miał, ale defensywa Królewskich zaprezentowała całkiem inny pomysł na ten mecz.

Real Madryt| Twitter

Jednostronne spotkanie z oczywistym dominatorem pozbawione emocji. Tak logicznie można było określić nadchodzący mecz Real – Almeria. Wątpliwości już w 1 minucie spotkania rozwiała ekipa gości, wychodząc na prowadzenie po fatalnym będzie Realu. Dalsza część meczu przebiegała pod znakiem dominacji i kontroli meczu przez „Los Blancos”, dominacji nie przypieczętowanej jednak zdobyczą bramkową. Dalszym strzelaniem zajęła się natomiast Almeria, konkretnie Edgar Gonzalez, który uderzając tuż zza pola karnego, strzałem życia zapakował piłkę do siatki nieprzygotowanego Kepy. Tak oto zakończyła się pierwsza połowa na Santiago Bernabeu, który tak dawno nie widział większego upokorzenia swoich ulubieńców. Ancelotti musiał zareagować i postawił na atak.

Real Madryt | Twitter

Od 46 minuty na boisku pojawili się Joselu, Garcia i Diaz. Hiszpańskie trio miało przysłużyć się w pogoni za wynikiem i uniknąć kompromitującego wyniku. Sprawy w swoje ręce wzięli również zawodnicy już obecni na boisku. Otrząsać Real z szoku zaczął Bellingham, który dzięki jedenastce za zagranie ręką, dał „Królewskim” kontakt 1-2 (55′). Rozbudzony zapał na trybunach ostudził Sergio Arribas, jeszcze sezon temu zawodnik trzecioligowego Castilla, rezerw Realu. Hiszpan zdobył bramkę, jednak dzięki interwencji var, sędzia dopatrzył się nieprawidłowości, przez co cofnął trafienie. Real rozochocony całym wagonem szczęścia poszedł za ciosem i kolejny z natarczywych ataków zamienił na gola. Chaos w polu karnym wykorzystał Vinicus, który skierował piłkę do siatki (67′). Real od tamtego momentu miał wciąż ponad 20 minut na decydującego gola. Okazję na skompletowanie dubletu otrzymał Jude Bellingham. Anglik popisał się precyzyjnym trafieniem z okolicy pola karnego, niestety jego radość nie trwała zbyt długo. Zespół var po raz kolejny zareagował poprawnie i anulował bramkę przez pozycję spaloną Frana Garcii. Real nie składał broni. Systematyczne ataki w pole karne Almerii siały spustoszenie, ale wciąż bez ostatecznego akcentu – bramki. Chojnie doliczony czas gry niemiłosiernie upływał, dochodziła już ostatnia minuta spotkania, a tablica wyników wciąż pokazywała 90+9 2-2. Wydawało się, że wszystko stracone, a Real podzieli się punktami z „Indalicos”. Sprawy w swoje ręce po raz kolejny wziął nie kto inny jak Jude Bellingham. To on dogrywał piłkę, na którą w okolicy linii bramkowej z impetem wpadł Carvajal. Bernabeu eksplodował, stadion zatrząsł się w posadach, a emocje udzieliły się nawet trenerowi gości, który do porażki drużny dopisał sobie czerwoną kartkę za komentarze w kierunku sędziego.

Real Madryt | Twitter

Mimo ciężkiej przeprawy w pierwszej połowie i lodowatego prysznicu prosto na głowę, Real zdołał pozbierać się i z pomocą odrobiny szczęścia uniknąć bolesnej kompromitacji. Ancelotti dalej eksperymentuje (o czym świadczą ostatnie wyniki) przed najważniejszymi rozstrzygnięciami w sezonie, a więc Ligą Mistrzów. Mecz z RB Lipskiem zbliża się wielkimi krokami.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL