Formuła 1 powraca! Co przyniesie sezon 2025?
Koniec odliczania, mili państwo. Już w najbliższy weekend Formuła 1 rozpocznie swój 75. sezon. Inauguracja przypadnie po 5 latach przerwy torowi w Melbourne. Wielu mówi, że zapowiada się niezwykle interesująca kampania, ale czy faktycznie się na to zanosi?
Początek ubiegłego sezonu nie wskazywał na upadek dominacji Red Bulla, a Max Verstappen jak zwykle nie pozostawiał rywalom złudzeń. Pasmo sukcesów stajni z Milton Keynes szybko zostało ukrócone przez ich największych rywali, ale znakomita forma Verstappena sprawiła, że udało mu się obronić mistrzostwo.
Jak będzie tym razem? Kto okaże się największym zagrożeniem dla urzędującego mistrza? Czy McLaren podtrzyma formę z ubiegłego roku, a może jeszcze ją poprawi? Może będzie to sezon Ferrari, w którym zasiądą Charles Leclerc i Lewis Hamilton?
Osamotniony dominator
Testy przedsezonowe w Bahrajnie dały niewiele odpowiedzi na formę poszczególnych zespołów. Wiemy, że na papierze bolid Red Bulla zachowuje się lepiej niż jego poprzednik, co potwierdza urzędujący mistrz świata. Jednak nadal nie jest to samochód, o którym marzył.
„Nie może być gorzej niż w zeszłym roku – powiedział. Myślę, że kierunek, w którym pracujemy jest dobry, musimy po prostu się go trzymać i zobaczyć, ile uda nam się z tego wycisnąć”.
Red Bull nie przeszedł testów bez kłopotów. Zespół musiał mierzyć się z drobnym problamami technicznymi, co poskutkowało najmniejszą liczbą przejechanych okrążeń spośród wszystkich ekip.
„Na ten moment to wciąż bardzo wczesna faza – jest wiele rzeczy, które jeszcze omawiamy i chcemy poprawić – powiedział Holender. Ale czerpałem z tego przyjemność [podczas pierwszego dnia testów], a to już duża różnica w porównaniu do zeszłego roku” – dopowiedział.
Jednakże Verstappen przyznał, że Red Bull ma małe szanse na wygrywanie wyścigów od początku sezonu: „Nie sądzę, że już w Melbourne będziemy mogli walczyć o zwycięstwo” – powiedział Max.
Tor w Melbourne, jak i pozostałe pierwsze rundy sezonu nie są do końca reprezentatywne, co oznacza, że będziemy musieli trochę poczekać, aby poznać prawdziwy układ sił. Holender zdaje sobie jednak sprawę, która ekipa będzie dla niego największym zagrożeniem.
„W tej chwili tylko jedna, a ten zespół jest pomarańczowy! To oczywiście bardzo ładny kolor, ale my wciąż mamy trochę pracy do wykonania. Myślę, że inne zespoły również chcą się poprawić, ale na ten moment jedna ekipa jest wyraźnie z przodu – powiedział. Jeśli spojrzeć na czasy okrążeń, to myślę, że McLaren jest faworytem. U nas nie wszystko poszło idealnie, ale z drugiej strony mamy pomysły, jak się poprawić – powiedział.
Max będzie ścigał się w Red Bullu z Liamem Lawsonem, który przejeździł kilka wyścigów, a co za tym idzie, proces wdrażania będzie krótszy niż u innych młodych kierowców. Jednak w przypadku Nowozelandczyka, mając w zespole Maxa Verstappena, nie podejmie on z Holendrem rywalizacji. To po prostu nie jest ta liga. Celem Lawsona będzie podkradanie jak największych zdobyczy punktowych, po to by pomóc Verstappenowi w walce o tytuł.
Sezon 2025 dla McLarena?
Samochód MCL39 wyglądał na piekielnie szybki w tempie kwalifikacyjnym. Co do przejazdów wyścigowych, McLaren ma być jeszcze lepszy, a media donosiły nawet o skręcaniu silnika w czasie testów, po to, by ukryć prawdziwy potencjał bolidu. Patrząc na stajnię z Woking można śmiało stwierdzić, że mają maszynę zdolną do walki o mistrzostwa. Organizacja zespołu również stoi na niezwykle wysokim poziomie. I tu pojawia się najważniejsze pytanie – czy mają kierowców zdolnych do zdetronizowania Verstappena?
Z dwójki Norris – Piastri, to ten pierwszy jest przez wielu wskazywany na pokrzyżowanie szyków Verstappena. Problem w tym, że dysponując szybszym bolidem w zeszłym sezonie, Norris nie był w stanie tego wykorzystać. Verstappen rozegrał z nim mentalną grę, którą wygrał jeszcze przed rozpoczęciem. Nowy sezon ma być więc nowym otwarciem dla Brytyjczyka, który by stawić czoła Holendrowi musi poprawić psychikę i wykorzystywać nadarzające się okazję na wygrane. To już nie są tylko marzenia o mistrzostwie, a realne cele przygotowane na sezon 2025.
Brytyjczyk został zapytany o formę zespołu i studzi emocje wszystkich, którzy uważają, że czeka nas dominacja: „Czuję się podobnie (jak w zeszłym sezonie), co jest dobrym początkiem – właśnie tak chcieliśmy zacząć – wyjaśnił Norris. „Nie dokonano żadnych dużych zmian. Nie jest tak, że coś znacząco się zmieniło w stosunku do tego, co próbowaliśmy zrobić. Ale to wciąż wczesny etap, nie skupiamy się jeszcze na maksymalnej wydajności. Gdybyśmy mieli teraz przystąpić do kwalifikacji, na pewno zmienilibyśmy kilka rzeczy” – dodał.
Norris podkreślił również, że celem zespołu jest możliwość walki już od początku sezonu, co nie udało się w 2024 roku. „Myślę, że jeśli mamy teraz coś poprawić, to wciąż tył samochodu. Im bardziej uda się go udoskonalić, tym wszystko inne staje się lepsze, ale reszta wydaje się działać poprawnie i jest na podobnym poziomie jak wcześniej” – powiedział Brytyjczyk.
„Nie spodziewamy się, że będziemy wyraźnie przed innymi – oczekujemy, że będziemy na równi z zespołami po mojej prawej stronie [Red Bullem i Ferrari]. Ale jeśli od początku będziemy mogli się z nimi ścigać, to będzie dla nas najważniejsze. Biorąc pod uwagę, jak wyglądały ostatnie sezony, jeśli uda nam się walczyć od samego początku, to będziemy zadowoleni” – zakończył.
Drugim z kierowców McLarena, który również może powalczyć o mistrzostwo jest Oscar Piastri. Australijczyk z pewnością pracował nad tempem kwalifikacyjnym, bowiem w tym aspekcie odstawał od zespołowego kolegi. Niemniej, jego zeszłoroczne zarzadzanie wyścigiem poprawiło się względem 2023 roku, co pokazuje, że Piastri się rozwija. McLaren będzie miał jednak jeden problem. Na kogo postawić? Może przecież dojść do takiej sytuacji, że MCL39 będzie rakietą od początku, a jedyną rywalizację, jaką będziemy oglądać w ścisłej czołówce, będzie ta z udziałem Norrisa i Piastriego.
Nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale nie można tego wykluczyć. Co w takiej sytuacji zrobi McLaren? Zostawi tę sprawę kierowcom; ścigajcie się, byle bez wypadków, czy postawi sprawę jasno i da priorytet któremuś z kierowców? To prawdziwy dylemat, z którym zresztą mierzyli się choćby na Monzy, kiedy Piastri bez pardonu wyprzedził Norrisa na pierwszym zakrętach wyścigu. Dobrze jest mieć dwóch świetnych kierowców, ale kluczem jest opanowanie wewnątrz zespołu.
Przełamanie Ferrari?
Z podobnym problemem może zmierzyć się ekipa Ferrari, która na sezon 2025 zastąpiła Carlosa Sainza Lewisem Hamiltonem. Zespół z Maranello ma bez wątpienia najlepszy skład kierowców w całej stawce Formuły 1. Po jednej stronie barykady Charles Leclerc, który z pewnością ma prędkość, by podjąć rękawice w walce o mistrzostwo. Z drugiej linii Lewis Hamilton w nowym zespole, pragnący zdobycia ósmego tytułu. Biorąc pod uwagę tempo kwalifikacyjne, Hamilton będzie musiał prawdopodobnie przełknąć gorzką pigułkę. Jednak wyścig rządzi się swoimi prawami, a w tym aspekcie Leclerc wcale nie musi przewyższać swojego kolegi z zespołu.
Testy w Bahrajnie pokazały, że Ferrari będzie mocne na przestrzeni sezonu. Dodatkowo inauguracja sezonu w Melbourne może sprzyjać konstrukcji SF-25. Historycznie ten obiekt zawsze im pasował i biorąc pod uwagę, jak blisko między sobą mogą być zespoły, zwycięstwo Ferrari w Australii nie jest wykluczone. Inną sprawą jest, jak Ferrari poradzi sobie z rozwojem bolidu na przestrzeni sezonu. Fred Vasseur mówił w wywiadach, że ten sezon nie przyniesie wielu poprawek w trakcie zmagań, gdyż większość sił trzeba będzie przerzucić na rok 2026.
Antonelli złamie Russella?
W batalii o mistrzostwa nigdy nie można lekceważyć Mercedesa. Do drużyny dołącza Kimi Antonelli, a szef zespołu, Toto Wolf, porównuje go nawet do Maxa Verstappena. Włoch ma zaledwie 18 lat, ale nie jest nowicjuszem za sterami bolidu Formuły 1. Mercedes wierzy w jego talent i ufundował mu wiele godzin za kierownicą starszych konstrukcji. Antonelli jeździł też w zeszłym roku w treningach na Monzy i w Meksyku, a jeden z nich zakończył bardzo szybko, rozbijając samochód.
Z Włochem pokładane są ogromne nadzieje, ale na prawdziwą weryfikację należy poczekać. Nawet Verstappen czy Alonso nie zawojowali Formuły 1 na samym początku kariery. Znawcy jednak wiedzieli, że to nie są kierowcy z przypadku. I tak samo może być z Antonellim…
Po odejściu Hamiltona funkcję lidera zespołu musi przejąć George Russell. Brytyjczyk prezentował się niejednokrotnie ze świetnej strony, ale podobnie, jak w przypadku Norrisa, nie radził sobie psychicznie. Jeśli Russell będzie odstawał od Antonelliego, trudno będzie go usprawiedliwiać. To właśnie ten moment, by pokazać światu jeszcze szybszą jazdę.
Williams powróci do formy?
Kto ma największe szanse, żeby stać się najlepszym z najgorszych? Na papierze Williams. Bolid FW-47 prezentował się wyśmienicie w trybie kwalifikacyjnym podczas testów w Bahrajnie. Za jego sterami zasiadają Carlos Sainz i Alex Albon. Hiszpan studził emocje fanów i mówił im, że nie zobaczą go na podium, ani nawet w czołowej piątce. To możliwe, ale Sainz jest z pewnością odpowiednią osobą, by przywrócić prędkość Williamsowi. Nie zapominajmy o Alexie Albonie, który w ubiegłym sezonie zdołał zdobyć 12 punktów dla ekipy. Sainz powinien bez problemu pokonać zespołowego partnera, ale ich współpraca może przynieść wiele dobrego dla Williamsa.
Haas to kolejna ekipa walcząca w środku stawki. Na nowy sezon doszło do całkowitej zmiany wśród kierowców. Esteban Ocon będzie rywalizował u boku Olivera Bearmana. Brytyjczyk pokazał swój przebłysk podczas ubiegłorocznego GP Arabii Saudyjskiej, gdy w ostatniej chwili musiał zastępować Carlosa Sainza. Zajął wówczas siódme miejsce i szybko stało się jasne, że może znaleźć miejsce na sezon 2025.
W ubiegłym roku miał za sobą jeszcze dwa wyścigi, tym razem w barwach Haasa. Dojeżdżał odpowiednio na 10. (Azerbejdżan) i 12. miejscu (Brazylia). Wcale nie jest powiedziane, że zostanie zjedzony przez Estebana Ocona. Poprzedni sezon to prawdziwy koszmar dla Francuza, a ten ma być odrodzeniem w nowych barwach.
Co czeka Aston Martina i Alpine?
Największą zagadką są Alpine i Aston Martin. Francuzi zatrudnili Jacka Doohana, ale media donoszą, że jeszcze przed pierwszym wyścigiem, Australijczyk jest skreślony. Jeśli nie będzie wyników, jego miejsce zajmie Franco Colapinto. Podobnie, jak Antonelli czy Bearman, Doohan nie jest nowicjuszem. Różnica polega jednak w tempie, którego kierowca Alpine nadal nie może wydobyć.
Ubiegły rok był rozczarowaniem dla Astona Martina, który pikował, aż w końcu znalazł się w ogonie stawki. Nie pomógł nawet Fernando Alonso… Jest jednak promyk nadziei w postaci dołączenia do zespołu Adriana Neweya, najwybitniejszego inżyniera w historii Formuły 1. Newey nie projektował bolidu na sezon 2025, ale będzie mógł wspierać ekipę w poprawkach, co w tamtym roku kompletnie Astonowi nie wychodziło. Podczas testów Aston nie wyróżniał się na tle czołówki i nic nie wskazuje na to, aby mieli do niej dołączyć.
Najgorsi z najgorszych
Na koniec, dwa najsłabsze zespoły. W porównaniu do powyższych ekip RB i Sauber nie mają do dyspozycji choć trochę udanych konstrukcji. Sauber to jedyna ekipa, która nie poprawiła się na testach względem sezonu 2024. Jedynym pocieszeniem mogą okazać się kierowcy – Nico Hulkenberg i Garbiel Bortoleto. W poprzednim roku Niemiec zaskakiwał wszystkich, wdzierając się kilkukrotnie bolidem Haasa do Q3. Teraz modlitwą może okazać się przejście do Q2.
Bortoleto to debiutant i w przeciwieństwie do pozostałych, nie miał okazji wystąpienia w oficjalnej sesji F1 w 2024 roku. Przed nim trudne zadanie – z jednej strony pokazać się z dobrej strony, z drugiej walczyć o przetrwanie w najgorszej maszynie w stawce.
Sezon 2025 startuje już w najbliższy piątek, od treningów w Melbourne. McLaren, Ferrari, Red Bull czy Mercedes? Komu przypadnie miano triumfatora? Pora szykować telewizory, laptopy, cokolwiek macie i nastawiać się na kolejny, miejmy nadzieję, fantastyczny rok!
Poniżej harmonogram GP Australii.
Opublikuj komentarz