Jagiellonia brutalnie weryfikowana

fot. Kamil Swirydowicz/Cyfrasport

Mistrzowie Polski przegrali pięć ostatnich spotkań. Choć trudno było oczekiwać od nich zwycięstwa w starciach z Bodo/Glimt czy z Ajaxem, to liczba straconych goli woła o pomstę do nieba. Gdyby tego było mało, Jagiellonia nie radzi sobie również na krajowym podwórku. 

Jagiellonia – silna ofensywa do pewnego momentu

Zeszły sezon PKO BP Ekstraklasy był spełnieniem marzeń dla kibiców, zarządu i piłkarzy zespołu z Białegostoku. Podopieczni Adriana Siemieńca mieli na koniec rozgrywek taką samą liczbę punktów na koniec sezonu, co Śląsk Wrocław, jednak mogli poszczycić się kolosalną przewagą wśród zdobytych bramek. 77 goli w sezonie to wynik o 27 lepszy od drużyny Jacka Magiery. Ba, żadnej ekipie w polskiej lidze nie udało się zdobyć nawet 60 bramek w całych rozgrywkach. 

To co natomiast wyraźnie kulało to defensywa. Jagiellonia była dopiero 11 drużyną, jeśli chodzi o najmniej straconych bramek. Wtedy nie było jednak specjalnie powodu do obaw. Trener i piłkarze wiedzieli, że to co stracą na boisku, i tak odrobią siłą w ofensywie. W obecnym sezonie taka gra nie przynosi jednak skutków. 

Brutalna weryfikacja w Europie

fot. Jagiellonia Białystok/X
fot. Jagiellonia Białystok/X

Początek drogi w walce o europejskie puchary układał się dla Jagiellonii bardzo pomyślnie. Zespół Adriana Siemieńca rozgromił w dwumeczu Panevezys aż 7:1. Nie był to jednak rywal z wysokiej półki, więc trudno było przewidzieć, co spotka “Jagę” w dalszej części eliminacji. 

Białostoczanie trafili na Bodo/Glimt. Norweski zespół mierzył się już z polskimi zespołami w eliminacjach i nadzieje na ich pokonanie na pewno były. Szczególnie jeśli mówimy o wyniku z pierwszego spotkania. Jagiellonia przegrała 0:1 i podróżowała do Norwegii z nadziejami na sprawienie sensacji. Bodo/Glimt jednak bardzo szybko wybiła im ten pomysł z głowy. Choć mecz zaczął się dla mistrzów Polski najlepiej, jak mógł, to Norwegowie bardzo szybko przejęli inicjatywę i rozgromili Białostoczan aż 4:1. 

Porażka w dwumeczu z Bodo/Glimt nie oznaczała jednak całkowitego odpadnięcia z eliminacji do europejskich pucharów. Jagiellonia miała jeszcze szansę na grę w Lidze Europy. Zadanie było jednak jeszcze trudniejsze. Polski zespół trafił na Ajax Amsterdam. Holenderska ekipa była w totalnym kryzysie w zeszłym sezonie, więc nadzieje na sensację były ogromne. Po raz kolejny jednak przyszła okrutna weryfikacja. Jagiellonia ponownie fantastycznie zaczęła spotkanie, jednak błędy w defensywie i oddanie piłki Ajaksowi skutkowały podpisaniem na siebie wyroku śmierci. Porażka 1:4 boli. Choć Białostoczan czeka jeszcze rewanż, mało kto wierzy, że Holendrzy wypuszczą taką przewagę.

Jagiellonia nie może tak grać

Aktualny styl gry Jagielloni nie może mieć prawa bytu. Kolosalna przewaga europejskich rywali w posiadaniu piłki, pressingu, a także w szybkości tworzeniu akcji, w połączeniu z fatalną grą obrony, musiał poskutkować katastrofą. Gdyby tego było mało, Jagiellonia nie radzi sobie w lidze, gdzie przegrała niedawno z Cracovią i beniaminkiem w postaci GKS-u Katowice, tracąc odpowiednio 4 i 3 bramki. Te dwa mecze wyglądały tak jakby mistrzowie Polski skoncentrowali się na pierwszej połowie, a podczas drugiej zostali w szatni. 

Siła ofensywy nie sprawdza się w obecnych rozgrywkach. Adrian Siemieniec musi poskładać mocną defensywę, aby móc dobrze połączyć grę w Europie z rozgrywkami PKO BP Ekstraklasy. Problem w tym, że zmiana stylu gry o 180 stopni wymaga dużo czasu, którego Białostoczanom będzie brakowało. Kolejnym problemem, który trapi “Jagę” jest prowadzenie gry, konkretnie w Europie. Nie da się opierać swojego stylu na oddaniu piłki silniejszym rywalom przy tak słabym bloku obronnym. Taka gra nie przyniesie korzyści, nawet gdyby ofensywa wróciła do formy. 

Co czeka Jagiellonię?

Na pewno od groma ciężkiej pracy. Przywrócenie blasku drużynie zajmie dużo czasu. Trener Siemieniec będzie musiał odpowiednio łączyć grę w Polsce z tą w Europie. Wszyscy wiemy, że polskim drużynom nie zawsze to wychodziło.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL