Dawny wielki talent powiedział „stop”. Klemens Murańka kończy karierę
Klemens Murańka zakończył karierę // Foto: Cyfrasport
Mając 13 lat, sięgał po medale mistrzostw Polski i debiutował w kwalifikacjach do zawodów Pucharu Świata. Teraz będący ledwo po trzydziestce skoczek z Zakopanego postanowił oficjalnie ogłosić zakończenie przygody ze skokami narciarskimi. Niniejszy tekst to podróż przez najważniejsze wydarzenia w karierze Klemensa Murańki.
Błyskawiczny start
Międzynarodowa kariera Murańki rozpoczęła się wyjątkowo wcześnie. Już od najmłodszych lat był uznawany za ogromny talent. W 2007 roku (miał wtedy 13 lat) udało mu się sensacyjnie sięgnąć po brąz letnich oraz srebro zimowych mistrzostw Polski.
Kilka miesięcy później dostał także szansę na zaprezentowanie się w kwalifikacjach do zawodów Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi, stając się tym samym najmłodszym zawodnikiem w historii zmagań najwyższej rangi. Rekord ten najprawdopodobniej przetrwa wieki, jako że obecnie do startu w Pucharze Świata wymagane jest ukończenie 16. roku życia. Kwalifikacji oczywiście nie przeszedł. Skoczył 88,5 metra i przepadł na ostatnim miejscu. Trudno było jednak oczekiwać, by niesamowicie utalentowane, ale jednak nadal dziecko było w stanie nawiązać walkę ze światową czołówką.
Na pierwsze punkty Pucharu Świata Klimek musiał poczekać aż do marca 2012, kiedy to trzykrotnie plasował się w trzeciej dziesiątce. Latem tego samego roku wykryto u niego problemy ze wzrokiem. Murańka cierpiał na stożek rogówki. Jak twierdził sam zawodnik, siedząc na belce, nie był w stanie dostrzec trenera dającego mu sygnał do startu. Dzięki licznym operacjom, utalentowany skoczek mógł jednak kontynuować przygodę ze sportem.
Olimpijskie marzenie
Na początku 2013 roku wywalczył swój jedyny indywidualny medal mistrzostw świata juniorów – srebro na skoczni Jested w Libercu. W kolejnym sezonie zaczął coraz śmielej budować swoją pozycję w polskiej kadrze, zaliczając nawet wyskoki na poziom światowej czołówki. W Engelbergu zajął najlepsze w karierze siódme miejsce. Kilka tygodni później, podczas zawodów otwierających Turniej Czterech Skoczni, oddał prawdopodobnie jeden z najlepszych skoków w życiu. Klimek przeskoczył skocznię w Oberstdorfie, osiągając aż 141,5 metra. Druga próba była już gorsza, przez co ostatecznie ukończył zmagania na 14. miejscu. Mimo wszystko, było widać, że będącego wciąż w wieku juniorskim skoczka stać na wielkie rzeczy. W tym momencie coraz bardziej realne stawało się dla niego spełnienie wielkiego marzenia każdego sportowca – start na Igrzyskach Olimpijskich.
Tak się jednak nie stało. Gdy trener Łukasz Kruczek ogłosił, że do Rosji polecą Stoch, Żyła, Kot, Ziobro i Kubacki, rozżalony Murańka opublikował na Facebooku ikoniczny, niedostępny już dzisiaj post. „Sochi. Marzenia prysły, a nie powinny. Po dzisiejszym dniu nie wiem, czy warto marzyć i czy warto trenować w pocie czoła!”. Tak brzmiał podpis pod zdjęciem płonącej koszulki z wielkim napisem „Sochi”.
Czas pokazał że to właśnie wtedy Zakopiańczyk był najbliżej spełnienia snu o Igrzyskach. Ani w 2018, ani w 2022 roku nie prezentował formy pozwalającej choćby na punktowanie w Pucharze Świata, stąd o wyjeździe na najważniejszą imprezę czterolecia nie było mowy.
Życiowa forma
Za życiowy sezon Murańki z pewnością należy uznać kampanię 2020/2021. Wracając do tamtych czasów, jako pierwszy przychodzi nam na myśl weekend w Willingen, zdecydowanie najlepszy w karierze skoczka z Zakopanego. Zaczęło się od petardy w piątkowych kwalifikacjach. 153 metry były na tamten czas nowym rekordem skoczni Mühlenkopfschanze. Dwa dni później Polak uplasował się na rewelacyjnym czwartym miejscu, przegrywając tylko z dominującym wówczas Halvorem Egnerem Granerudem, Piotrem Żyłą oraz Markusem Eisenbichlerem. Cały sezon zakończył na przyzwoitym 31. miejscu z dorobkiem 141 punktów. Niestety, jak się później okazało, 2 oczka wywalczone podczas finału sezonu w Planicy były równocześnie ostatnimi w karierze Murańki.
Spadek formy i nieunikniony koniec kariery
W kolejnych latach forma Klimka uległa diametralnemu pogorszeniu. Zawodnik pojawiał się w Pucharze Świata zaledwie okazjonalnie, nie zbliżając się nawet do najlepszej trzydziestki. Ostatni raz zaprezentował się w zawodach najwyższej rangi w lutym tego roku, w Sapporo. Tam nadal skakał bardzo słabo, był 41. i 44.
Dzisiaj, niecałe dwa tygodnie po trzydziestych urodzinach Murańki, dowiedzieliśmy się, że ten nie zamierza już dłużej skakać. Standardowy post zawierający podziękowania dla trenerów, kibiców oraz przyjaciół ze skoczni został opatrzony hashtagami składającymi się w zdanie „To już jest koniec, ale jestem szczęśliwy”.
Zmarnowany talent?
Klemens Murańka jest przez wielu kibiców i ekspertów uważany za jeden z największych zmarnowanych talentów w historii polskich skoków. I choć nie można mu odmówić paru pomniejszych osiągnięć, tak trudno nie odnieść wrażenia, że nie wykorzystał on pełni swojego potencjału.
Ale dlaczego tak się stało? Potencjalne odpowiedzi na to pytanie mogą być różne. Być może wrzucenie go na głęboką wodę w zbyt młodym wieku odznaczyło się na psychice skoczka? A może mamy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem, kiedy to wciąż rosnący młody zawodnik ma problem z dostosowaniem swojej techniki do zmieniających się wymiarów ciała? Można też przytoczyć wspomniane wcześniej problemy ze wzrokiem.
Powody, dlaczego Murańka nie zrobił ostatecznie kariery na miarę Stocha, Żyły czy Kubackiego, mogą być różne. Prawdę poznamy prawdopodobnie dopiero wtedy, gdy sam zainteresowany postanowi wypowiedzieć się na ten temat w jakimś bardziej obszernym wywiadzie.
Na koniec pozostaje życzyć Klimkowi wszystkiego dobrego na nowej, już pozasportowej drodze życia.
foto: Instagram / @klems221.5
Opublikuj komentarz