Koniec marzeń Kanonierów; Brighton pokazało wielką klasę.
Możemy już powiedzieć na 99,999%; Arsenal nie zostanie Mistrzem Anglii. Kanonierzy czekają na wygranie Premier League od 2004 roku. Nadzieja gasła już po tym jak Everton nie sprostał ManCity. Klasa jaką pokazali podopieczni Guardioli zdawała się nie pozostawiać złudzeń. Wielu fanów gromadziło się pod Emirates oglądać rywala w walce o tytuł oczekując sensacji. Wszak w ostatniej kolejce Everton pokonał Brighton 5:1 na wyjeżdzie. Potem Arsenal stanął przed zadaniem pokonania „Mew”. Wydawało się że w drużynie De Zerbiego coś się zacięło, po tak spektakularnej porażce z walczącymi o utrzymanie The Toffies.
A jednak podopieczni włoskiego szkoleniowca stworzyli na Emirates dzieło sztuki. Brighton pokazało wszystkie swoje najlepsze cechy. Zespół Artety słynie z agresywnej, dobrej w odbiorze gry. Ale”Mewy” konsekwentnie wyprowadzały futbolówkę krótkimi podaniami spod własnego pola karnego. Już w pierwszej połowie zaznaczyła się dominacja Brighton. W końcówce tej części gry Arsenal się obudził; Odegaard próbował poderwać drużynę.
Druga połowa to była jednak deklasacja. Podobnie jak wcześniej na Stamford Bridge, „Mewy” znokautowały potentata również w posiadaniu piłki; 59:41 i strzałach celnych 6:2. Tak naprawdę jedyną szansę dla Kanonierów miał grający jeszcze w Grudniu w Brighton; ulubieniec Grahama Pottera Trossard. Brighton stworzyło tych sytuacji dużo więcej. Ach jak wspaniale spisują się Ci gracze z Ameryki Południowej w talii De Zerbiego Enciso i Estupinian. Na skrzydle jak zwykle nie do powstrzymania był Mitoma. Bramki zdobyli Enciso, Undav i Estupinian. Brighton zdominowało niedoszłego Mistrza Anglii, nic dodać nic ująć
I mimo, że rozczarowani kibice opuścili Emirates przed końcem spotkania, za całokształt sezonu Kanonierzy zasłużyli na pochwały. Świetne wprowadzenie do drużyny młodych piłkarzy; jak choćby nasz Jakub Kiwior. własny styl gry, odważna ofensywna filozofia. Ten projekt naprawdę ma przyszłość.
Łukasz Kołtuniak
Opublikuj komentarz