Kosmiczna jazda Verstappena w Brazylii przypieczętuje mu czwarty tytuł
Można już oficjalnie powiedzieć: brawurowa jazda Verstappena w Brazylii sprawiła, że Holender zapisał się na kartach jako jeden z najlepszych kierowców F1 w historii. Jego wyczyny w niedzielnym wyścigu znacząco przybliżają go do czwartego mistrzostwa.
Przed weekendem zapowiadano, że Brazylia dostarczy nam deszcz. I o ile w piątek było sucho, to w pozostałych dniach podziało się sporo, m.in. przez pogodę. Po wielu kontrowersjach w USA i Meksyku związanych z Verstappenem Formuła 1 wybrała się na legendarny obiekt Interlagos, położony na przedmieściach Sao Paulo. Przewaga Holendra nad goniącym go Norrisem stopniała wówczas do 47 punktów. Niby to dużo, jednak Red Bull wcale nie przyspieszał, a Verstappen musiał coś z tym zrobić.
I tak o to w Meksyku postanowił pomóc Ferrari, aby zabrać punkty Norrisowi. Na początkowych okrążeniach Holender wypchnął dwukrotnie z toru swojego rywala do tytułu, za co dostał 20 sekund kary. Red Bull nie miał tempa, a Holender ukończył wyścig na 6. miejscu. Norris dojechał jako drugi i wszyscy kierowali oczy na Sao Paulo, gdzie wielokrotnie dochodziło do wielkiego ścigania.
Emocjonalny rollercoaster
W piątek odbył się jedyny trening oraz kwalifikacje do sprintu. Tę drugą sesję wygrał McLaren, blokując tym samym pierwszy rząd. Verstappen zakończył ją na 4. miejscu, co dawało mu szansę na powalczenie w sprincie. Sam sobotni wyścig nie ułożył się po myśli Holendra. Max długo nie mógł wyprzedzić jadącego na trzecim miejscu Leclerca, a gdy to zrobił (18. okrążenie), na torze pojawiła się wirtualna neutralizacja. Nie obyło się przy tym bez kontrowersji. Kilka minut później Holender miał na widelcu Lando Norrisa i jadącego przed nim Piastriego.
W McLarenie postanowili zamienić pozycjami kierowców, tak aby Piastri bronił pozycji przed Verstappenem. Tuż po tym na torze pojawił się wirtualna neutralizacja, która zabrała nam emocje. Pojawienie się VSC nie byłoby niczym dziwnym, bowiem blisko toru wyścig zakończył Nico Hulkenberg, ale wielu zastanawiało się, dlaczego czekano aż tak długo. W sobotę miały odbyć się kwalifikacje, teraz już do głównego wyścigu, ale nie doszły one do skutku z powodu wielkiej ulewy, która przeszła przez tor. Sesję przełożono na niedzielny poranek, a wyścig przesunięto z 18:00 na 16:30 polskiego czasu. Wszystko po to, aby zmieścić się w oknie pogodowym.
W deszczowych kwalifikacjach oglądaliśmy wiele wypadków, w tym jeden, który uniemożliwił dalszy udział Maxa Verstappena. Przed Holendrem swoje okrążenie rozpoczynał Lance Stroll, ale bardzo szybko je zakończył, rozbijając swój bolid w zakrętach Ayrtona Senny. Błyskawicznie wywieszona czerwona flaga w połączeniu z niewystarczającą ilością czasu na wznowienie zmagań oznaczała, że Verstappen, który był wówczas na 12. miejscu, odpadnie z Q2. To w połączeniu z karą +5 pozycji na starcie (wymiana silnika) oznaczało, że wystartuje do wyścigu z 17. pola. Norris wywalczył pole position i wszyscy już liczyli, o ile Brytyjczyk zminimalizuje straty w klasyfikacji. Nikt nie spodziewał się jednak takiego widowiska w wykonaniu Holendra.
Perfekcja i geniusz Maxa Verstappena
W wyścigu działo się wiele za sprawą deszczu, wypadków, błędów kierowców, ale przede wszystkim z brawurowej jazdy Verstappena. Holender przebijał się błyskawicznie, jeżdżąc przy tym bezbłędnie. Wiadomo, że opony musiały kiedyś zacząć się poddawać, ale Red Bull nie ściągnął Holendra na postój. Zrobiła to zdecydowanie większość, ale na torze pozostali Verstappen i duet kierowców Alpine. Ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, ale bardzo szybko dyrekcja wyścigu wywiesiła czerwoną flagę. Powodem była kraksa Franco Colapinto na wyjściu na prostą.
Verstappen i zawodnicy Alpine mogli wówczas bezkarnie wymienić ogumienie i przejechać na nim resztę wyścigu. Po wznowieniu rywalizacji prowadził Ocon, a za nim był kierowca Red Bulla. Wielu było zdziwionych, że Holender nie odrabia do Francuza, który imponował wówczas tempem. Sytuacja zmieniła się po kolejnej neutralizacji. Po wznowieniu Verstappen zaatakował do pierwszego zakrętu Ocona i nie oddał prowadzenia już do końca, kręcąc kilkanaście razy najszybsze okrążenie wyścigu. Alpine dowiozło jednak podwójne podium, bowiem na trzeciej lokacie uplasował się Pierre Gasly.
Co robił w tym czasie Norris? Tracił za każdym razem pozycje podczas restartu, nie brylował tempem, a gdy Verstappen obejmował prowadzenie, ten przestrzelił dohamowanie do pierwszego zakrętu i stracił kolejne lokaty.
Kosmiczna jazda Maxa Verstappena to prawdziwy majstersztyk, o którym będzie mówiło się latami. Ogromna waga tego zwycięstwa jest również kluczowa. Po tak źle wyglądającym weekendzie, po takiej formie McLarena i goniącego Norrisa, wskoczył do auta i zmiażdżył wszystkich. Ta wygrana to ogromny wzrost pewności siebie i przypieczętowanie kolejnego tytułu. Max musi zdobyć w Las Vegas trzy punkty więcej od Norrisa. Wówczas zostanie czterokrotnym mistrzem świata Formuły 1. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, kto ten tytuł zdobędzie.
Opublikuj komentarz