Kto ogląda Ekstraligę, ten się w cyrku nie śmieje. Festiwal żenady w Gorzowie

19 maja na Stadionie imienia Edwarda Jancarza w Gorzowie Wielkopolskim odbyć się miał mecz Stali z GKMem Grudziądz. Ostatecznie zawody nie doszły do skutku w pierwotnym terminie przez niekorzystne warunki atmosferyczne. Wszyscy liczyli na to, że we wtorek 28 maja pogoda nie pokrzyżuje szyków drugi raz i zawodnicy będą mogli pojawić się na gorzowskim torze. Tak się jednak nie stało i wiadomo już, że na sportowe starcie Gołębi z Żółto-Niebieskimi musimy czekać aż do rundy rewanżowej. Co doprowadziło do takiego stanu rzeczy? Odpowiedzi na to pytanie jest naprawdę wiele.

Źródło zdjęcia: IG slawekgkm

Zgodnie z planem żużlowcy mieli ruszyć do boju we wtorek o 18:00. Niestety znowu o sobie dała znać psotna pogoda. Około godziny 17:00 w Gorzowie Wielkopolskim zaczął padać deszcz, co sprawiło, że start zawodów przesunięto na 20:00. W międzyczasie na torze pojawiła się plandeka. Po kilkudziesięciu minutach zniknęła z nawierzchni, a deszcz przestał padać. Na torze rozpoczęto prace, a kibice z optymizmem zaczęli oczekiwać na inaugurację spotkania. Wszystko wskazywało na to, że zawody odbędą się bez większych zakłóceń. Sędzia Michał Sasień poinformował, że o 20:30 ma mieć miejsce próba toru. Mimo tego po raz kolejny wszystko się opóźniło. Obchód toru odbył się przed godziną 21:00, a w jej okolicach pojawił się problem w postaci awarii pulpitu sędziowskiego. Około 21:10 żużlowcy w końcu wyruszyli na próbę toru, lecz w tej grupie byli tylko zawodnicy gospodarzy. Goście uznali, że nie chcą uczestniczyć w próbie, więc na torze dwukrotnie pojawili się Stalowcy. Po naradzie oni również przyznali, że nie chcą jechać. Mimo tego sędzia uznał, że tor jest w pełni regulaminowy i nie ma przeciwwskazań, by mecz doszedł do skutku. Atmosfera w Gorzowie była jak w czeskim filmie- chyba nikt nie miał zielonego pojęcia, jak sytuacja wygląda naprawdę. Zatem nie może dziwić fakt, że trybuny opustoszały w ekspresowym tempie. Kibice nie chcieli być dalej świadkami tej żużlowej degrengolady. Niedługo przed godziną 22:00 poznaliśmy ostateczną decyzję arbitra. Mecz zakończył się… obustronnym walkowerem. Sędzia Sasień swoje stanowisko umotywował tym, że zawodnicy obu drużyn zgodnie stwierdzili, że tor jest niebezpieczny.

Tym samym doszło do kolejnej kompromitacji, jak twierdzą władze żużlowej centrali, najlepszej ligi świata. Zawodnicy odmówili jazdy i zdecydowanie mieli do tego prawo. Zacznijmy od tego, że po internecie krąży zdjęcie śrubokrętu wciśniętego tor, który jasno wskazywał na to, że tor jest nieregulaminowy.  To nie był jedyny kłopot z torem, więc wydaje się, że wbrew opinii niektórych kibiców i sędziego faktycznie nie nadawał się on do bezpiecznej jazdy. Wobec tego nasuwa się kilka pytań: Dlaczego przygotowano taki a nie inny tor? Dlaczego byliśmy świadkami takiego organizacyjnego chaosu? Czemu tak długo trzymano kibiców w niepewności? Co było prawdziwym powodem przyznania przez sędziego obustronnego walkowera? Niewykluczone, że nigdy nie poznamy na nie odpowiedzi i to, co stało się w Las Vegas pozostanie w Las Vegas. Istotne jest jednak to, że w wyniku takiego werdyktu arbitra na konto podmiotu zarządzającego od obu stron powinna wpłynąć kwota 300 000 zł, więc jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Najbardziej w tym wszystkim szkoda kibiców, którzy znowu zostali oszukani przez władze ligi. Naprawdę żal patrzeć na to, co ostatnimi czasy dzieje się z czarnym sportem. Głosy oburzenia fanów nie docierają do pewnych osób, które po prostu wolą je ignorować i żyć w przekonaniu, że w Polsce mamy najlepszą żużlową ligę świata. Prawda jest jednak taka, że organizacyjnie te rozgrywki to jedna wielka katastrofa i pod tym względem zdecydowanie sporo im brakuje do miana najlepszych.

AKTUALIZACJA: Dzień po meczu władze Stali stanowczo zdementowali, że drużyna odmówiła jazdy w meczu. Kierownik Żółto-Niebieskich Krzysztof Orzeł podpisał oświadczenie, które mówiło, że według zawodników tor był trudny do jazdy w czterech. Tak więc łatwo wywnioskować, że sędzia dokonał nadinterpretacji. Jak widać ta farsa ma swój dalszy ciąg i możliwe, że w najbliższych godzinach poznamy nowe fakty związane z wczorajszym wydarzeniem.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL