Swoboda, młociarze i sztafeta walczą dalej, czyli wszystko zgodnie z planem. Lekkoatletyka na igrzyskach – dzień 2.

SESJA PORANNA

Młociarze zgodnie z planem, chociaż nie bez problemów

Już o 10:10 wystartowała grupa A eliminacji rzutu młotem mężczyzn, a w niej nasz Wojciech Nowicki. W pierwszym rzucie broniący tytułu z Tokio Polak wyrzucił młot poza promień, przy czym prawie zmasakrował sędziego. Drugi rzut był już lepszy – 76,32 m. I to właśnie z takim wynikiem nasz reprezentant zakończył ten dzień.

– Nie mogłem się odnaleźć w kole, złapać swojego ustawienia. Miejmy nadzieje, że z tym wynikiem uda się wejść do finału, a tam będzie dużo lepiej. Ten rzut na 76 metrów był totalnie zachowawczy, aby zaliczyć. Dzisiaj rzucałem mocno nijak, nie jak ja i będę musiał poczekać – tłumaczył Nowicki w rozmowie z dziennikarzem Eurosportu.

W grupie B do rywalizacji młociarzy dołączył także Paweł Fajdek. Konkurs nie szedł jednak po jego myśli. Pięciokrotny mistrz świata spalił dwie pierwsze próby. W tym momencie wielu kibiców miało przed oczami obrazki z Londynu i Rio, kiedy Fajdek będący faworytem do olimpijskiego medalu żegnał się z Igrzyskami już w eliminacjach. Tym razem Polak wytrzymał presję, rzucając 76,56 m w ostatniej próbie. Całe kwalifikacje wygrał główny kandydat do złota na tych igrzyskach, Ethan Katzberg z wynikiem 79,93 m. Drugie miejsce dość niespodziewanie zajął jego rodak Rowan Hamilton (77,78 m), a czołową trójkę uzupełnił Mykhaylo Kokhan z Ukrainy (77,42 m). Polacy uplasowali się na dziewiątym i dziesiątym miejscu.

Klęska i nieeleganckie zachowanie w strefie wywiadów

Chwilę później ruszyły eliminacje skoku wzwyż pań, w których udział brała Maria Żodzik. Rekord życiowy urodzonej na Białorusi zawodniczki to aż 1,97 metra, stąd kibice pokładali spore nadzieje w jej występie na igrzyskach. Niestety, okazał się on sporym rozczarowaniem. Nasza reprezentantka przeskoczyła odległość 1,83 m w drugiej próbie, a następnie zaliczyła trzy zrzutki na 1,88, tym samym żegnając się z Igrzyskami. Żodzik zaprezentowała się słabo nie tylko na stadionie, ale też w strefie wywiadów, przez którą przeszła bez słowa, nie mówiąc do dziennikarzy chociażby zwykłego „nie, dziękuję”.

Przegrany bieg to nie koniec szans na awans

Po 11. odbyły się trzy biegi eliminacyjne na 1500 metrów. Niestety ani Filip Rak (3:38.12), ani Maciej Wyderka (3:38.79) nie dali rady uplasować się w czołowej szóstce, dającej bezpośredni awans do półfinału. Mają jednak szczęście, gdyż dzięki zmianie zasad, będą mieć okazję do poprawy w jutrzejszych repasażach. Najlepszy czas eliminacji (3:35.21) osiągnął Ermias Girma z Etiopii. Broniący tytułu zdobytego na Igrzyskach w Tokio Norweg Jakob Ingerbrigtsen spokojnie awansował do kolejnego etapu, finiszując w swoim biegu na trzecim pozycji.

Swobodny awans Ewy Swobody

W eliminacjach biegu na 100 metrów pań udział wzięły dwie Polki. Pierwszą z nich była Ewa Swoboda. Polka wyprzedziła na finiszu Dinę Asher-Smith z Wielkiej Brytanii i wygrała swój bieg z najlepszym w sezonie czasem 10,99. Dużo słabiej poszło za to Magdalenie Stefanowicz, która na metę dobiegła dopiero siódma i ze stosunkowo słabym czasem 11,47 pożegnała się z rywalizacją już na początkowym etapie. Najlepszym wynikiem eliminacji może się pochwalić Josee Marie Ta Lou z Wybrzeża Kości Słoniowej (10,87 sekundy).

SESJA WIECZORNA

Piekielnie szybki bieg i rekord świata już w eliminacjach

Emocje dla polskich kibiców rozpoczęły się o 19:10, kiedy na starcie zjawiła się polska sztafeta mieszana 4×400 w rezerwowym składzie: Maksymilian Szwed, Marika Popowicz-Drapała, Karol Zalewski i Justyna Święty-Ersetic. Przed ostatnią zmianą zajmowaliśmy czwarte miejsce, ale niestety Justyna nie wytrzymała tempa i nie tylko nie złapała Francuzki i Belgijki, ale też dała się wyprzedzić reprezentantce Jamajki. Bieg był jednak bardzo szybki, dlatego nasza sztafeta zmieściła się w dwójce przegranych z najlepszymi czasami. Wygrali Amerykanie, ustanawiając rekord świata, który wynosi od teraz 3:07.41.

Druga szansa

Chwilę później odbyły się eliminacje 800 metrów kobiet. W drugim biegu startowała Anna Wielgosz. Polka dobiegła do mety na ósmym miejscu z czasem 2:02.54 i podobnie jak Wyderka i Rak pobiegnie w jutrzejszych repasażach.

Klęska w pchnięciu kulą

Na drugą szansę nie mogą za to liczyć nasi kulomioci. Trzeba to powiedzieć jasno – w tej konkurencji świat nam po prostu odjechał i na tych igrzyskach było to widać jak na dłoni. Zarówno Michał Haratyk, jak i Konrad Bukowiecki, nawet nie zbliżyli się do minimum kwalifikacyjnego (21,35 m). Wyniki odpowiednio 19,94 oraz 18,83 dały im miejsca w trzeciej dziesiątce łączonej klasyfikacji obydwu grup. Najdalszym pchnięciem dnia popisał się Leonardo Fabbri z Włoch (21,76 metra).

Olimpijski debiut Darii Zabawskiej bez powodzenia

W międzyczasie zainaugurowano także rywalizację w rzucie dyskiem kobiet. Daria Zabawska rozpoczęła nieco leniwie. Jej dysk wylądował wyraźnie przed granicą 60 metrów. Ostatecznie wyśrubowała swój wynik do 60,86 metra, co jednak nie pozwoło jej nawet zbliżyć się do awansu. Do tego byłoby konieczne znaczne poprawienie rekordu życiowego. Najlepszy rezultat osiągnęła Amerykanka Valarie Allman (69,59 m). Zabawska zakończyła swoj udział w igrzyskach na 20. miejscu. Nasza zawodniczka nie jest jednak mocno zmartwiona niepowodzeniem. Był to jej olimpijski debiut i cieszy ją sam fakt, że udało jej się na nie zakwalifikować, co przed sezonem uważała za cel minimum.

Pierwsze medale

Dzień zwieńczył pierwszy bieg, w którym rozdawano medale, czyli finał 10000 metrów mężczyzn. Złoty medal powędrował do Joshui Cheptegeia z Ugandy, który wynikiem 26:43.14 ustanowił nowy rekord olimpijski. Walka o srebro trwała do samego końca. Ostatecznie to Etiopczyk Berihu Aregawi minimalnie wyprzedził Amerykanina Granta Fishera. 

Joshua Cheptegei of Team Uganda

Foto: Christian Petersen / Getty Images

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL