„Cieszymy się z awansu, ale nie ze sposobu w jaki go uzyskaliśmy”. Wygrana Zorii, awans Slavii.

Na świecącym pustkami stadionie w Lublinie dobiegło końca spotkanie rewanżowe rundy play off eliminacji Ligi Europy. Występująca formalnie w roli gospodarza ukraińska Zoria Ługańsk starała się odrobić straty z pierwszego meczu i wywalczyć awans do fazy grupowej. Wbrew pozorom do osiągnięcia sukcesu nie brakowało im tak wiele, jednak ostatecznie to czeska drużyna okazała się lepsza w dwumeczu i sięgnęła po zasłużoną kwalifikację. Piłkarze Zorii będą musieli zadowolić się grą w Lidze Konferencji.

Ze względu na trwającą na Ukrainie wojnę, Zoria Ługańsk swoje spotkania rozgrywa w Polsce, na lubelskiej Arenie. Tym razem nad Bystrzycą przyszło im podejmować wicemistrzów Czech – Slavię Praga. Pomimo, że do Lublina przyjechały dwa naprawdę niezłe zespoły, to jednak spotkanie nie wzbudziło specjalnego zainteresowania kibiców. Frekwencję na stadionie trudno nawet porównywać z tą podczas meczów lokalnego Motoru.

W pierwszym meczu, w Pradze, Slavia wygrała dwa do zera i to właśnie czeski zespół był zdecydowanym faworytem do awansu. Zwłaszcza, że ukraiński zespół przystąpił do zmagań osłabiona kontuzjami.

Tak jak oczekiwano, początek meczu to przewaga zespołu z Pragi. Zawodnicy Slavii nie potrafili jednak przekuć posiadania piłki na bramki. Tymczasem gospodarze, którzy mieli akcji zdecydowanie mniej, to potrafili robić z nich niebezpieczne okazje. W 32 minucie jeszcze daleko przed polem karnym Slavii Danyil Alefirenko podał do przebiegającego obok Denysa Antyukha i natychmiast otrzymał piłkę z powrotem. Podbiegł jeszcze kilka metrów i oddał strzał, a uderzona z daleka piłka powędrowała do siatki, ku zaskoczeniu wszystkich widzów.

Dziewięć minut później znów zrobiło się niebezpiecznie pod bramką Slavii. Tym razem Roman Vantukh wślizgiem i wygarnął piłkę spod nóg zawodnika z Pragi, a znany nam już z poprzedniej akcji Antyukh niezatrzymywany przebiegł z piłką pół boiska i zlewej strony wpadł w pole karne. Wyszedł na sam na sam z bramkarzem i strzelając pod ostrym kontem wzdłuż linii końcowej zmieścił piłkę przy bliższym słupku. Wszyscy byli w szoku. Skazywana na straty Zoria, pomimo przewagi umiejętności graczy, Slavii prowadziła już dwa do zera. W dwumeczu był remis. I przy takim stanie piłkarze zeszli do szatni na przerwę.

Początek drugiej połowy to wręcz miażdżąca dominacja Slavii, która jednak nie miała przełożenia na wynik. Czasem Zorya wyprowadzała kontrataki. W 60 minucie spotkania Vantukh przeprowadził szybki kontratak lewy skrzydłem i choć stracił piłkę tuż przed polem karnym, to zdołał ją jeszcze dwa razy odzyskać (i ponownie stracić) już w obrębie szesnastki.

Trzy minuty później gorąco zrobiło się w polu karnym gospodarzy. Wysoka wrzutka z prawej strony. Po drugiej stronie boiska akcję zamykał Matěj Jurásek, obchodzący dzień wcześniej dwudzieste urodziny napastnik oddał na wślizgu strzał – dośrodkowanie wzdłuż linii końcowej boiska. Piłka minęła bramkarza, ale na posterunku był obrońca Zorii, który wybił piłkę główką. Dobijać próbował dwukrotnie norweski pomocnik Christos Zafeiris, ale w obu sytuacjach czujny był bramkarz gospodarzy Turbayevskyi i ostatecznie piłka wyszła na rzut rożny.
Slavia ciągle atakowała i w 83 minucie ich starania wreszcie przyniosły efekt w postaci bramki na 2:1. Wrzutka w pole karne, strzał główką Juráseka zza pleców obrońcy i piłka trafiła do siatki.

W 86 minucie gospodarze mieli szansę ponownie doprowadzić do remisu w dwumeczu. Po rzucie rożnym Slavii wyprowadzili kontratak po skrzydle. Podana piłka kozłując minęła obrońcę Slavii i goniony przez defensywę gości Gorbach wyszedł sam na sam z bramkarzem. Obrońca Slavii zdążył jeszcze zrobić wślizg, ale młody Ukrainiec i tak oddał strzał, ten został jednak wybroniony przez bramkarza.

Na koniec meczu Slavia oddała gospodarzom inicjatywę gry, ci jednak nie zdołali już nic więcej zdziałać i tym samym musieli zadowolić się przejściem do Ligii Konferencji. Slavia zaś pomimo przegranego spotkania mogła świętować awans do fazy grupowej Ligi Europy.

„Cieszymy się z awansu, ale nie ze sposobu w jaki go uzyskaliśmy” – podsumował mecz na konferencji prasowej trener zespołu z Pragii, Jindřich Trpišovský. Zapytany o gorszą dyspozycję zespołu złożył to po trosze na karb małego doświadczenia zawodników. Zwrócił również uwagę, że w uratowaniu wyniku jego zespołowi pomogły zmiany w przerwie i świeżość wprowadzonych zawodników oraz większa koncentracja z która wyszli na drugą połowę. W szatni nieocenione okazało się także wsparcie siedzącego dziś na ławce kapitana zespołu Jana Bořila.

Antonik

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL