Liverpool wygrywa z Luton Town. Mistrzowska druga połowa „The Reds”.

Liverpool dalej niepokonany na własnym terenie. „The Reds” wygrali z Luton Town 4:1, po kapitalnej drugiej połowie. Beniaminek Premier League poraz kolejny postawił się jednemu z kandydatów do Mistrzostwa Anglii.

Źródło: Facebook Liverpoolu

Kto zawinił przy straconej bramce Liverpoolu?

Ładną oraz składną akcje przeprowadziło Luton. Doughty, Chong i Woodrow świetnie wykorzystali przestrzeń, którą zrobili im piłkarze Liverpoolu. Jarell Quansah przegrał pojedynek siłowy z Cauley’em Woodrowem, który dostał podanie od Doughty’ego zagrywając na wolną przestrzeń do Chonga. Po tym wszystkim padła bramka, a nie pomogła również fatalna interwencja Kellehera. Trzeba również zauważyć, że gdy Chong i Doughty rozgrywali między sobą piłkę przy linii autowej za bardzo skupili się na nich Endo, Bradley i Mac Allister. Endo powinien zagrać w tej sytuacji trochę głębiej pola karnego co zneutralizowało by możliwości Luton na stworzenie akcji podbramkowej.

Źródło: Screen z oficjalnego kanału na YouTube Liverpoolu

Elliott największym wygranym tego meczu.

20 – letni Angielski skrzydłowy w tym meczu zastąpił pauzującego Mohameda Salaha. Jak widać, wszedł w tę rolę mistrzowsko. Przy tworzeniu sytuacji brał w nich aktywny udział. Zanotował w meczu osiem kluczowych podań. Takiego meczu w tym sezonie nie miał nawet Salah. Przy lepszej skuteczności strzeleckiej Bradleya i Gakpo mógł mieć dwie asysty w tym meczu.

Strzelony gol? Coś cudownego. Skorzystał z zamieszania w polu karnym i słabym wybiciu piłki przez jednego z obrońców Luton, co pozwoliło mu kopnąć piłkę w lewy górny róg bramki. Można powiedzieć, że Harvey strzela tylko ładne gole. W meczu z Crystal Palace, gdy wszedł z ławki również popisał się świetnym uderzeniem tym razem zza pola karnego i dał zwycięstwo swojej drużynie.

Dostaje on mniej czasu na boisku względem poprzedniego sezonu, a i tak pokazuje, że jest lepszym zawodnikiem niż sprzed roku. Przy ewentualnym odejściu Salaha latem z Liverpoolu to właśnie Elliott może wejść w jego buty.

Źródło: Facebook Liverpoolu

Kolejny bardzo dobry mecz zaliczył Alexis Mac Allister. Argentyńczyk popisał się świetnymi dwoma asystami w tym meczu. Pierwsza była z rzutu rożnego, a druga po rzucie z autu Bradleya. Alexis dostał idealne podanie na prawą nogę i uderzył piłkę w powietrzu, posyłając ją w pole karne na główkę Gakpo. Pomocnik Liverpoolu zaczął lepiej grać bez Szoboszlaia który leczy kontuzje. Wcześniej się dosyć mocno gubił na boisku, a teraz widać że czuje się coraz pewniej jednak traci on nadal sporo piłek. Wydane 42 miliony na tego zawodnika powoli zaczynają się spłacać. Kibice mogli oczekiwać od Mac Allistera więcej, bo jednak w Brighton i reprezentacji Argentyny pokazywał światowy poziom pod każdym względem.


Nogi z gazu również nie zdejmuje Conor Bradley. Irlandczyk przez absencję Trenta Alexandra Arnolda dostaje szansę od Kloppa, której nie marnuje. Ten chłopak ma po prostu wszystko, żeby zostać piłkarską gwiazdą. Porusza się po całym boisku, jego zejścia do środka, uruchamiając swój drybling jest czymś niezwykłym. Wykonuje on to wszystko z dużą lekkością co pokazuje, że praca z Jurgenem jest idealnym połączeniem i ten sezon na pewno będzie ogromną lekcją na przyszłe lata. Widać również podobne cechy u Bradleya i Trenta. Obaj potrafią bardzo dobrze strzelać celnie na bramkę rywali. Pomaga to Liverpoolowi, bo nie muszą polegać tylko i wyłącznie na ofensywie, która ma swoje gorsze momenty. Klopp aktualnie nie musi się martwić o ten element drużyny. Gdy Trent Alexander-Arnold wróci po kontuzji, to będzie mógł go przesunąć na linię pomocy, gdzie Anglik spisuje się wyśmienicie.

Przed Liverpoolem niedzielny finał z Chelsea o EFL Cup. Zabraknie sporej części zawodników, którzy odgrywają tutaj pierwsze skrzypce. Drużyna Pochettino jest nieobliczalna i nigdy nie wiadomo co pokażą w kolejnym meczu. Mecz będzie zacięty, ale faworytem jest Liverpool jednak przez brak kilku zawodników mogą mieć ciężki orzech do zgryzienia.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL