Lubię bułki z sezamem. Menu między słupkami. (Felieton) (reprezentacja Polski)

Pewnego pięknego niedzielnego poranka wstałem z łóżka, pościeliłem je i pomyślałem; „kurde, może by tak napisać felieton”. Bez większego zastanowienia tak też sobie postanowiłem, i oto dzisiaj przychodzę z materiałem, pod którym trudno było mi się podpisać, a nazwanie tego udanym felietonem, można uznać za sporą nadinterpretację. Niemniej jednak zapraszam na garść durnych rozważań o polskiej piłce, przysłowiach wymyślanych na szybko i (wydaje mi się) aspekcie psychologicznym.

Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż ten materiał niewłaściwie aplikowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu. (Współczuję ludziom, którzy wszystko tu następujące czytają nieironicznie)

Co w trawie leży

Reprezentacja Polski – nasza „duma narodowa” ostatnio pod ostrzałem, wręcz salwą krytyki. PZPN i kadra wygląda dokładnie odwrotnie, do obrazu jak powinna. Nasi kochani kopacze za bardzo wzięli sobie do głowy sentencję „odkryj w sobie dziecko”, więc co zgrupowanie przechodzą przemianę z rosłych mężczyzn, aż po chłopców do bicia. PZPN też nie „siedzi bez niczego”. Całość swoimi sławetnymi już wywiadami okrasza Michał P., podejrzany o brak umiejętności prowadzenia drużyny o wyższym (zdawałoby się) poziomie niż ekstraklasowy średniak. Niedawno selekcjoner udzielił wywiadu dla „Weszło”. Słowa o hierarchii między słupkami stały się pożywką dla okrutnych niewdzięczników, a więc tak zwanych wymagających kibiców, którym zależy na losach reprezentacji i dziennikarzy (szkoda komentować co to za ciemna kreatura).

Marcin Bułka

Marcin Bułka. Polski kibic patrzy na Bułkę, i widzi wysokiego Polaka, który zgrabnie muruje bramkę Nicei, topowego klubu z jednej z najlepszych lig świata. Polaka, który gra sezon życia, jest postrachem i pierwszym jeźdźcem nieskuteczności napastników przeciwnika. Wielkiego rycerza odbijającego zbroją wszystkie pociski, uwijającego się przed linią bramkową aby powstrzymać każdy strzał. Po prostu – ideał. Michał Probierz widzi natomiast… bułkę. Zwykłą bułkę z sezamem. Pasożyta, który mimo wspaniałej formy jest tylko kawałkiem kartki z jego tabelki z hierarchią.

Jak to jest możliwe, że trener, selekcjoner, tak bardzo obrzydza reprezentację Polski? Statystyczny Marcin Bułka, jeśli już łaskawie zostanie powołany, będzie uważał to jako karę, lub bynajmniej nie przyjemność lub zaszczyt.

Marcin Bułka – dekompozycja

Paradoksalnie, Bułka ostatnią bramkę stracił dzisiaj, natomiast Drągowski (bo jak każdy wie o niego się rozchodzi) około 20 dni temu. Jako didaskalia, z czysto kronikarskiego obowiązku można wspomnieć, że Drągowski od około 20 dni zmaga się z kontuzją (możliwe że dlatego nie stracił bramki). Proszę się nie denerwować, ja jedynie starałem się zrekonstruować tok myślowy Michała Probierza, nowego oświeconego polskiego footballu.

Wyjąć z pieca

Bułka to stosunkowo młody i średnio doświadczony bramkarz. Nie można odmówić mu zapału i inteligencji, tej również pozaboiskowej. Wciąż jednak możliwe, że nie wyrobił sobie wewnętrznego spokoju i za dużo czasu spędza w internecie i mediach społecznościowych, czytając skrajne komentarze. Ostanie 2 mecze to plama na wspaniałej serii Polaka, a więc 8 spotkań z rzędu „na czysto”. Bułka stracił odrobinę pewności. Trzeba teraz trzymać kciuki aby oczyścił głowę ze sprzecznych emocji i wciąż pracował, bo w końcu Polska bramkarzami stoi.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL