Międzynarodowy dzień trenera – co trenerzy polskiej kadry zrobili dla reprezentacji?
Dzisiaj, a więc 15.11 obchodzimy międzynarodowy dzień trenera. Z tej okazji warto spojrzeć wstecz i przypomnieć sobie sukcesy jak i porażki ostatnich trenerów reprezentacji. Zaczynamy!
Adam Nawałka
Adam Nawałka – przez wielu nazywany najlepszym trenerem minionej dekady. Za sterami wytrzymał aż do końca mundialu 2018, który nie trzeba przypominać, zakończył się totalnym fiaskiem. Największe sukcesy? Historyczny ćwierćfinał EURO, jak również (nie mogło się obyć bez) epokowe zwycięstwo nad mistrzami świata, Niemcami, 2:0. Zapamiętany jaki trener stanowczy, poukładany a także pewien swego. Preferował wynik niż liczbę zapakowanych bramek. Był człowiekiem który znalazł się w dobrym miejscu w dobrym czasie.
Jerzy Brzęczek
Kontrowersyjny, groteskowy, komiczny. Jego niepoważne cechy można mnożyć w nieskończoność. W pamięci kibica, wydawałoby się, jest selekcjonerem z przypadku, doklejonym na siłę. Pod jego wodzą Polska grała na tyle, ile miała potencjał. Nic więcej i nic mniej. Najprawdopodobniej zostanie zapamiętany jako „wuja Błaszczykowskiego”, czy po prostu trenera przejściowego który odegrał swoją pozornie mało znaczącą rolę.
Paulo Sousa
Ze wszystkich wymienionych trenerów, nie ma chyba postaci która generowałaby tak wiele uczuć. Z jednej strony „trener który zawalił EURO”. Z drugiej zaś strony potrafił remisować z wielkimi potęgami i nastawić Polskę na ofensywną piłkę. Każdy odbiera go według własnego gustu i poziomu niesmaku, jaki bez wątpienia pozostawił po sobie odchodząc z polskiej kadry, aby objąć Flamengo, które zaoferowało więcej zielonych. Czysto sportowo raczej się broni. Faktycznie, Polska traciła bramki, aczkolwiek poukładana ofensywa przeważnie rekompensowała straty. Obrzydliwym gestem z jego strony był akt tchórzostwa i brak konsekwentności.
Czesław Michniewicz
Jeden z największych „ludzi-memów” w polskiej piłce nożnej w ostatnich latach. Popularny Czesio swoją jaskrawą przeszłością karmił media, samemu początkowo zajmując się drużyną z całkiem zadowalającym skutkiem. Wywalczył w barażu awans na Mistrzostwa Świata, utrzymał Polskę w dywizji A Ligi Narodów (przy ewentualnym awansie drogą barażową, będzie można zaliczyć mu „asystę”) i najważniejsze, awansował do ⅛ Mistrzostw Świata. Byłby wspaniałym trenerem, gdyby nie katorżniczy styl reprezentacji, która męczyła się w każdym aspekcie gry za kadencji Michniewicza. Odszedł w atmosferze konsternacji i początkowo nikt nie rozumiał dlaczego prezes PZPN postanowił rozwijać układ. Wszystko okazało się jasne niedługo potem. Nadchodził…
Fernando Santos
Portugalski trener, który zdawałoby się „nakłamał sobie w CV”. Jeden z najbardziej rozczarowujących trenerów w zestawieniu z oczekiwaniami jakie przed nim postawiono. Santos nie zrobił prawie nic (dosłownie) i wyleciał z reprezentacji szybciej niż się tam znalazł. Kompromitujące zwycięstwa, fatalne porażki. Za panowania Santosa nie było ani ofensywnie, ani atrakcyjnie dla oka, ani skutecznie. To musiało się tak skończyć.
Michał Probierz
Selekcjoner, który ma posprzątać cały bałagan narobiony przez ostatnich szkoleniowców. Zadanie wydaje się być niemożliwe gdy nie problem jest w liściu, a uschniętym pniu. Probierz dopiero zaczyna swoją przygodę z seniorską kadrą, i niezasadne byłoby wystawienie mu nieodwracalnej opinii po dwóch meczach. Probierz ma własny pomysł, a jego realizacja ma obejmować zbliżające się 90 minut przeciwko Czechom na Narodowym.
Trenerzy kadry to całkiem obszerny temat. W zaledwie 10 lat, przez polską reprezentację przewinęło się aż 6 trenerów. W zestawieniu z nacjami takimi jak Niemcy (3 trenerów przez ostanie 17 lat) czy Francja (ten sam trener od 2012), wypadamy całkiem niekorzystnie. Kolejne zmiany wydają się być tyłkiem na gorsze. Czy owa dekadencka seria zostanie przełamana przez Probierza? Dla dobra kadry i rozwoju polskiej piłki – oby.
Opublikuj komentarz