Ranking faworytów nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich [cz.1]
foto: NordicFocus
Nowy sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich zbliża się wielkimi krokami. Jak co roku o tej porze, słynny #skijumpingfamily na Twitterze został zalany predykcjami dotyczącymi tego, kto tym razem sięgnie po Kryształową Kulę. Jest to więc idealna okazja, aby przyjrzeć się dyspozycji poszczególnych skoczków i wyróżnić tych najmocniejszych w subiektywnym rankingu. Czy Marius Lindvik podtrzyma fantastyczną formę z Letniego Grand Prix? A może pokona go ktoś z wielkiej trójki – Kraft, Kobayashi, Granerud lub jeszcze inny zawodnik?
Czarny koń: Kristoffer Eriksen Sundal (Norwegia)
Sundal pojawił się w Pucharze Świata zaledwie dwa lata temu i od tego czasu jego status w świecie skoków rośnie praktycznie z miesiąca na miesiąc. Podczas swoich pierwszych startów, na początku sezonu 2022/2023, był w stanie plasować się na granicy drugiej i trzeciej dziesiątki, a już w marcu 2023 roku zaczął wskakiwać do TOP10. W ubiegłym sezonie wykonał kolejny, wyraźny krok do przodu. Aż trzykrotnie stanął na podium – był trzeci w Willingen i Sapporo oraz drugi w Oslo. Cały sezon zakończył z dorobkiem 458 punktów, który byłby jeszcze bardziej okazały, gdyby nie kontuzja łąkotki odniesiona w prologu przed drugim konkursem w stolicy Norwegii.
Norweg powrócił do rywalizacji podczas Letniego Grand Prix w Wiśle i już wtedy prezentował się całkiem dobrze, zajmując 7. i 6. miejsce. W Klingenthal, gdzie obsada faktycznie przypominała już zawody najwyższej rangi, Sundal zaprezentował się jeszcze lepiej, kończąc na 5. pozycji. Bardzo dobrą formę potwierdził także podczas rozegranych w Oslo mistrzostw Norwegii. Sięgnął tam po srebrny medal, przegrywając tylko z rewelacyjnym Mariusem Lindvikiem.
Konsekwentny kilkuletni progres oraz dobra forma na jesieni sprawiają, że Sundal wyrasta na głównego kandydata do miana czarnego konia nadchodzącego sezonu. Oczywiście 23-latek nie prezentuje jeszcze poziomu pozwalającego na walkę o Kryształową Kulę czy podium klasyfikacji generalnej, ale przy kontynuowaniu tendencji zwyżkowej z ostatnich kilkunastu miesięcy być może byłby w stanie zakręcić się w okolicach najlepszej dziesiątki.
10. Pius Paschke (Niemcy)
34-letni Niemiec jest przykładem zawodnika, który odpalił dopiero pod koniec kariery. Na pierwszy sezon przeskakany w całości w Pucharze Świata musiał poczekać aż do sezonu 2019/2020, w trakcie którego miał już 29 lat. Rok później spisał się jeszcze lepiej, wskakując do czołowej piętnastki klasyfikacji końcowej. Kolejne dwa sezony to bardzo podobna historia. Niemiec zaczynał zimę z wysokiego „C”, po to, by później zaliczać gigantyczny regres i kończyć sezon w Pucharze Kontynentalnym.
Latem 2023 roku, kiedy Paschke nie został powołany do kadry A, wydawało się, że jego kariera zmierza powoli ku końcowi. Dobre skoki w Letnim Pucharze Kontynentalnym zapewniły mu jednak miejsce w drużynie na pierwszy period zmagań najwyższej rangi. Skoczek z Kiefersfelden wykorzystał tę szansę najlepiej, jak się tylko dało. Podczas inauguracji w Ruce po raz pierwszy stanął na podium, a kilka tygodni później w Engelbergu odniósł swoje premierowe zwycięstwo. Co prawda po Turnieju Czterech Skoczni forma Niemca znowu spadła, ale nie na tyle, by ten nie był w stanie regularnie punktować. Ostatecznie Paschke zakończył sezon z dorobkiem 778 punktów, zajmując 10. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Lato pokazało, że reprezentant Niemiec wciąż jest w stanie nawiązywać walkę z najlepszymi. W Hinzenbach był dwukrotnie ósmy, a w Klingenthal otarł się o podium, zajmując czwarte miejsce. Jeszcze lepiej było w konkursie mikstów, gdzie Niemcy odnieśli zwycięstwo, a Paschke osiągnął najwyższą indywidualną notę spośród wszystkich zawodników. W serii próbnej przed konkursem o mistrzostwo Niemiec ponownie zadziwił skokowy świat, pokonując resztę kadrowiczów o kilkanaście punktów. W samych zawodach sięgnął po brązowy medal, przegrywając z Andreasem Wellingerem oraz minimalnie z Karlem Geigerem. Poziom maksymalny Niemca jest więc na tyle wysoki, że jeżeli w przeciągu kilku tygodni pomiędzy krajowym czempionatem a inauguracją Pucharu Świata z jego formą nie wydarzyło się nic złego, to może on wejść w nowy sezon z podobnym rozmachem, jak przed rokiem.
9. Johann Andre Forfang (Norwegia)
Ubiegły sezon był dla Forfanga w pewnym sensie przełomowy. Reprezentant Norwegii przerwał ciągnący się od grudnia 2018 roku okres bez miejsca na podium w Pucharze Świata. Uczynił to w spektakularnym stylu, miażdżąc rekord skoczni w Willingen i triumfując aż o 31 punktów na drugim Ryoyu Kobayashim. To wydarzenie odblokowało Forfanga na tyle, że ten stanął jeszcze na podium w Oslo (zwycięstwo) i w Planicy (3. miejsce). Całą zimę 2023/2024 zakończył na 7. miejscu, jako lider swojego zespołu.
Norweg kontynuował świetne wyniki również latem, będąc dwukrotnie czwarty w Wiśle oraz dziewiąty w Klingenthal. Nieco słabiej było na mistrzostwach Norwegii w Oslo, gdzie Forfang zajął dopiero 6. miejsce. W przypadku tak chimerycznego zawodnika nie ma jednak sensu wyciągać zbyt daleko idących wniosków z pojedynczych gorszych skoków. Najprawdopodobniej Norweg zaliczy kolejny sezon zakończony w ścisłej czołówce, ale sporadyczne wpadki nie pozwolą mu włączyć się do walki o Kryształową Kulę. Jeśli jednak trafi z formą na mistrzostwa świata, to będzie tam jednym z głównych kandydatów do medali na obydwu obiektach.
8. Daniel Tschofenig (Austria)
22-latek uchodził za spory talent praktycznie od początku kariery. Już w swoim debiutanckim sezonie wskoczył do czołowej dziesiątki zawodów Rasnovie. Rok później w imponującym stylu wywalczył komplet złotych medali na Mistrzostwach Świata Juniorów w Zakopanem. Na początku 2023 roku został pierwszym zawodnikiem urodzonym w XXI wieku, któremu udało się stanąć na podium Pucharu Świata, zajmując 3. miejsce w Lake Placid. Od tego momentu Tschofenig utrzymuje status skoczka należącego do światowej czołówki. Mimo to, ubiegły sezon, zakończony przez Austriaka na 11. miejscu, można uznać za małe rozczarowanie. Tschofenig zdobył mniej punktów niż rok wcześniej i nadal nie doczekał się premierowego zwycięstwa w Pucharze Świata.
A jak wyglądała jego forma w sezonie letnim? Austriak rozpoczął go od weekendu w Hinzenbach, gdzie wracał do stawki po kontuzji. Od razu zmiótł konkurencję, wygrywając sobotnie zmagania z przewagą 13,6 punktu nad drugim Wellingerem. Kolejne dwa konkursy to odpowiednio 4. i 7. miejsce. Były to jednocześnie jego ostatnie występy tego lata, na mistrzostwach Austrii już nie wystartował.
Wydaje się, że Tschofenig jest w idealnym wieku, aby wykonać kolejny krok do przodu i zacząć walczyć o absolutnie najwyższe cele, w tym upragnioną wygraną w konkursie indywidualnym Pucharu Świata. Spore nadzieje może pokładać także w Mistrzostwach Świata w Trondheim. W końcu to właśnie na przebudowanej Granasen osiągnął swój życiowy rezultat – 2. miejsce w marcu tego roku.
7. Jan Hoerl (Austria)
Hoerl jest kolejnym zawodnikiem w tym zestawieniu, który ma za sobą zdecydowanie najlepszy sezon w karierze. Austriak wreszcie przeskakał niemalże całą zimę jako zawodnik ścisłej czołówki. Zwyciężył w konkursach w Innsbrucku i Lahti, a łącznie stanął na podium aż 8 razy. Wszystko to złożyło się na fenomenalne 4. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata z dorobkiem 1140 punktów.
Lato w wykonaniu Hoerla także wyglądało dosyć obiecująco, chociaż nie wybitnie. 26-latek wystartował w pięciu z dziewięciu rozegranych konkursów i jako jedyny do samego końca miał matematyczne szanse na odebranie Pawłowi Wąskowi zwycięstwa w klasyfikacji generalnej. Zawody na Vogtland Arenie nie wypadły jednak po jego myśli. Słaby drugi skok i dopiero 11. miejsce sprawiły, że Hoerl nie tylko nie dogonił Polaka, Krafta czy nawet Insama, ale dał się jeszcze wyprzedzić Lindvikowi.
Na niekorzyść Hoerla działają jego problemy z przełożeniem dobrych skoków z serii próbnych i kwalifikacji na konkursy. Było to widać szczególnie podczas ostatniego Turnieju Czterech Skoczni, kiedy reprezentant Austrii triumfował w trzech z czterech serii próbnych, a w samych konkursach, z wyjątkiem Innsbrucka, czegoś brakowało. Jeśli więc Hoerl da radę jeszcze częściej prezentować się z tej lepszej strony, to być może będzie go stać nawet na walkę o podium klasyfikacji generalnej.
6. Timi Zajc (Słowenia)
Zajc to zawodnik, który utrzymuje się na poziomie szerokiej światowej czołówki już od paru dobrych lat. Ciągle jednak nie może wykonać ostatniego kroku, który pozwoliłby mu na poważnie walczyć o Kryształową Kulę. Miniona zima po raz kolejny obnażyła największą wadę Zajca, jaką jest niezwykle nierówna forma. Słoweńcowi zdarzyło się chociażby nie zdobyć punktów w Lake Placid i Sapporo i bezpośrednio po tym odnieść zwycięstwo w Oberstdorfie. Jedyną imprezę mistrzowską – mistrzostwa świata w lotach – także kończył w nie najlepszym nastroju. Co prawda zdobył brązowy medal, ale okoliczności były dla niego co najmniej przykre. Zajc pewnie prowadził i wydawało się, że jest pewniakiem do złota. Słabszy ostatni skok, oddany w bardzo trudnych warunkach, zrzucił go jednak na najniższy stopień podium. Całą kampanię zakończył na 14. pozycji w klasyfikacji Pucharu Świata, co jest wynikiem wyraźnie słabszym niż w dwóch wcześniejszych sezonach, które kończył o 6 pozycji wyżej.
Umieszczenie Zajca na szóstym miejscu w tym zestawieniu jest podyktowane przede wszystkim jego dyspozycją w sezonie letnim. Tego lata Zajc przestawił się z nart fluege.de na deski produkcji Slatnara, co okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Jak twierdził sam zawodnik w rozmowie ze Skijumping.pl, nigdy nie skakał tak dobrze o tej porze roku. Deklaracje o wysokiej formie znajdują potwierdzenie w wynikach osiąganych na skoczni. Pewnie wywalczone złoto mistrzostw Słowenii na nie do końca lubianej przez Zajca skoczni normalnej oraz 2. miejsce w Klingenthal mówią same za siebie. Poza Pucharem Świata, reprezentant Słowenii z pewnością pokłada spore nadzieje w mistrzostwach świata w Trondheim. W końcu będzie tam bronić złota wywalczonego przed dwoma laty na własnej ziemi w Planicy.
…
Opublikuj komentarz