Niedziela pod znakiem rozczarowań. Lekkoatletyka na igrzyskach – dzień 4.

Trzy życiówki i rekord Polski

Czwarty dzień zmagań lekkoatletów na igrzyskach olimpijskich w Paryżu rozpoczął się od biegów eliminacyjnych na 3000 metrów z przeszkodami, w których udział wzięły trzy Polki. Jako pierwsza na starcie pojawiła się Aneta Konieczek. Finał był poza jej zasięgiem, jako że czołowa piątka osiągnęła wyniki poniżej 9:11.00. Mimo wszystko należy pochwalić naszą reprezentantkę za dobry bieg zakończony nowym rekordem życiowym (9:24.43). Życiówkę, i to o ponad pięć sekund, poprawiła także Kinga Królik (9:26.61), co jednak również nie dało finału. Biegnąca jako ostatnia Alicja Konieczek poprawiła nie tylko swój najlepszy rezultat, ale nawet rekord Polski, który wynosi od dzisiaj 9:16.51. Polka dobiegła do mety na czwartym miejscu, tym samym wchodząc do finału.

Łzy Malwiny Kopron i szczęśliwy awans Anity Włodarczyk

W międzyczasie rozpoczęła się grupa A eliminacji rzutu młotem pań. Malwina Kopron niestety nie zbliżyła się do kwalifikacyjnego minimum wynoszącego 73 metry i odpadła z dalszych zmagań. W rozmowach z dziennikarzami zawodniczka wspomniała o chęci zrobienia sobie dłuższej przerwy od sportu spowodowanej wypaleniem.

– Po prostu zrobiłam wszystko, co mogłam. Treningowo nie byłam przygotowana, mentalnie także. Wiem, z jaką formą trzeba przyjechać na igrzyska i muszę tutaj spuścić głowę, tego nie było. Jest mi bardzo ciężko – mówiła, ledwo powstrzymując łzy.

– Moja głowa jest po prostu zmęczona tym sportem. Chcę za nim zatęsknić. Czy można mówić o wypaleniu zawodowym? Trochę tak. Chcę do domu, do rodziny. Jak długo zamierzam pauzować? Może nawet cały kolejny rok, biorę to pod uwagę – dodała.

Niedługo później do rywalizacji dołączyła grupa B na czele z Anitą Włodarczyk. Nasza trzykrotna mistrzyni olimpijska rozpoczęła swój występ od rzutu na odległość 71,04 metra. W ostatniej serii poprawiła się jeszcze o 2 centymetry, awansując z dwunastego miejsca. Ostatniego, które dawało przepustkę do finału. Aby móc myśleć o kolejnym medalu, nasza zawodniczka musi rzucać dużo dalej. Jednak nawet jeśli jej się to nie uda, to nic złego się nie stanie. Anita już nic nie musi. I tak była, jest i będzie najlepsza w historii.

Eliminacje w biegu na 200 metrów

W pierwszym z biegów eliminacyjnych zwycięstwo odniosła wczorajsza mistrzyni na dwukrotnie krótszym dystansie, Julien Alfred. Chwilę później na ekranach pojawiła się informacja o wycofaniu jednej z faworytek do złota, Jamajki Shericki Jackson. W trzecim biegu na starcie pojawiła się Martyna Kotwiła. Wynik 23,43 dał jej szóste miejsce. Kilka minut później wystartowała także Kristina Cimanouska, która z czasem 23,30 dobiegła do mety na piątej pozycji. Obie reprezentantki Polski wystąpią jeszcze w repasażach. Najlepszym czasem całych kwalifikacji może się pochwalić Amerykanka Gabrielle Thomas (12,20 s).

Trójka Polaków pobiegnie w repasażach

W pierwszej rundzie biegu na 110 metrów przez plotki mieliśmy trzech reprezentantów Polski: Jakuba Szymańskiego, Krzysztofa Kiljana i Damiana Czykiera. Niestety, żaden z nich nie zdołał awansować do półfinału, przez co będą musieli wziąć udział we wtorkowych repasażach. Najlepszy czas (13,01) należy do Granta Hollowaya, czyli głównego kandydata do złotego krążka.

Nietykalny Katzberg i rozczarowująca postawa polskich młociarzy

Wieczorem oczy wszystkich polskich kibiców były zwrócone na finałowy konkurs rzutu młotem mężczyzn. Po raz pierwszy od dłuższego czasu faworytem do złotego medalu nie był ani Wojciech Nowicki, ani Paweł Fajdek, a Ethan Katzberg z Kanady, który podczas kwietniowego mityngu w Nairobi osiągnął niebotyczny wynik 84,38. Kanadyjczyk rozwiał wszelkie wątpliwości już w pierwszym rzucie, w którym posłał młot na odległość 84,12. Broniący tytułu z Tokio Nowicki kompletnie nie mógł się dzisiaj odnaleźć. Rzucał w jedną dziurę, kończąc konkurs z wynikiem 77,42. Igrzyska w Paryżu to pierwsza impreza, z której Wojtek wraca bez medalu. Rozczarował także Paweł Fajdek. Rozkręcał się z rzutu na rzut, ale ostatecznie zatrzymał się na 78,80, dającym piąte miejsce. Poza rewelacyjnym Katzbergiem na podium stanęli także Węgier Bence Halasz (79,97) oraz Ukrainiec Mykhailo Kokhan (79,39).

Brak medalu w naszej koronnej konkurencji sprawia, że coraz bardziej realna staje się wizja zakończenia igrzysk bez ani jednego medalu zdobytego na stadionie lekkoatletycznym.

Tysięczne części sekundy decydujące o złocie

W końcu przyszedł czas na główne danie tego wieczoru, czyli rozstrzygnięcie, kto zostanie najszybszym sprinterem tych igrzysk. Na pierwszych metrach jak z katapulty wystrzelił Jamajczyk Kishane Thompson. W drugiej połowie dystansu zaczął się do niego zbliżać Noah Lyles. Obydwaj zawodnicy wpadli na metę niemal jednocześnie i obu zapisano czas 9,79 s. Początkowo wydawało się, że Thompson będzie zwycięzcą, ale koniec końców to Amerykanin okazał się lepszy o tysięczne części sekundy. Brązowy medal wywalczył rodak Lylesa, Fred Kerley z czasem 9,81. Warto dodać, że ósmy zawodnik finiszował w czasie 9,91, co czyni tegoroczny finał najszybszym w całej historii Igrzysk Olimpijskich.

Paweł Fajdek /Adam Warżawa /PAP

Foto: Adam Warżawa / PAP

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL