Passa Verstappena przerwana, Sainz zwycięża! – podsumowanie GP Australii

Albert Park w Melbourne po zmianie konfiguracji dwa lata temu dostarcza sporo emocji od powrotu F1 do Australii. W 2022 Charles Leclerc wyrastał na zdecydowanego faworyta do tytułu (co oczywiście później się nie spełniło), a w zeszłym sezonie czerwona flaga na 2 okrążenia przed końcem i zamieszanie po restarcie pozwoliło na dojechanie do mety jedynie 12 kierowcom. Tegoroczne zmagania w Melbourne również przyniosły masę emocji.

źródło: Formula 1/X

W nocy z czwartku na piątek kierowcy po raz pierwszy wyjechali na tor. Pierwszy, bardzo wyrównany trening zwyciężył Lando Norris, a drugi padł łupem Charlesa Leclerca. Jednak w jego trakcie doszło do jednego z głośniejszych wydarzeń – swój bolid rozbił Alex Albon, a szefostwo zespołu Williamsa z powodu nieposiadania zapasowych części postanowiło przekazać mu bolid, którym na co dzień jeździ Logan Sargeant. Wielu kibiców było tym oburzonych, no bo w końcu Amerykanin niczym nie zawinił, a jednak zabrano mu szansę pojechania w wyścigu. Trudno nawet powiedzieć czy była to dobra decyzja, no bo mimo tego, że Albon otarł się o punkty, to ich finalnie nie zdobył.

Sobotni ostatni trening również należał do Leclerca, co zapowiadało ciekawe kwalifikacje z małymi różnicami między kierowcami. Tak jednak nie do końca było. W Q1 obyło się bez większych niespodzianek, a Esteban Ocon z awansu do dalszej części czasówki cieszył się jakby co najmniej wygrał wyścig, co jest smutnym obrazem obecnego położenia Alpine. W Q2 jedyne zaskakujące wydarzenie to odpadnięcie Lewisa Hamiltona. 7-krotny Mistrz Świata zajął 11. miejsce i musiał pożegnać się z walką o Pole Position. Walką, którą ostatecznie zwyciężył Max Verstappen, z ponad ćwierć sekundy przewagi. Obok niego na starcie ustawił się Carlos Sainz, a za nimi Norris, Leclerc, Piastri i przesunięty o 3 pozycje Perez.

Start wyścigu przebiegł dosyć spokojnie. Nie było większych przetasowań, obyło się również bez kolizji i nic nie zapowiadało tego co za chwilę miało się wydarzyć. Na 3. okrążeniu liderujący Max Verstappen został wyprzedzony przez Sainza, aby chwilę później zacząć tracić kolejne pozycje. Co więcej, spod prawego tylnego koła samochodu Holendra zaczęły wychodzić chmury dymu. Verstappenowi udało się dotoczyć do swojego garażu, mimo że na wjeździe do alei serwisowej pękła mu opona, i wycofał się z rywalizacji po raz pierwszy od niemal dwóch lat. Otworzyło to szansę dla Carlosa Sainza, który zaledwie 16 dni po wycięciu wyrostka robaczkowego miał szansę na zwycięstwo w wyścigu. Kilka okrążeń później na torze zasygnalizowano wirtualny samochód bezpieczeństwa, bo z powodu awarii jednostki napędowej z rywalizacji musiał wycofać się Hamilton, tym samym na pewno nie zaliczając swojego weekendu w Australii do udanych. Środkowa część wyścigu przebiegała bez większych emocji, Sainz nadal pewnie prowadził, Perez próbował się przebijać, Sauber znów miał problemy z pit stopami, a Mclaren podciął jednego ze swoich kierowców drugim. Emocje wróciły na sam koniec, kiedy do walki o 6. pozycję przystąpili Fernando Alonso i George Russell. Przez kilka okrążeń walczyli czysto, aż do ostatniego, kiedy to Alonso przedwcześnie odpuścił w szybkim zakręcie, co zakłopotało Brytyjczyka, który stracił panowanie nad bolidem i uderzył w bandę. Kierowca Aston Martin otrzymał po wyścigu za ten incydent 20-sekundową karę, a sam wyścig zakończył się w towarzystwie wirtualnego samochodu bezpieczeństwa. Obok Sainza na podium znaleźli się jego zespołowy kolega Charles Leclerc oraz Lando Norris w barwach Mclarena.

źródło: Formula 1/X

Wyścig o GP Australii zdecydowanie można zaliczyć do ciekawszych, a to wszystko dzięki awarii u Verstappena. Holender okazję, żeby się odkuć, będzie miał dopiero za dwa tygodnie, na słynnym torze Suzuka, w Japonii.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL