Piękne gole Valverde i Viniciusa zapewniają wygraną Realowi

Real wygrywa/fot. Fernando Pidal / pressfocus

Starcie pomiędzy Realem Madryt a Villarrealem ułożyła się na korzyść „Królewskich”. Cudowne trafienia Valverde i Viniciusa przypieczętowały triumf Realowi.

Ekipa “Królewskich” przystępowała do tego meczu po prawdziwej katastrofie w Lille. Gra wyglądała wówczas fatalnie i Real przegrał w Lidze Mistrzów pierwszy raz od pamiętnego meczu z Manchesterem City (0:4). Oczekiwania wobec spotkania z Villarrealem były oczywiste – o niebo lepsza gra, a także trzy punkty. 

Valverde robi show

Pierwsza połowa nie dostarczyła zbyt wielu strzałów po obu stronach, ale to Real wyszedł z niej korzystniej. W 13. minucie drużyna Ancelottiego wykorzystała rzut rożny. Kapitalnym uderzeniem z dystansu popisał się Fede Valverde. Po drodze piłka dotknęła jeszcze zawodnika Villarrealu, który starał się zablokować uderzenie wślizgiem, ale na nic się to zdało. 

Drużyna Marcelino mogła czuć niedosyt. Po raz kolejny w szeregi “Żółtej Łodzi Podwodnej” wdarła się nieskuteczność, choćby w sytuacji, gdy w poprzeczkę uderzył Nicolas Pepe. Ten sam zawodnik zresztą miał również okazję na początku meczu, ale nie zamienił strzału na gola.

Spotkanie było otwarte i na pewno nie można powiedzieć, że jednostronne. Po stronie Realu w dalszej części pierwszej połowy rozkręcił się Vinicius, który zaczął widowiskowo omijać rywali. To co było mocno zauważalne w porównaniu z meczem z Lille to o wiele lepiej zorganizowany pressing, co mogło wzbudzić nadzieję u kibiców Los Blancos.

Na początku drugiej połowy sytuacja mogła zmienić się w mgnieniu oka. Thierno Barry’ego w polu karnym faulował Tchouameni, sędzia odgwizdał rzut karny, ale Real mógł odetchnąć. Zawodnik gości był na spalonym. Kilka chwil później Villarreal otrzymał rzut wolny po przewinieniu Camavingi. Świetnym uderzeniem bramkarza Realu chciał pokonać Alex Baena, ale piłka powędrowała tylko w boczną siatkę. 

Oczywiście, jak na standardy hiszpańskich arbitrów, nie obyło się bez kontrowersji. Lewą flanką pędził Vinicius, który został nieprzepisowo powstrzymany przez Kiko Femenię. Sędzia odgwizdał przewinienie, ale nie rozdał żółtej kartki zawodnikowi gości, który miał już takową na koncie.

Vinicius nie chciał być gorszy

Vinicius postanowił udowodnić swoją wartość i podwyższył prowadzenie po fenomenalnym strzale zza pola karnego. Asystował mu przy tym Fede Valverde. Po widowiskowym golu, Brazylijczyk nie nacieszył się jednak zbyt długo grą. Atakujący Realu upadł na murawę i zszedł z boiska łapiąc się za bark. Obok Valverde, Vinicius był najlepszym zawodnikiem na placu gry. 

Real miał w tym meczu swoje problemy. Konstruowanie akcji było wolne, przewidywalne i mało efektywne. Trzy punkty w takim meczu są na pewno istotne dla kibiców Los Blancos, ale nie była to drużyna idealnie dostrojona.

Gdyby tego było mało, potwornie wyglądającej kontuzji doznał Dani Carvajal, już w doliczonym czasie gry. Zawodnik Realu uderzył swoim kolanem w nogę rywala i upadł na murawę z wielkim grymasem bólu i płaczem. Hiszpan opuścił boisko na noszach ze łzami w oczach. Miejmy nadzieję, że wszystko się ułoży po myśli piłkarza, choć wyglądało to dramatycznie. 

Moment kontaktu Daniego Carvajala z rywalem/ screen za pośrednictwem użytkownika portalu X
Moment kontaktu Daniego Carvajala z rywalem/ screen za pośrednictwem użytkownika portalu X

fot. wyróżniające: PressFocus

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL