Pierwszy krok zrobiony, półfinał na „piątkę.”
W czwartkowy wieczór 21 marca 2024 roku miał miejsce pierwszy mecz reprezentacji Polski po zimowej przerwie.
Traf i fatalne eliminacje do Euro 2024 sprawiły, że to spotkanie to półfinał baraży do niemieckiego czempionatu. Rywalem nisko notowana reprezentacja Estonii, a więc to podopieczni Michała Probierza mogli się tytułować faworytami tego starcia.
Pierwsze fragmenty gry wydawały się precyzyjną zapowiedzią tego, jaki będzie obraz spotkania.
Polacy utrzymywali się przy piłce cierpliwie budując atak pozycyjny najczęściej tworząc sytuacje w bocznych sektorach. Estończycy swoją ofensywę zawierzyli długiej piłce korzystając z dobrych warunków fizycznych graczy środka pola.
W 15 minucie statystyki wymienionych podań wskazywały 148- 6 na korzyść Biało-Czerwonych i to w tej minucie pierwszą żółtą kartkę za faul na Nicoli Zalewskim ujrzał Maksim Paskotsi.
Polacy próbowali raz po raz zagrażać bramce Heina. Raz próbował Zieliński, raz Piotrowski, aktywny był wspomniany Zalewski na lewej flance, ale na wymierny sukces trzeba było zaczekać do 22 minuty.
Jakub Piotrowski zagrywa prostopadłą piłkę do Przemysława Frankowskiego, obrońca St. Pauli nie kontroluje byłego gracza Jagiellonii, ten wygrywa pozycję i płaskim strzałem otwiera wynik spotkania.
Pięć minut później Estończycy grali już w dziesiątkę. Wspomniany Paskotsi taktycznie fauluje oczywiście Zalewskiego i sędzia pokazuje drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
Szkoleniowiec drużyny z Inflantów decyduje się chwilę później na defensywną zmianę. Napastnika Tamma zmienia obrońca Hussar i za pewnik można było wziąć fakt, że nasi stoperzy nie będą najbardziej zapracowanymi ludźmi tego wieczoru.
Do przerwy wynik się nie zmienił, mecz pod pełną kontrolą reprezentacji Polski.
Na drugą połowę podopieczni Probierza w nieco zmienionym składzie. Boisko z lekkim urazem opuścił strzelec gola- Przemysław Frankowski, a jego miejsce zajął Matty Cash,
Obraz gry nie zmienił się za to w ogóle. Gospodarze kontrolowali grę i atakiem pozycyjnym zagrażali bramce Heina.
W 50 minucie na kolejną indywidualną akcję zdecydował się Zalewski, precyzyjnie dośrodkowując na głowę Piotra Zielińskiego. Pomocnik Napoli nie słynie z doskonałej gry głową, ale w tej sytuacji zachował się jak rutyniarz podwyższając wynik na 2:0.
6 minut później powodów do optymizmu było nieco mniej, bowiem kontuzji doznał ten, który niedawno na boisku się zameldował- Cash. Strata dwóch prawych wahadłowych spowodowała, że w ten sektor boiska przeniósł się najlepszy na boisku Zalewski, a na lewej stronie pojawił się po dwóch latach przerwy Tymoteusz Puchacz.
Nie wpłynęło to jednak na przebieg meczu. Polacy wciąż udowadniali swoją dominację, a kolejny stempel postawił po kombinacyjnej akcji Jakub Piotrowski. Robert Lewandowski zgrał piłkę przed pole karne, a pomocnik Łudogorca huknął przy samym słupku nie dając szans bramkarzowi na skuteczną interwencję i mamy 3:0.
W 72 minucie Michał Probierz zdecydował się na trzy korekty. Adam Buksa zmienił Świderskiego, Sebastian Szymański zmienił Piotra Zielińskiego, a najbardziej wyczekiwany w kadrze Jakub Moder zmienił strzelca trzeciego gola.
Chwilę po tych roszadach mamy już czterobramkowe prowadzenie. Kolejny indywidualny popis Zalewskiego. Tym razem na prawej stronie. Ogrywa Vetkala i dośrodkowuje w pole karne. Futbolówkę trąca jeszcze Mets i ląduje w siatce. Początkowo bramka zaliczona piłkarzowi AS Romy zweryfikowano jako trafienie samobójcze.
To nie koniec popisów Zalewskiego. 3 minuty później przeprowadza on koronkową akcję z Sebastianem Szymańskim i po przytomnym wycofaniu na 7 metr pomocnik Fenerbahce podwyższa na 5:0.
Kolejny gol dla Biało-Czerwonych wydawał się kwestią czasu, kibice z pewnością ściskali kciuki za trafienie Roberta Lewandowskiego, który na tę bramkę pracował, szukał gry i widać, że chciało mu się bardziej niż w ostatnich meczach kadry.
Polacy już bramki nie strzelili, za to udało się to Estończykom. Rzut z autu, szybkie rozegranie na skrzydło Soomets do Vetkala i to piłkarz młodzieżowych zespołów AS Roma trafia do siatki.
Nie zdążył Zalewski, Slisz dał się nawinąć, Bednarek nie zdążył i mamy materiał do analizy gry defensywnej naszej kadry.
To był taki mecz, jaki chcieliśmy obejrzeć w wykonaniu reprezentacji Polski ze słabszym rywalem.
Kontrola, dominacja, i przewaga jakości piłkarskiej. Po naszych piłkarzach widać było pewność siebie, chęć zwycięstwa i świadomość, że wiedzą jak to zrobić. Można powiedzieć to tylko Estonia, rączki na kołderkę, ale naprawdę o ile o wynik można było przed meczem być wyważenie spokojnym, o tyle aspekty mentalne głęboko zakotwiczyły w szufladzie o nazwie „do odbudowy.”
Naszym następnym rywalem w walce o występ na niemieckim turnieju będzie Walia. Wyspiarze odprawili u siebie Finlandię aż 4:1 i to w Cardiff zawalczymy o kwalifikację na Euro.
Finał baraży we wtorek 26 marca o 20:45.
Opublikuj komentarz