Podsumowanie 7. kolejki Superligi
Zgodnie z planem
CFR Cluj utrzymuje się w dobrej formie. Podopieczni Dana Petrescu bez problemów uporali się z FC Botosani 3:0, a na listę strzelców wpisali się Damjan Djoković, Robert Filip i Beni Nkololo, dla których to były premierowe gole w sezonie. Dwaj pierwsi zresztą dopiero zadebiutowali w barwach wicemistrza Rumunii. Co do Botosani, to zespół znowu obrał kierunek na strefę spadkową.
Fot. Oficjalny profil rozgrywek na FB
Universitatea Cluj robi furorę w Superlidze. Zespół prowadzony przez Ioana Ovidiu Sabau nie dość, że nie przegrał jeszcze meczu, to dokładnie po 54 latach przerwy został liderem tabeli. W pokonaniu Glorii Buzau główne role odegrali rutyniarz Dan Nistor oraz bohater udanego comebacku Mamadou Thiam. Natomiast beniaminek kolekcjonuje porażki i zamyka tabelę.
Petrolul Ploiesti i Otelul Galati podzielili się punktami, ale oba zespoły mogą być z siebie zadowolone. Ci pierwsi nie przegrali od pięciu kolejek, a drudzy są w czołówce i nie zaznali jeszcze smaku porażki.
Niespodzianki
FCSB wygląda w lidze tragicznie, o ile jeszcze w Europie prezentuje się przyzwoicie. Tym razem obrońcy tytułu gładko przegrali z FC Hermannstadt 0:2, w czym duża zasługa wyjątkowo skutecznego ostatnio Alessandro Murgii.
Sepsi zaczęło sezon bardzo dobrze, ale im dalej w las, tym ciemniej. Drużyna ta zanotowała właśnie trzecią porażkę z rzędu (0:1), a co gorsza, jej pogromcą została Unirea Slobozia. Beniaminek odetchnął po trzech przegranych meczach.
CSU Craiova został pokonany po raz pierwszy w tym sezonie i opuścił fotel lidera. Pogromcą podopiecznych Constantina Galki zostało Dinamo, które jest już w tabeli trzecie.
W końcu
Długo cierpliwość kibiców testowali piłkarze Rapidu Bukareszt. W swoim trenerskim debiucie Marius Sumudica poprowadził stołeczny klub do zwycięstwa 2:1 nad Poli Iasi. Pierwsze gole w szeregach triumfatorów zdobywali Alexandru Pascanu i Rares Pop. Tymczasem przeciwnicy nie mają dobrej serii i muszą oglądać się za siebie.
W tle
UTA Arad był o krok od pokonania Farula Konstanca, ale w piątej minucie doliczonego czasu do wyrównania doprowadził duet rezerwowych – podający Denis Alibec i strzelający Victor Dican.
Opublikuj komentarz