Podsumowanie PGE Ekstraligi 2023
Za nami 76. edycja zmagań o Drużynowe Mistrzostwo Polski na żużlu. Był to sezon obfitujący w afery i kontuzje, ale także niesamowite zwroty akcji. Zapraszamy do zapoznania się z podsumowaniem rozgrywek.
MOTOR LUBLIN
Poprzedni sezon Motor skończył z historycznym, pierwszym tytułem Drużynowych Mistrzostw Polski. Przed nowymi rozgrywkami zmieniono ponad połowę lubelskiej drużyny. W miejsce Maksyma Drabika, Mikkela Michelsena, Grigorija Łaguty oraz Wiktora Lamparta przyszli Bartosz Zmarzlik, Fredrik Lindgren, Jack Holder oraz Bartosz Bańbor. Kibice na pewno chcieli obrony tytułu, jednak nie stawali tego jako wymogu. Rundę zasadniczą skończyli z 11 wygranymi oraz 3 porażkami. Jedną z nich odnieśli u siebie, ze Spartą Wrocław na samym początku sezonu. Wtedy też były zawirowania związane z nadmiernie wysokim poziomem wód gruntowych, przez które Motor nie mógł trenować na swoim torze. Kolejne dwie porażki miały miejsce na przełomie maja i czerwca, na torach w Toruniu i Grudziądzu. Zwłaszcza ta druga przegrana była bolesna. Motor poległ aż 34:56 i tym samym stracił 20-punktową przewagę w dwumeczu nie zdobywając punktu bonusowego. Jednak do końca sezonu nie było mocnego na Mistrzów Polski i Motor obronił tytuł. W ćwierćfinale problemy sprawił Apator Toruń, jednak później Koziołki nie pozostawiły złudzeń Włókniarzowi Częstochowa oraz osłabionej Sparcie Wrocław.
Bartosz Zmarzlik: 6-
Wieloletni zawodnik Stal Gorzów, jej wychowanek oraz kapitan przeszedł do Motoru Lublin przed tym sezonem. Większość kibiców żużla z różnych części Polski zarzuciło mu postawienie pieniędzy nad wartościami i przywiązaniem do klubu, gdzie się wychował. Lubelscy fani za to przyjęli czterokrotnego już Mistrza Świata z otwartymi ramionami. Zmarzlik odpłacił się średnią biegową 2.526 i poza dwoma domowymi spotkaniami ze Spartą Wrocław był nie do zatrzymania. Poprowadził lubelskie Koziołki do mistrzowskiego tytułu, który był też pierwszym jego seniorskim DMP.
Dominik Kubera: 5
Nie wystartował w aż sześciu spotkaniach z uwagi na kontuzję jaką odniósł podczas kwalifikacji Grand Prix na Stadionie Narodowym. Kiedy reszta zespołu jechała dobrze, to on też jechał świetnie, zdobywał nawet 15 punktów jak u siebie z Unią Leszno, kiedy to Motor wygrał 65:25. Zdarzały mu się też gorsze mecze, a takim zdecydowanie najgorszym dla Kubery był ten pierwszy w dwumeczu finałowym. Wychowanek Unii Leszno zdobył wtedy zaledwie 5+1 punktów. Zazwyczaj był gwarantem 10 punktów i miał spory wkład w zdobycie tytułu.
Jack Holder: 5+
Rok temu był wypychany z Apatora, zanotował wtedy średnią zaledwie 1.602. Kibice w Lublinie również nie mieli większych oczekiwań co do Australijczyka, traktując go jako zdecydowanie najsłabszego z trójki nabytków. W nowym klubie jednak odżył i co więcej się rozwinął. Zanotował najwyższą średnią biegową w ekstraligowej karierze. Miał tylko dwa słabe spotkania, z których jedno miało miejsce w Grudziądzu. Jego ledwie 4 punkty w starciu z GKMem walnie przyczyniły się do tamtej kompromitacji. Częściej jednak zdobywał 12-13 punktów i choć wypadł ze składu na 4 spotkania przez kontuzję, to zdołał wrócić na trzy ostatnie mecze i pomógł na ostatniej prostej drogi do tytułu. Gdyby nie ta kontuzja to zapewne nawiązałby walkę o medal Indywidualnych Mistrzostw Świata.
Fredrik Lindgren: 5+
Ostatni czas układał się Szweda bardzo podobnie jak dla wspomnianego wyżej Holdera. Był niechciany we Włókniarzu Częstochowa i kiedy z Lublina pod Jasną Górę przybył Mikkel Michelsen, to Lindgren poszedł w przeciwnym kierunku. Szwed poprawił średnią z 1.955 na 2.052, ale najważniejsze było chyba dla niego to, że nie spoczywała na nim tak duża odpowiedzialność za wyniki zespołu. Oprócz niego byli jeszcze Zmarzlik, Kubera czy Hampel, a on mógł z większym spokojem podchodzić do każdego biegu. W meczach zdobywał zwykle 10-11 punktów, a najlepszy jego mecz to ten domowy z Wilkami Krosno, kiedy zdobył aż 14 punktów licząc z bonusami.
Jarosław Hampel: 5
Obraz sezonu wychowanka pilskiej Polonii nieco zakłamuje faza play-off. Jest to oczywiście najważniejsza część sezonu i swoją niebywałą jazdą Hampel miał istotny wkład w wywalczenie mistrzostwa, jednak w przeciwieństwie do innych seniorów Motoru słabiej punktował we wcześniejszych spotkaniach. W rundzie zasadniczej na ogół najczęściej miał 7-8 punktów, jednak dosyć często miał fatalne mecze (2 punkty u siebie ze Spartą czy 3 punkty w Grudziądzu) oraz wybitne spotkania (14 punktów u siebie z Wilkami i 12 u siebie z Apatorem). Po tym sezonie musi pożegnać się z Motorem, gdyż Mateusz Cierniak musi przejść z pozycji juniorskiej na U24, a Dominik Kubera z U24 na seniorską. Dla Hampela po prostu brakuje miejsca.
Mateusz Cierniak: 6
Świetnie się spisywał w tym sezonie, skończył go ze średnią 1.831, będąc lepszym od takich zawodników jak Patryk Dudek, Piotr Pawlicki czy Kacper Woryna. Co ważne, był w tym regularny. Zawsze zdobywał co najmniej 4 punkty, a zazwyczaj było ich 7 czy 8. Miał nawet dwukrotnie 12 punktów, w domowych meczach z Wilkami Krosno i Apatorem Toruń. W porównaniu z zeszłym sezonem zanotował niewyobrażalny progres, a już wtedy był Mistrzem Świata juniorów. Weźmy jako przykład jego skuteczność w wyprzedzaniu rywali. Już chyba każdy kibic żużla zna przycinki Cierniaka na wyjściu z łuków i większość pewnie zgodzi się z tym że są niezwykle efektowne.
Bartosz Bańbor: 5
W tym roku Bańbor dopiero wchodził do seniorskiego speedwaya i choć rozkręcał się powoli, to pod koniec sezonu jeździł już na rewelacyjnym poziomie. Pod koniec sierpnia zdobył srebrny medal MIMP jako pierwszy 16-latek od Bartosza Zmarzlika w 2011 roku. W meczach półfinałowych i finałowych zdobył łącznie aż 21 punktów. Do tego poziomu dochodził jednak stosunkowo długo. Pierwsze punkty zdobył dopiero w szóstej kolejce w Toruniu. Do czasu fazy play-off jego wyniki oscylowały między dwoma a czterema punktami. Mimo to Bańbor może patrzeć na przyszłość przez różowe okulary, a utrzymując tak dobre wyniki szybko wejdzie do grona najlepszych juniorów na świecie.
Kacper Grzelak: 4
Sezon rozpoczął naprawdę dobrze – w debiucie w barwach Motoru zdobył 3 punkty, a w czterech spotkaniach zdobył po 4 punkty. Z czasem coraz częściej nie było go w składzie, a to ze względu na rozwój opisanego wyżej Bartosza Bańbora. Trener Maciej Kuciapa wolał w drugiej połowie sezonu postawić na Bańbora, który pozostanie w klubie na lata, w przeciwieństwie do wypożyczonego na rok Grzelaka.
(autor tekstu: Bartłomiej Chyła)
SPARTA WROCŁAW
Po nieudanym sezonie 2022 „Spartanie” dobrze się wzmocnili. Chimerycznego Gleba Czugunowa zastąpił Piotr Pawlicki, który przez wiele lat stanowił o sile Unii Leszno. Dodatkowo po rocznej banicji spowodowanej agresją Rosji na Ukrainę powrócił indywidualny mistrz świata z 2021 roku, czyli Artiom Łaguta. Dodatkowo we Wrocławiu pozostali Maciej Janowski, Tai Woffinden, Daniel Bewley oraz Bartłomiej Kowalski, co sprawiło, że WTS od razu stał się murowanym faworytem do zdobycia drużynowego mistrzostwa Polski. Przez większą część sezonu wrocławianie rzeczywiście byli za mocni dla przeciwników. Pokonali nawet lubelski Motor, który miał być ich głównym rywalem w walce o złoty medal. Zawodnicy Sparty szli jak burza aż do 13 kolejki, w której po raz pierwszy w minionym sezonie musieli uznać wyższość rywali (porażka 48:42 w Lesznie), lecz i tak wygrali rundę zasadniczą. W ćwierćfinale play-offów z łatwością zrewanżowali się leszczyńskim „Bykom” i wydawało się, że bez problemów rozprawią się także z toruńskim Apatorem. W mieście Kopernika padł remis, ale raczej nikt nie miał wątpliwości, że we Wrocławiu gospodarze przechylą szalę na swoją korzyść. Niestety przed drugim z półfinałów rozpoczął się prawdziwy koszmar WTSu. Najpierw kontuzji doznał Woffinden, a jego los w trakcie spotkania podzielił Janowski. Stało się to przez… awarię układu sprzęgłowego w jego motocyklu. Jakby było tego mało, urazu po fatalnym zderzeniu z bandą nabawił się również zastępujący swojego rodaka Charles Wright. Na Stadionie Olimpijskim nastały chwile grozy, lecz dzielni wrocławianie ostatecznie zdołali awansować do wielkiego finału. Niewątpliwie ta sztuka byłaby niemożliwa do dokonania bez świetnej postawy juniorskiej pary Kowalski-Małkiewicz, która zdobyła aż 18 punktów z 3 bonusami. W najważniejszym dwumeczu sezonu waleczni „Spartanie” w okrojonym składzie nie dali rady Motorowi Lublin i ostatecznie musieli zadowolić się drugą lokatą. Zawodnicy, sztab, kibice i zarząd Sparta na pewno czuli niedosyt, ponieważ w decydującej fazie sezonu szans na złoto pozbawiły ich kontuzje. Co prawda w drugim z finałowych starć drużynie pomóc miał Woffinden, ale decyzja o jego starcie była skrajnie nieodpowiedzialna i pozostawiła spory niesmak, ponieważ Brytyjczyk został wręcz zmuszony do jazdy i jego występ prawie skończył się tragedią.
Oceny zawodników Sparty:
Daniel Bewley 5
24-letni reprezentant Wielkiej Brytanii zrobił krok do przodu i po raz pierwszy w swojej karierze uzyskał średnią wyższą niż 2 punkty na bieg (dokładniej 2,122) na polskich torach. Rudowłosy żużlowiec przez lwią część ostatniej kanpanii był pewnym punktem Sparty, choć czasem zdarzały mu się wpadki. Mimo tego w wielu meczach należał do grona najlepszych riderów racząc kibiców swoją widowiskową jazdą.
Maciej Janowski 3+
Popularny „Magic” nie może zaliczyć sezonu 2023 do udanych. Oprócz słabych występów w Speedway Grand Prix często przytrafiały mu się nienajlepsze spotkania na krajowym podwórku, o czym świadczy widoczny zjazd jego średniej (jeszcze w 2021 roku wynosiła ona 2,582, a w 2023 licznik zatrzymał się na 1,901 pkt/bieg). Wychowanek Sparty miał być liderem naszpikowanej gwiazdami ekipy, lecz stało się inaczej. Janowski raczej należał do jej najsłabszych punktów i nie spełnił oczekiwań. Mimo tego jego dorobek nie należy do fatalnych i nadal plasuje w dwudziestce najskuteczniejszych zawodników Ekstraligi.
Artiom Łaguta 5
We Wrocławiu oczekiwania wobec powracającego do ekstraligowych zmagań mistrza świata były ogromne i trzeba przyznać, że Rosjanin z polskim paszportem powrócił z przytupem. 33-latek przez niemalże cały sezon trzymał równą i wysoką formę pozostając jednym z czołowych zawodników całej ligi. Średnia 2,242 pkt/bieg mówi sama za siebie i bez cienia wątpliwości Łaguta udźwignął presję na swoich plecach.
Piotr Pawlicki 3-
Pzenosiny do Sparty miały podziałać na Pitera motywująco i sprawić, że ten nawiąże do swoich najlepszych lat w Unii Leszno. Tak się jednak nie stało i przez większą część rozgrywek Pawlicki pozostawał najsłabszym z pięciu czołowych wrocławian. Bywało tak, że odstawał od innych seniorów WTSu i dosyć często jego mecze kończyły się na czterech biegach. Po kampanii 2023 zgodnie z przewidywaniami leszczynianin zmieni barwy klubowe i prawdopodobnie niebawem zostanie zaprezentowany jako nowy zawodnik Falubazu Zielona Góra. Niektórzy mogą się nie zgodzić z moją oceną, w końcu Pawlicki w mocno obsadzonej ekipie miał teoretycznie nienajgorszą średnią (1,701 pkt/bieg), jednakże moim zdaniem od żużlowca z tak wielkim potencjałem należy oczekiwać znacznie lepszej i równiejszej dyspozycji. Ponadto pod względem statystycznym był to jeden z najsłabszych sezonów w jego karierze, co spowodowało, że nie mogłem przyznać mu wyższej oceny.
Tai Woffinden 4
Po rozgrywkach 2022 zaczęły pojawiać się głosy, że następny sezon będzie jego ostatnim w Sparcie Wrocław. Brytyjczyk na pewno nie był zadowolony ze swojej formy w tamtym sezonie i w dodatku mógł czuć zagrożenie ze strony Piotra Pawlickiego, który mógł mu zabrać miejsce w szeregach „Spartan” w następnym roku. „Tajski” nie zawsze imponował swoją jazdą i w sezonie zasadniczym miał na swoim koncie kilka słabych spotkań (np. 3 punkty zdobyte w domowym meczu ze Stalą Gorzów) . Po nich w mediach pojawiały się informacje, że Andrzej Rusko już na pewno zrezygnuje z usług trzykrotnego indywidualnego mistrza świata w sezonie 2024. Jednak Woffinden potrafił również być liderem zespłu w trudnych momentach i w fazie play-off ustabilizował swoją formę będąc filarem drużyny. Niestety sezon zakończyła mu kontuzja i pomimo totalnie nietrafionej próby wystartowania w finale nie był w stanie pomóc swoim kolegom w najważneiejszych meczach w minionym sezonie. Jednakże koniec końców Tai pokazał wszystkim swoim krytykom, że nadal trzyma się dobrze (jego średnia to 1,963 pkt/bieg) i wygrał rywalizację z Pawlickim o miejsce w składzie na rozgrywki 2024.
Bartłomiej Kowalski 5-
Po przenosinach do Wrocławia młody zawodnik nareszcie dostał możliwość regularnej jazdy w elicie i dobrze wykorzystał daną mu szansę, ponieważ w sezonie 2022 należał do najlepszych juniorów w lidze. W następnych rogrywkach miał pozostać liderem młodzieżowej formacji WTSu i przy okazji zdobywać jak najwięcej punktów na seniorach rywali. Tarnowianin znowu spełnił pokładane w nim nadzieje i często dawał się we znaki znacznie bardziej utytułowanym przeciwnikom. Co prawda czasem miewał również gorsze mecze (zwłaszcza finałowy dwumecz), ale ten sezon w jego wykonaniu z całą pewnością trzeba uznać za udany, gdyż ze średnią 1,716 pkt/bieg był drugim najskuteczniejszym juniorem w Ekstralidze, więc Kowalski może patrzeć z opytmizmem w przyszłość, w której po raz pierwszy wystąpi jako senior.
Kevin Małkiewicz 4+
Przed fazą play-off działacze Sparty zdecydowali się na wypożyczenie utalentowanego, lecz debitującego w seniorskim speedwayu 16-latka z Grudziądza, który miał wzmocnić formację juniorską. Można powiedzieć, że Bartłomiej Kowalski nareszcie dostał dobrego partnera, ponieważ Małkiewicz zaczął punktować już od swoich premierowych zawodów. W drugim z półfinałowych starć z Apatorem Toruń został nieoczekiwanym bohaterem „Spartan” zdobywając 7 punktów z 2 bonusami i pokonując między innymi Pawła Przedpełskiego czy Roberta Lamberta. Co prawda młody Kevin już tak nie szokował w wielkim finale, ale nie zmienia to faktu, że we Wrocławiu pokazał się ze świetnej strony, a średnia 0,760 pkt/bieg nie do końca oddaje to, jak Małkiewicz prezentował się na ekstraligowych torach.
Mateusz Panicz 1
We Wrocławiu przez nieudane negocjacje z Pawłem Trześniewskim z ROWu Rybnik brakujące miejsce wśród juniorów obsadzono wychowankiem, po którym jednak ciężko było spodziewać się fajerwerków. Panicz najczęściej nawet nie łapał się na szprycę i sezon zakończył z kiepską średnią 0,211 pkt/bieg. Niedawno 19-latek poinformował o zawieszeniu swojej kariery przez brak postępów i dobrych wyników.
Kacper Andrzejewski 2
16-latek zadebiutował w Ekstralidze w obliczu kontuzji Mateusza Panicza i dosyć długo nie mógł przywieźć swojego premierowego punktu, lecz w końcu udało mu się to w wyjazdowym z GKMem Grudziądz. Jego średnia na koniec sezonu wynosi tylko 0,192 pkt/bieg, ale pokonał więcej przeciwników niż jego 3 lata starszy kolega i parę razy nawiązał wyrównaną walkę z lepszymi zawodnikami.
Jeździli za mało, aby ich ocenić: Connor Bailey, Lukas Fienhage, Charles Wright
Przewidywany skład Sparty Wrocław na sezon 2024:
Polscy seniorzy:
Maciej Janowski
Artiom Łaguta
Bartłomiej Kowalski (U24)
Zagraniczni seniorzy:
Daniel Bewley
Tai Woffinden
Francis Gusts (U24)
Polscy juniorzy:
Kacper Andrzejewski
Dawid Rybak
Jakub Wiatrowski
Nikodem Mikołajczyk
Krzysztof Sadurski/Kacper Grzelak/Krzysztof Lewandowski/Mateusz Bartkowiak*
*Jeśli w Ekstralidze nie zostanie wprowadzony przepis o zagranicznym juniorze, to władze Sparty prawdopodobnie będą szukać nowego juniora w innych klubach. Kandydatami mogą być objeżdżeni w Ekstralidze, lecz szukający nowych klubów, Sadurski, Grzelak, Lewandowski i Bartkowiak
(autor tekstu: Szymon R.)
APATOR TORUŃ
Poprzedni sezon Apator skończył na czwartym miejscu, ku rozczarowaniu kibiców. Biorąc pod uwagę powrót Emila Sajfutdinowa, toruńscy fani jasno stawiali cel – medal DMP. Pierwszy mecz sezonu Anioły wygrały 47:43 u siebie ze Stalą Gorzów. Wydawało się po tym spotkaniu że to będzie udany sezon, lecz nic bardziej mylnego. Kolejne trzy spotkania przegrali ze Spartą, Wilkami i Unią, co sprawiło że na Motoarenie zapanowała nerwowa atmosfera. Przełożyła się ona na domowe zwycięstwa z GKM Grudziądz oraz sensacyjnie z Motorem Lublin. Do końca fazy zasadniczej nie udało się osiągnąć żadnych spektakularnych wyników i skończyli ją na piątym miejscu. W międzyczasie doszło do zmiany trenera Apatora. Zawieszonego za złe przygotowanie toru, a także krytykowanego przez kibiców Roberta Sawinę zastąpił Jan Ząbik. 77-letnia legenda toruńskiego klubu okazała się zbawieniem dla niego w tym sezonie. Ćwierćfinałowym rywalem Torunian był Motor Lublin. Mało kto wskazywał ich jako faworyta nie tylko do wygrania dwumeczu, ale również do awansu jako lucky loser. Wznieśli się jednak na szczyt możliwości i choć przegrali oba spotkania 42:47 i 41:49 to wywalczyli awans do półfinału. Tam polegli w starciu ze Spartą, mimo kilku kontuzji w składzie Wrocławian. O trzecie miejsce Apator walczył z Włókniarzem Częstochowa. Pierwszy mecz pewnie wygrali 50:40 i równie pewnie utrzymali zaliczkę w rewanżowym meczu.
Emil Sajfutdinow – 6
Dołączył do toruńskich Aniołów przed sezonem 2022, jednak przez banicję dla rosyjskich żużlowców w składzie pierwszy raz pojawił się w tym roku. Kibice zakładali że będzie liderem Apatora, jednak zapewne nie sądzili że Sajfutdinow zaliczy aż tak dobry sezon. Najwięcej zdobytych punktów oraz zwycięstw biegowych spośród wszystkich zawodników Ekstraligi, a w średniej biegopunktowej ustępuje jedynie Bartoszowi Zmarzlikowi. Aż w 18 na 20 spotkań zdobył dwucyfrową liczbę punktów, a pięciokrotnie zdobywał komplet oczek. Najważniejszy z nich był w pierwszym starciu o 3 miejsce z Włókniarzem. Apator wygrał wtedy 50:40 i dzięki temu zdobył brązowy medal.
Robert Lambert – 4+
W porównaniu do poprzedniego sezonu zaliczył spadek formy. Co prawda dalej większość spotkań kończył z dorobkiem w okolicach 10 punktów, tak jak oba mecze o 3 miejsce, jednak wiele też było takich kiedy Brytyjczyk mógł swoje zdobycze policzyć na palcach jednej ręki. Fatalnie prezentował się zwłaszcza na wyjazdach np. w Krośnie (2 punkty) we Wrocławiu czy w Lublinie (po 4 punkty).
Patryk Dudek – 3
Nie był to dobry sezon dla wychowanka Falubazu; zakończył go ze średnią 1.763, najgorszą od 2014 roku. Tylko dziesięć spotkań skończył z dwucyfrową liczbą punktów, z czego cztery były pod sam koniec rundy zasadniczej. Na całe szczęście dla Apatora częściowo odpowiedzialność za zdobywanie punktów przejął Emil Sajfutdinow.
Paweł Przedpełski: 3+
Zanotował co prawda gorszy sezon od poprzedniego, o czym świadczy m.in. średnia biegowa 1.506, podczas gdy rok temu wyniosła ona 1.667. Mimo to wciąż zdobywał wiele ważnych punktów, tak jak w ćwierćfinałowym rewanżu. Przedpełski w Lublinie zdobył wtedy aż 12 punktów i to dzięki jego postawie Apator awansował do półfinału i mógł walczyć o medale. Miał też 9 punków w pierwszym spotkaniu o brąz. Pozostałe występy w fazie play-off nie były już tak imponujące, lecz można to trochę usprawiedliwić jego kontuzją ręki. W całej kampanii najlepsze dla niego było pierwsze 6 kolejek, kiedy utrzymywał stabilną formę na poziomie 7-8 punktów.
Wiktor Lampart: 4
Długo sezon nie układał się dla niego najlepiej – lepsze spotkania z 6-7 punktami przeplatał gorszymi z 3-4 punktami w dorobku. Na początku lipca postanowił jednak dokonać rewolucji w swoim otoczeniu. Rozstał się ze swoim wieloletnim menedżerem, Rafałem Trojanowskim. Nawiązał też współpracę z tunerem Jackiem Rempałą. Zmieniło to jazdę Lamparta o 180 stopni. Już w pierwszym spotkaniu po zmianach, u siebie z Wilkami Krosno, zdobył 8 punktów. Szczyt formy osiągnął na sam koniec sezonu, kiedy zdobył 10 i 9 punktów z Włókniarzem Częstochowa. Przed sezonem nikt nie sądził, że w walce o medal kluczowe znaczenie będzie mieć Wiktor Lampart, a jednak do tego doszło.
Krzysztof Lewandowski: 2
O dziwo w tym sezonie zanotował regres względem dwóch poprzednich lat. Raz udało mu się zdobyć 7 punktów w domowym meczu z GKM Grudziądz, ale w pozostałych spotkaniach nie przekraczał progu trzech oczek. Miał kilka słabych spotkań, w tym te o brązowy medal, w których łącznie zdobył tylko jeden punkt. Poprzedni sezon miał znacznie lepszy, więc kibicom Apatora pozostaje wierzyć że w przyszłości będzie wspominać rok 2023 pod kątem występów indywidualnych jako wypadek przy pracy.
Mateusz Affelt: 2-
Jeżeli o kimś można powiedzieć że jego jazda jest diametralnie inna u siebie niż na wyjeździe, to zdecydowanie jest nim Mateusz Affelt. W domowych spotkaniach regularnie zdobywa 3 lub 4 punkty – na 10 meczów w Toruniu osiągnął taki wynik sześciokrotnie. Jednak na wyjazdach wygląda to zgoła inaczej. 17-letni żużlowiec w wyjazdowych spotkaniach nie przebił jeszcze bariery jednego punktu. Dopóki nie będzie w stanie dorównywać domowym wynikom na wyjazdach, to nie ma szans na poważną karierę w żużlu. Ma jednak dopiero 17 lat, więc nie można go całkowicie skreślać.
Nicolai Heiselberg: 2+
O Duńczyku nie można powiedzieć zbyt wiele, ponieważ wystąpił tylko w trzech spotkaniach, kiedy Wiktor Lampart leczył uraz ręki. Łącznie w 7 startach uzbierał 5 punktów, ale kibicom spodobał się jego styl jazdy. Póki co będzie zbierać doświadczenie w lidze U24 i kiedy Lampart będzie musiał przejść na pozycję seniorską, to Heiselberg być może go zastąpi na pozycji U24.
(autor tekstu: Bartłomiej Chyła)
WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA
W 2022 roku zdobyli brązowy medal, co usatysfakcjonowało wtedy kibiców z Częstochowy. W tym sezonie chcieli jednak więcej, a transfery Mikkela Michelsena oraz Maksyma Drabika tylko podkręcały oczekiwania pod Jasną Górą. W ich pierwszych trzech meczach padły aż dwa remisy, z GKM Grudziądz oraz Stalą Gorzów. W połowie sezonu Włókniarz zanotował na pozór imponującą serię sześciu zwycięstw, jednak gdy zobaczymy na ich rywali w tamtym czasie (Apator, Unia, Wilki) nie robi to już takiego wrażenia. Ostatecznie rundę zasadniczą Lwy zakończyły na miejscu czwartym z dorobkiem 18 punktów. W ćwierćfinale ich rywalem była Stal Gorzów, a oba spotkania pewnie wygrali Częstochowianie. Fatalnie podopieczni Lecha Kędziory wypadli w półfinale przeciwko Motorowi Lublin. U siebie polegli aż 36:54, a na wyjeździe nie było lepiej (32:58). Sfrustrowani kibice dali wyraz niezadowoleniu poprzez liczny bojkot domowego starcia o brąz z Apatorem. Choć u siebie Włókniarz wygrał 46:44, to ostatecznie przegrał dwumecz 86:94.
Leon Madsen: 5+
Od kiedy przyszedł pod Jasną Górę w 2017 roku, jego średnia biegowa cały czas jest powyżej 2.000, a w tym roku było to 2.250. W pierwszej połowie regularnie zdobywał 12-13 punktów, ale pod koniec już szło mu gorzej. Nie wyszedł mu dwumecz o trzecie miejsce z Apatorem, gdzie zdobył odpowiednio 7+1 i 9+1 punktów i to również przez niego Włókniarz ostatecznie skończył sezon bez medalu.
Mikkel Michelsen: 4+
Sezon dosyć przeciętny jak na Michelsena. Na początku sezonu regularnie zdobywał dwucyfrowe liczby punktów, jednak z czasem coraz częściej zdarzały mu się wpadki. Ostatecznie skończył ze średnią 1.981, gorszą niż wszystkie cztery średnie za czasów jazdy w Motorze. Sezon na piątkę, ale oczekiwania przedsezonowe zaniżają ocenę.
Maksym Drabik: 4
Tak jak inni zawodnicy, tak i on miał lepszą pierwszą połowę sezonu, kiedy regularnie zdobywał 9-10 i miał duży wkład w zwycięstwa z Apatorem, Unią Leszno, czy też remis ze Stalą. Jednak z biegiem sezonu coraz częściej zdarzały mu się dużo słabsze mecze, a najgorzej wystąpił w rewanżu półfinału w Lublinie, gdzie zdobył zaledwie 2 punkty.
Kacper Woryna: 3+
W ten sezon wszedł z kontuzją, która zabrała mu dwa pierwsze mecze sezonu. W kolejnych stopniowo wchodził na wysoki poziom, a najlepiej pojechał u siebie z Unią Leszno, kiedy zdobył 13+1 punktów. Ostatnie cztery mecze (półfinał oraz o 3 miejsce) już były dla wychowanka ROW Rybnik fatalne. W tych meczach zdobył łącznie 13 punktów i był głównym winowajcą porażki w kluczowym momencie kampanii.
Jakub Miśkowiak: 3
W tym roku zaczynał wiek seniorski i z początku wydawało się że będzie to wejście fatalne. W pierwszych dwóch meczach zdobył odpowiednio 2 i 3 punkty. Z czasem przerodziło się to w sinusoidę; lepsze mecze, w których zdobywał nawet 10 punktów, przeplatał takimi w których zdobywał ich dwa.
Kajetan Kupiec: 3
W tym sezonie debiutował w barwach Włókniarza i zrobił to przyzwoicie. Większość spotkań kończył z wynikiem 3 bądź 4 punktów, a dwa mecze o brązowy medal skończył z dorobkiem nawet 5-punktowym.
Franciszek Karczewski: 3
Zanotował średnią niemalże identyczną jak Kupiec (Kupiec 0.935, Karczewski 0.917), ale on miał znacznie lepszą pierwszą połowę sezonu. Na otwarcie zanotował zdecydowanie najlepszy wynik w sezonie; w Grudziądzu zdobył aż 8 punktów. Pod koniec rundy zasadniczej zaliczył dołek formy i był wtedy często zastępowany przez Kacpra Halkiewicza
(autor tekstu: Bartłomiej Chyła)
STAL GORZÓW
Gorzowska drużyna po jedenastu latach mając Bartosza Zmarzlika w swojej drużynie musiała od 2023 roku zacząć sezon bez najlepszego zawodnika na świecie. Przyniosło to efekt negatywny w postaci braku medalu DMP. Jednak brak medalu to głównie przyczyna kontuzji Andersa Thomsena pod koniec sezonu. W pełnym składzie Stal Gorzów była faworytem do zdobycia medalu w tym roku. Faza zasadnicza jednak przebiegła w dobrym stylu. Początek sezonu nie był wybitny bo po pięciu kolejkach mieli jedynie trzy punkty. Koniec sezonu na pewno z wielkim niedosytem, ale Stal może cieszyć się z czegoś innego. W 2022 roku stracili Zmarzlika, ale znaleźli zawodnika, który okazał się istną rewelacją.
Oskar Fajfer to jedna z największych rewelacji tego sezonu która dała swojej drużynie bardzo dużo, więcej niż można było się po nim spodziewać. Przed przyjściem do Gorzowa jeździł on w swoim miejscowym klubie, Starcie Gniezno. Zapewne Oskar był tą cegiełką, bez której Gorzów nie miał by szans na medal w tym sezonie. Nie było zbyt dużych oczekiwań co do Fajfera i większość osób myślała, że ten transfer będzie kompletnym nie wypałem. Jednak po ośmiu latach przerwy od Ekstraligi wrócił wyłamując drzwi z futryną. Został on nominowany do nagrody niespodzianki tego sezonu w której będzie głównym faworytem.
Gorzowianie nie mogli zbytnio liczyć na Wiktora Jasińskiego, dla którego ten sezon był słaby. Klub wierzył w przebudzenie Wiktora i dali mu szansę, której zbytnio nie wykorzystał. Chociaż był on ważną postacią w meczu wyjazdowym w Grudziądzu. Wówczas stanął na wysokości zadania i zdobył osiem punktów. Być może to dzięki Wiktorowi jego drużyna wygrała, gdyż w tamtym meczu w słabej dyspozycji był Szymon Woźniak, który zdobył trzy punkty. Nie mniej jednak jednorazowy dobry mecz nie da mu pewności zostania w Gorzowie na następny rok. Jasiński podczas bycia juniorem w Stali Gorzów również nie jeździł rewelacyjnie co wskazują na to średnie. W 2020 roku zakończył sezon z średnią 0,585. Rok później zakończył wiek juniorski i skończył sezon z średnią 1,016. Wszystko wskazuje na to, że Jasiński odejdzie z Gorzowa a jego miejsce zajmie Jakub Miśkowiak.
Stal Gorzów może jednak cieszyć się z posiadania w swojej drużynie z takiego diamentu, którym jest Oskar Paluch. Wychowanek Gorzowskiej Stali był czwartym najlepszym juniorem tego sezonu pod względem średniej. Dał im wiele radości i pomógł znacznie swojej drużynie w kilku spotkaniach. Oskar był i dalej będzie ważnym ogniwem swojej drużyny. 17 – letni junior przywoził o wiele więcej punktów niż jedynie w biegach juniorskich. Stal może mu zawdzięczać wiele a przed nim jeszcze wiele świetnych sezonów jako junior.
Najlepszy sezon w swojej karierze zanotował Anders Thomsen. Duńczyk ukończył sezon z średnią 2,155. Świetny to był sezon w wykonaniu Thomsena, ale było widać jego brak w końcówce sezonu którą spowodowała kontuzja po Grand Prix w Vojens. Być może z nim Gorzów świętował by medal tegorocznych DMP. Tak się jednak nie stało i Stal Gorzów skończyła sezon poza najlepszą czwórką. Najlepszy swój mecz w tym sezonie objechał na wyjeździe do Częstochowy. Ostatecznie w tym meczu był remis i to głównie zasługa Andersa Thomsena. Za rok Anders może poprawić swój wynik indywidualny oraz osiągnąć lepszy wynik z drużyną, gdyż w 2024 roku będzie ścigał się w barwach Stali Gorzów.
Kontuzje w tym sezonie na szczęście ominęły Martina Vaculika. Tegoroczny brązowy medalista Mistrzostw Świata był absolutną bestią na tegorocznej edycji Ekstraligi. Słowak tylko w dwóch meczach nie zakończył wyniku z dorobkiem dwucyfrowym. Był to jeden z najlepszych sezonie Martina Vaculika w całej swojej karierze w Polskiej lidze. Passa średniej biegowej ponad dwóch punktów na koniec sezonu została utrzymana. To już dziesiąty sezon z rzędu, gdy kończy sezon z średnią biegową punktową powyżej dwóch. Zdecydowanie jest to zawodnik niezastąpiony w Gorzowskiej drużynie.
Bardzo dobrą formę utrzymał Szymon Woźniak, dla którego końcówka sezonu też nie dopisywała, jeżeli chodzi o zdrowie. Mimo tego do końca sezonu jeździł na bardzo dobrym poziomie co pokazuje m.in. awans do Grand Prix w przyszłym roku. W każdym meczu ligowym dawał dużo swojej drużynie, ale to nie zawsze wystarczało. Zdecydowanie najlepszym meczem w jego wykonaniu było spotkanie domowe z Grudziądzem, przeciwko któremu zdobył 13 punktów. Sezon zdecydowanie udany, ale zawsze może być lepiej. W lipcu tego roku Szymon podpisał kontrakt, który będzie trwał do końca sezonu 2025.
Kolejny nieudany sezon zaliczył Mateusz Bartkowiak. Polski junior dalej nie może znaleźć formy, która zadowoliła by jego i drużynę, którą reprezentuje. Przyszłość 20 – letniego zawodnika nie jest jeszcze znana.
Jakub Stojanowski oraz Mathias Pollestad nie dostawali dużo szans na starty w tym sezonie ligowym. Przez kontuzje Andersa Thomsena do składu wskoczył Mathias Pollestad, ale nie wykorzystał tej szansy, którą dostał. O wiele lepiej obaj się spisywali w Ekstralidze U24.
Przewidywany skład Stali Gorzów na 2024 rok:
Szymon Woźniak
Jakub Miśkowiak
Martin Vaculik
Oskar Fajfer
Anders Thomsen
Oskar Paluch
Mathias Pollestad
Ocena zawodników Stali Gorzów 2023:
Szymon Woźniak: 4
Anders Thomsen: 6
Martin Vaculik: 6
Oskar Fajfer: 5+
Wiktor Jasiński: 2
Oskar Paluch: 5
Mateusz Bartkowiak: 2
Mathias Pollestad: 2
Jakub Stojanowski: 1+
(autor tekstu: Jerzy Marciniak)
UNIA LESZNO
Skończyły się już złote lata w Lesznie. Już zeszły sezon zakończyli na szóstym miejscu, a teraz również zajęli tę lokatę. Przed sezonem dokonano rewolucji w składzie, za Jasona Doyla, Davida Bellego i Piotra Pawlickiego przyszli Grzegorz Zengota, Bartosz Smektała i Chris Holder. Sezon rozpoczęto na stadionie im. Alfreda Smoczyka w Wielkanoc, kiedy Unia wygrała z Wilkami Krosno 46:44, a później w kwietniu pokonali też GKM na wyjeździe oraz Apator u siebie. Napawało to optymizmem kibiców, jednak niedługo później nadeszła fala kontuzji w zespole, przez które Unia nie była w stanie podjąć walki w żadnym meczu. Do kluczowego w kontekście walki o play-offy spotkania z GKM Grudziądz wszyscy żużlowcy zdołali wyzdrowieć, a Unia pewnie wygrała 55:35. Pod koniec rundy zasadniczej sensacyjnie Unia wygrała 48:42 ze Spartą Wrocław, ale w ćwierćfinale także ze Spartą nie była w stanie tego powtórzyć.
Janusz Kołodziej: 6
Absolutny lider leszczyńskich Byków, miał trzecią średnią biegową w lidze (2.333); lepszą mieli tylko Bartosz Zmarzlik i Emil Sajfutdinow. Tylko w trzech spotkaniach nie zdobył dwucyfrowej liczby punktów, przy czym jedna taka sytuacja była spowodowana przez kontuzję, jakiej nabawił się w drugim starcie w meczu ze Stalą Gorzów. To właśnie Janusz Kołodziej poprowadził Unię Leszno do sensacyjnej wygranej 48:42, zdobywając płatny komplet punktów (14+1).
Grzegorz Zengota: 5
W wielu spotkaniach, zwłaszcza w pierwszych pięciu w sezonie, był drugim po Kołodzieju zawodnikiem w zespole i był wsparciem dla wychowanka Unii Tarnów. Później wypadł na kilka tygodni przez kontuzję, a po powrocie coraz częściej zdarzały mu się słabsze biegi. Mimo to, jak na powrót do Ekstraligi po czterech sezonach przerwy, trzeba ocenić Zengiego pozytywnie. Najlepszy mecz zaliczył w kwietniu w Grudziądzu, kiedy zdobył 11+2 punktów, a Unia wygrała na trudnym terenie 50:40.
Bartosz Smektała: 5-
Po dwóch latach startów we Włókniarzu Częstochowa powrócił na domowy tor w Lesznie. Przez kilka kolejek, pod nieobecność Kołodzieja, Zengoty i Chrisa Holdera, musiał wziąć na swoje barki zdobywanie kilkunastu punktów w meczu. Swoją rolę wypełniał jak mógł, a w dwóch meczach domowych (ze Stalą Gorzów i Motorem Lublin) zdobył nawet 15 punktów. Już po powrocie liderów utrzymał bardzo dobrą formę i regularnie zdobywał 9-10 punktów.
Jaimon Lidsey: 3+
Razem ze Smektałą przez trzy spotkania musieli sami zdobywać punkty, bez wsparcia kontuzjowanych liderów. Również dzięki większej liczbie startów zdobywał więcej punktów, jednak nie przełożył tego na końcową fazę sezonu. Zdarzały mu się pojedyncze dobre występy, jak u siebie z Motorem (16 punktów) i na koniec rundy zasadniczej w Krośnie (10p), jednak koniec końców częściej zawodził kibiców z Wielkopolski.
Chris Holder: 2+
Z pewnością o tym roku Australijczyk chce jak najszybciej zapomnieć. Już w trzecim meczu sezonu miał poważny wypadek po starciu z Kacprem Pludrą, po którym musiał pauzować przez 3 miesiące. Po powrocie był cieniem samego siebie i, poza meczem z GKM Grudziądz, nie przekroczył granicy 5 punktów, a w dwumeczu ćwierćfinałowym zdobył łącznie tylko 1 punkt. Kiedy przychodził pod koniec zeszłego roku z Ostrowa Wielkopolskiego, liczono, że będzie ważniejszym zawodnikiem w drużynie Piotra Barona.
Damian Ratajczak: 3+
Miał piątą średnią biegową wśród juniorów (1.182) i był pewnym punktem Unii. Można było oczekiwać że przywiezie co najmniej trzy punkty i poza meczem w Grudziądzu, gdzie nie wyprzedził żadnego rywala, to spełniał te oczekiwania. Ponadto, w momencie kiedy zabrakło trzech liderów Byków, wszedł na wyższy poziom i raz nawet zdobył 10 punktów, w meczu u siebie ze Stalą Gorzów. Przed sezonem zakładano jednak, że Ratajczak zanotuje progres.
Antoni Mencel: 3
17-letni żużlowiec długo się rozkręcał w tym sezonie, jednak w jego końcowej fazie złapał wiatr w żagle. Szczególnie imponujący był jego występ w meczu z GKM Grudziądz, kiedy zdobył aż 7 punktów.
Hubert Jabłoński: 2+
Punktował regularnie, jednak, w przeciwieństwie do Mencla, nie miał żadnych wybitnych występów. Większość spotkań kończył z solidnym dorobkiem 3 punktów, a jedyny raz tę barierę przebił w Krośnie, gdzie zdobył 4 punkty.
Adrian Miedziński: 2+
W poprzednim roku zaliczył potworny wypadek, po którym walczył o życie i sprawność fizyczną. Całe szczęście powrócił do sportowej formy i wykorzystała to Unia Leszno, kiedy jej liderzy sami wylądowali w szpitalu. Łącznie w Unii pojechał w pięciu meczach, z czego dwa można zaliczyć do całkiem udanych, zdobył wtedy 4 i 3 punkty.
Nazar Parnicki: 3
Zadebiutował w Ekstralidze nieprawdopodobnym meczem z Apatorem Toruń, kiedy zdobył 6 punktów, a na początek wygrał dwa biegi. Później jeszcze wystartował w dwóch meczach, lecz już nie z takim skutkiem, a następnie odniósł kontuzję ręki i zakończył na tym sezon w barwach Unii.
(autor tekstu: Bartłomiej Chyła)
GKM Grudziądz
Po kolejnym roku bez play-offów kierownictwo GKMu dokonało paru zmian w składzie. Z Grudziądzem pożegnali się Przemysław Pawlicki i Krzysztof Kasprzak, a do klubu sprowadzono Maxa Fricke’a, Gleba Czugunowa i Mateusza Szczepaniaka. Dodatkowo po rocznej przerwie powrócił Wadim Tarasienko, co sprawiło, że „Gołębie” mogły myśleć o przełamaniu klątwy 7 miejsca. Na inaugurację grudziądzanie zdołali wyszarpać na własnym torze wartościowy punkt Włókniarzowi Częstochowa. Nie byłoby to możliwe bez fantastycznej dyspozycji Nickiego Pedersena, który popisał się dużym kompletem punktów. Jednak potem już nie było tak kolorowo i GKM przegrał aż sześć spotkań z rzędu. Wtedy żużlowcom, sympatykom i włodarzom grudziądzkiego klubu w oczy zajrzało widmo spadku. Do głównych przyczyn takiego stanu rzeczy należały beznadziejna forma polskich seniorów oraz problemy Pedersena wynikające z trudnych warunków panujących na torach w Krośnie i Toruniu. Na początku rundy rewanżowej na stadion przy ulicy Generała Józefa Hallera przyjechał Motor Lublin i raczej nikt nie oczekiwał, że gospodarze zdołają wywalczyć choćby jeden punkt. Mimo tego w Grudziądzu fani czarnego sportu byli świadkami prawdziwej sensacji. „Gołębie” rozbiły oszołomionych przyjezdnych 56:34 i nawet wydarły im bonusowe „oczko”. Wtedy na Kujawach nastała euforia i kibicom GKMu wróciła wiara nie tylko w utrzymanie, ale i również awans do upragnionych play-offów. Od tamtej pory grudziądzanie zaczęli wygrywać mecze, na co wpłynęły ustabilizowanie formy Gleba Czugunowa, świetna dyspozycja Fricke’a i przede wszystkim solidność Tarasienki, który zazwyczaj prezentował się lepiej niż Szczepaniak i Krakowiak razem wzięci. Kluczowy był mecz z Unią w Lesznie, bowiem w dużej mierze od jego wyniku zależało, czy „Gołębie” pojadą w play-offach. Ostatecznie goście wrócili do domu na tarczy po dotkliwej porażce 55:35 i wtedy stało się jasne, że spotkanie z gorzowską Stalą będzie meczem o wszystko. Zawodnicy GKMu ponownie nie stanęli na wysokości zadania i przegrali 41:49. Po tym starciu szanse podopiecznych Janusza Ślączki na awans do najlepszej szóstki fazy zasadniczej były już znikome, a remis w Częstochowie przelał czarę goryczy. Pomimo ugaszenia pożaru panującego w klubie po pierwszej rundzie, to był kolejny sezon grudziądzan, który należy uznać za nieudany. W szeregach „Gołębi” potrzebna jest wymiana najsłabszych ogniw na zawodników, którzy nie zawodzą w kluczowych meczach i są w stanie zagwarantować długo wyczekiwaną w Grudziądzu promocję do play-offów.
Oceny zawodników GKMu:
Gleb Czugunow 3-
Kontrowersyjny żużlowiec z Saławatu przyszedł do GKMu w celu odbudowania się po nieudanym sezonie w Sparcie Wrocław i pozostania w Ekstralidze po przekroczeniu 24 roku życia. O ile start rozgrywek w jego wykonaniu nie był jeszcze taki zły, o tyle jego forma w ich dalszej części całkowicie się posypała. Rosjanin z polskim paszportem spisywał się katastrofalnie i irytował swoją nonszalancją w stosunku do żużlowego środowiska. Jednakże po słynnym już rewanżu z lubelskim Motorem jego dyspozycja uległa poprawie i najczęściej zdobywał 7-8 punktów na mecz. Mimo tego sezon zakończył ze średnią 1,500 pkt/bieg, która nie pozwoliła mu pozostać w elicie na następny rok, więc nie mógł być zadowolony ze swoich wyników.
Max Fricke 5-
W sezonie 2022 zaliczał się do czołowych pierwszoligowców, więc nic dziwnego, że dostał szansę w Ekstralidze. Władze GKMu widziały w nim drugiego obok Nickiego Pedersena lidera drużyny, ale Australijczyk niezbyt dobrze wszedł w sezon i obwiniano go za porażki grudziądzkiego teamu. Potem jednak Kangur przerwał pasmo swoich niepowodzeń i nie licząc drobnych wpadek już do końca sezonu pokazywał swoje lepsze oblicze. Były zawodnik ROWu Rybnik, Sparty Wrocław i Falubazu Zielona Góra zdobywał średnio 2,000 pkt/bieg, co sprawiło, że minione rozgrywki były najlepszymi w jego karierze, więc śmiało można uznać, że Fricke był najpewniejszym ogniwem GKMu.
Frederik Jakobsen 2+
Rok temu reprezentant Danii pozytywnie zaskoczył i był pewnym punktem GKMu. W swoim drugim sezonie przy Hallera miał za zadanie podtrzymać swoją niezłą dyspozycję i urywać punkty wyżej notowanym rywalom. Początek kampanii w jego wykonaniu był przyzwoity, ale w drugiej części rozgrywek całkowicie zgubił formę. Poza występem z Wilkami Krosno w rewanżowej fazie sezonu Jakobsen nie przekroczył bariery 5 „oczek” na mecz. Były żużlowiec PSŻu Poznań i Startu Gniezno uzyskał rozczarowywującą średnią 1,238 pkt/bieg, która skazuje go na rywalizację na pierwszoligowych torach w przyszłym sezonie.
Nicki Pedersen 3+
Weteran żużlowych zmagań powrócił na tor po długiej przerwie z przytupem. Przywitał się z grudziądzką publicznością dużym kompletem punktów w starciu z Włókniarzem Częstochowa i rozpoczął sezon jako żelazny lider „Gołębi”. Jednakże w meczach w Krośnie i Toruniu całkowicie nie poradził sobie z wymagającą nawierzchnią toru i w ten sposób przyczynił się do dwóch porażek GKMu. Przez resztę sezonu
popularny „Dzik” jeździł w kratkę i miał sporo potknięć. Spory niesmak pozostawiły zwłaszcza udawane defekty, które pozbawiał przeciwników punktów bonusowych. Duński gladiator ostatecznie dobił do średniej 1,968 pkt/bieg i można powiedzieć, że często spisywał się poniżej oczekiwań. Warto nadmienić, że trzykrotny indywidualny mistrz świata po raz pierwszy od 20 lat znajdzie poza elitą, ponieważ stało się jasne, że nie przedłuży wygasającej umowy z GKMem i nie podpisze kontraktu z żadnym z ekstraligiwych klubów.
Wadim Tarasienko 4+
Rosjanin z polskim paszportem zadebiutował w Ekstralidze w 4 kolejce minionego sezonu i od razu stał się filarem swojej drużyny. 29-latek często dawał się we znaki bardziej utytułowanym przeciwnikom i dojeżdżał do mety z cennymi punktami. Zazwyczaj nie schodził poniżej poziom 5 punktów mecz i był pewniakiem w drugiej linii grudziądzan. Waleczna postawa byłego ridera Lokomotivu Daugavpils, Wilków Krosno i Polonii Bydgoszcz przełożyła się na średnią 1,692 pkt/bieg, która byłaby jeszcze wyższa w przypadku nieco lepszych występów w końcówce sezonu. Mimo tego Tarasienko może być zadowolony ze swojej formy w tym sezonie, ponieważ zapewnił sobie miejsce w składzie GKMu na przyszły rok i został nominowany do nagrody „Szczakiela” za największą niespodziankę sezonu.
Kacper Łobodziński 4
Początkowo wychowanek GKMu zaciekle walczył o miejsce w składzie z Wiktorem Rafalskim i wyszedł z tej rywalizacji zwycięsko. 19-latek udowodnił, że zasłużył na swoją szansę regularnie zdobywając punkty. Na szczególną uwagę zasługuje jego zdobycz punktowa z rewanżowego meczu z Apatorem, w którym zapisał na swoim koncie 7 „oczek”. Przyzwoite występy pozwoliły mu na średnią 1,000 pkt/bieg, która świadczy o jego progresue względem poprzednich lat.
Kacper Pludra 5-
Leszczynian chciał jak najlepiej pożegnać się z wiekiem juniorem i z całą pewnością zrobił to bardzo dobrym stylu. Co prawda czasem zdarzały mu się gorsze wyścigi, lecz bycie trzecim najlepszym młodzieżowcem całej ligi nie wzięło się znikąd. Nie dość, że 21-latek górował nad swoimi rówieśnikami, to jeszcze często zaskakiwał bardziej doświadczonych oponentów. Te dokonania przełożyły się na średnią 1,393 pkt/bieg i w pełni zasłużone pozostanie Pludry w Grudziądzu na następne rozgrywki.
Jeździł za mało, aby go ocenić: Wiktor Rafalski
Przewidywany skład GKMu Grudziądz na sezon 2024:
Polscy seniorzy:
Wadim Tarasienko
Kacper Pludra (U24)
Zagraniczni seniorzy:
Max Fricke
Jaimon Lidsey
Jason Doyle
Polscy juniorzy:
Kacper Łobodziński
Kevin Małkiewicz
Jan Przanowski
Seweryn Orgacki
Kacper Warduliński
Oliwier Kaźmierski
Konrad Pawłowski
(autor tekstu: Szymon R.)
WILKI KROSNO
Jak to zwykle bywa w przypadku beniaminka zbudowanie składu pozwalającego na walkę o utrzymanie nie było łatwym zadaniem. Większość zawodników była już po słowie z innymi zespołami. Mimo to prezes Grzegorz Leśniak powalczył i zdołał zakontraktować Jasona Doyle’a i Krzysztofa Kasprzaka, którzy byli już dogadanj odpowiednio w Lesznie i Grudziądzu, ale zdecydowali się jednak przejść do Krosna. Tego typu agresywne działania na rynku nie przysporzyły Wilkom sympatyków w innych miastach, ale gdy chce się zbudować konkurencyjny skład to nie można się przejmować tego typu kwestiami.
Do Doyle’a i Kasprzaka dołączył wchodzący w wiek seniora obiecujący Mateusz Świdnicki oraz zawodnicy którzy wywalczyli dla Krosna awans – Andrzej Lebiediew i Vaclav Milik. Formację juniorską stworzyli Krzysztof Sadurski i Denis Zieliński. Nie był to może skład, który pozwala na kolana, ale dawał spore nadzieje na wywalczenie utrzymania.
Że nie musiały być one płonne pokazał już pierwszy mecz – wyjazd do Leszna. Spotkanie przeciwko jednemu z bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie okazało się niezwykle wyrównane. Na bieg przed końcem prowadziły Wilki, jednak ostatecznie musiały one uznać wyższość Unii. Można tu mówić o sporym pechu, gdyż w jednym z wcześniejszych wyścigów prowadzącemu Andrzejowi Lebiediewowi skończyło się paliwo przez co Unia zyskała za darmo cztery punkty różnicy.
Mimo to Wilki nie musiały za długo czekać na premierowe zwycięstwo w Ekstralidze. Nie udało się na wyjeździe, zrobili to na wyjeździe. Zwycięstwo z dziesięciopunktową zaliczką nad pretendującym do medali Apatorem Toruń na pewno tchnęło otuchę w serca krośnieńskich kibiców i pozwalało mieć nadzieję na obronienie bonusu.
W kolejnych trzech rundach Wilki dwa razy zgodnie z przewidywaniami wysoko przegrały na wyjeździe i wygrały u siebie z Grudziądzem. W końcu przyszło mające, jak się później okazało, dużą wagę dla losów Wilków spotkanie domowe ze Stalą Gorzów. Gorzowianie byli oczywiście zespołem zdecydowanie silniejszym, jednak na własnym torze Wilki liczyły na sprawienie niespodzianki.
Z myślą o tym meczu gospodarze zamierzali specjalnie przygotować tor. Jednak plany Wilków pokrzyżowały opady deszczu, które nadeszły kilka dni przed meczem gdy nawierzchnia byłą zbronowana. W efekcie owal pochłonął ogromne ilości wody. I tak już wcześniej krytykowany tor, tym razem był w naprawdę fatalnym stanie. Nie omieszkali tego zauważyć goście z Gorzowa.
Pomimo ich protestów sędzia Paweł Słupski zdecydował się na zaczęcie spotkania. Zawodnicy mieli problemy z płynną jazdą ale zawody trwały. Po dziewięciu biegach podjął jednak decyzję o zakończeniu spotkaniach. Wzbudziło to oburzenie kibiców z Krosna, albowiem ich zespół przegrywał wtedy zaledwie dwoma punktami i miała spore szanse odrobić straty.
Z drugiej strony spora część środowiska była oburzona samym faktem rozpoczęcia meczu i stanem toru. Ostatecznie nie obyło się bez kar dla Krosna, jednak chyba tą najdotkliwszą był sam fakt przegrania u siebie ze Stalą. Na kolejne punkty przyszło im czekać bardzo długo.
Po serii porażek, w dziesiątej kolejce, Wilki podjęły u siebie Włókniarz Częstochowa. Choć nie należeli do faworytów tego spotkania, to jednak się postawili i długo mecz był wyrównany. Jednak na początkiu czwartej serii startów doszło do groźnego wypadku z udziałem Vaclava Milika i Krzysztofa Kasprzaka. Obu zawodników gospodarzy więcej już się na torze w tym meczu nie pojawiło, a dla Polaka, jak okazał się później, kraksa skończyła się kontuzją eliminującą go z jazdy do końca sezonu.
Mecz ostatecznie wygrał Włókniarz Częstochowa a sytuacja Wilków w lidze była nie do pozazdroszczenia. Po wysokiej porażce w Grudziądzu i braku obrony bonusu szanse na utrzymanie zmalały jeszcze bardziej. Po sromotnej klęsce na własnym torze w meczu z Motorem Lublin, na dwie kolejki przed końcem, potrzeba było niemal cudu aby Wilki się utrzymały. Trzeba było wywalczyć minimum remis w Toruniu i wygrać z bonusem na własnym torze z Lesznem. W przypadku zwycięstwa w Toruniu teoretycznie możliwy był nawet jeszcze awans drużyny z Krosna do play offów.
Cud się jednak zdarzył. Wilki przegrały w Toruniu i pogrzebały wszelkie nadzieje na utrzymanie. Na otarcie łez udało się im wygrać z Unią Leszno. Choć warto zauważyć, że goście dawali wiele szans juniorom. Już po zakończeniu sezonu w Krośnie doszło do jeszcze jednej afery z torem, kiedy to ze względu na stan owalu dwukrotnie odwołano finałową rundę cyklu Indywidualnych Mistrzostw Polski. W tym jednak wypadku to już jednak nie klub a PZM odpowiadał za przygotowanie toru.
(autor tekstu: Krzysztof Przystupa)
Opublikuj komentarz