Poznański kolektyw powstrzymał dobrze grającą Jagę.
To było naprawdę dobre spotkanie. Lech wygrał drugi mecz na wiosnę i pokonał Jagiellonię na jej terenie. Pierwsza porażka lidera rozgrywek na własnym stadionie w sezonie 2023/2024 stała się faktem.
Na inaugurację podopieczni Adriana Siemieńca pokazali klasę rozbijając w Łodzi Widzew 3:1. Lech nie grał tak efektownie, ale jednak bez większych problemów ograł Zagłębie 2:0.
Od początku spotkania Jaga była usposobiona ofensywnie. Imponowało połączenie crossowych podań, przerzutów z szybkim rozegraniem w środku pola. Jednak Lech tenże środek pola zagęścił wystawiając trzech defensywnych pomocników. Trener Rumak może liczyć na środek pola z młodzieżowcami Marchwińskim i Szymczakiem. Od początku świetny dzień miał Milić w obronie. Poza tym firmowym zagraniem Kolejorza stały się szybkie podania za plecy obrońców do Kristoffera Velde. I w 10 minucie pierwsza taka szansa została przez Norwega popisowo zmarnowana. Jednak w 18 minucie za plecy obrońców zagrał Marchwiński, Velde holowal piłkę, a Marchwiński wbiegł w pole karne i celnym uderzeniem pokonał Alomorovicia.
Jaga była użądlona, ale starała się odpowiedzieć. Jednak najpierw po jednym z przerzutów w pole karne popisowo zmarnował sytuację Naranjo, a potem ten sam piłkarz niepotrzebnie gestykulował domagając się przewinienia w polu karnym, i sprokurował rzut karny, który na bramkę zamienił Szymczak.
Nadzieją dla Jagi była pamięć o pierwszym spotkaniu, w którym wróciła z wyniku 0:3, tamten mecz jeszcze bardziej podważył zaufanie do trenera Van Der Broma.
Trener Mariusz Rumak stara się być przeciwieństwem Holendra. Dla niego konkretne zadanie jakim jest tytuł dla Kolejorza wymaga pragmatyzmu. Po stracie gola Jaga ruszyła do ataku, po strzale Wdowika, Milić naprawił błąd bramkarza Mrozka. Jednak ciągle Lech dominował na przedpolu. Pululu nie mógł dogadać się z kolegami, za dużo grał indywidualnie, a zagrania Naranjo i Nene były często zbyt chaotyczne. Przyczajony Lech wybijał Jagielloni atuty. Jednak początek drugiej połowy to miażdząca przewaga Jagi, czego wynikiem był odwołany rzut karny. To już trzeci raz w sezonie, gdy arbitrzy odwołują rzut karny przeciwko Białostoczczanom gdy Pululu przymierzał się już do wykonania jedenastki. Marczuk był faulowany w polu karnym, ale wcześniej był spalony. Jaga atakowała ; strzelał Pululu, strzelał Nene, strzelał Wdowik. Lech bronił się jednak za podwójną gardę i szybkie podania za plecy obrońców dawały szansę ukąsić na 3:0.
Podopieczni Rumaka za bardzo zaczęli grać w niskiej obronie, i Lech tracił kontrolę nad meczem. Jaga atakowała już falowo, rozegrał się Dieguez, on i Wdowik popisywali się fantastycznymi przerzutami w pole karne. Hiszpanowi należała się jednak czerwona kartka, za faul taktyczny, którego sędzia Sylwestrzak nie dostrzegł. Bramka jednak padła i była efektem fantastycznej akcji trzech rezerwowych ; Kubickiego, Caliskarera i strzelca bramki Hansena, który jest w życiowej formie i coraz śmielej dobija się do pierwszego składu.
Końcówka spotkania to już szturm Jagi, niemal „obrona Częstochowy” w wykonaniu Lecha. Marczuk bliski zdobycia bramki w 96 minucie, a w 99 piłka meczowa ; Caliskarer strzela z kilkunastu metrów, bramkarz Mrozek odbija piłkę przed siebie, wydaje się że strzał był na tyle mocny, że piłka przelobuje po odbiciu byłego goalkipera Stali Mielec, ale ten podnosi się z murawy i łapie piłkę. Euforia na twarzy trenera Rumaka, Lech na dobre sygnalizuje walkę o Mistrza.
Nowy pragmatyczny Lech wygrywa drugi mecz na wiosnę. Mimo, że Mariusz Rumak wypadł z ekstraklasowej karuzeli trenerskiej na ładnych parę lat, warto pamiętać że w poprzedniej dekadzie zdobył przy Bułgarskiej dwa tytuły Wicemistrza, ze średnią punktów 1.93. Pytanie czy jednak grając „aż tak pragmatycznie” jak w drugiej połowie meczu w Białymstoku, Lech nie zostanie jednak przez jakiegoś bardziej skutecznego rywala z czołówki stłamszony. Robią jednak wrażenie fazy przejściowe Kolejorza, i gra duetu młodzieżowców Szymcza- Marchwiński.
Jaga pokazała że dalej jest w stanie zachwycać tak jak na jesieni. Aczkolwiek trener Siemieniec popełnił chyba faktycznie błąd, wystawiając za mało defensywnych pomocników. Martwi też dzisiejsza dyspozycja (niedyspozycja) Pululu. Tym niemniej było to spotkanie godne walki o Mistrzostwo Polski.
Opublikuj komentarz