Raków Częstochowa – Flora Tallinn. Oceniamy debiut Szwargi.

Wczorajszy dzień zapisał się w historii Częstochowskiego futbolu. Tamtejszy Raków po raz pierwszy przystąpił do rozgrywek Ligi Mistrzów, i zagrał w pierwszej rundzie eliminacji. Przeciwnik, Flora Tallinn, zdecydowanie tej niższej próby. Warto zauważyć że bramkarz „Medalików”, Vladan Kovacević, jest wyceniany na wyższą kwotę niż cała ekipa z Estonii. To po części tłumaczy trudy przyjezdnych pod bramką Rakowa. Łatwego zadania w pierwszej połowie nie miał również atak gospodarzy. Chaotyczne przesuwanie się do przodu by ostatecznie wdać się w niepotrzebny pojedynek i stracić piłkę, lub uderzyć naruszając spokój przestrzeni powietrznej nad Częstochową. Tak pokrótce można opisać ofensywne akcenty Rakowa. Pomimo że to właśnie „Medaliki” tak jak się spodziewano prowadziły grę, o tyle lepsze okazje do napoczęcia wyniku miała Flora. W momentach grozy pełną kontrolę przejmował Vladan Kovacević, który okazał się być najpewniejszym punktem, dyrygentem całego bloku defensywnego.

Foto: Raków Częstochowa

Gdy pierwsza połowa upłynęła pod znakiem bezradności mistrza Polski w ataku, tak druga odsłona meczu wydawała się być niebiańsko lepsza. Na boisku po przerwie zameldowało się dwóch nowych zawodników, Deian Sorescu razem z nowym nabytkiem Rakowa, Johnem Yeboahiem. Ta para według poglądu Szwargi, miała dmuchać w żagle Rakowa. Efekt przerósł oczekiwania. Ataki narastały, oblężenie bramki Flory było niemożliwe do powstrzymania. Publika entuzjastycznie reagowała na każdy gest, każdy ruch nowej gwiazdy ich ukochanego zespołu, Johna Yeboaha. To właśnie młody Niemiec po zablokowanym strzale z dystansu dał szansę na poprawkę Ukraińcowi, Vladyslavovi Kocherhinowi. Pomocnik znajdując się w dobrym miejscu i w dobrym czasie, momentalnie bez zastanowienia złożył się do strzału. Tym razem próba była skuteczna, a uderzenie wyhamowało dopiero w siatce. W dalszej fazie meczu, po przełamaniu bariery umysłowej gra Rakowa osiągnęła satysfakcjonujący poziom. Gospodarze ukazywali swoje ofensywne atuty, a piłka nieustannie szybowała jeśli nie w bramkę strzeżoną przez Grünvalda, to bliżej lub dalej niej. Ostatecznie „Medalikom” zapisano … 18 strzałów na bramkę. Wynik naturalnie pozostawia wiele do życzenia, natomiast gra daje podstawy do optymizmu. Rezultat tego spotkania mógłby być kategorycznie odwrotny, jeśli dwa „pewniaki” wykorzystałaby drużyna przyjezdnych. Nad brakiem skuteczności czuwał kolejny raz chwalony przeze mnie Bośniak z serbskim paszportem, Vladan Kovacević.

Jedynym minusem wczorajszego meczu jest wynik. Pierwsze primo, Mistrzom Polski zabrakło skuteczności i po części celności przed bramką Flory. Wiele akcji napędzanych przez wdrażającego się jeszcze do zespołu Yeboaha, miało niebagatelny potencjał. Nadal drużyna szuka wspólnego języka, a nowy trener wybiera pasujące założenia taktyczne.

Michał Barański

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL