Raków z historycznym punktem w Lidze Europy!

Fani Rakowa długo czekali na tę chwilę, ale w końcu ich ulubieńcy zdobyli pierwszego gola oraz pierwszy punkt w Lidze Europy! Po fatalnej większości spotkania, ale też emocjonującej i energicznej końcówce ostatecznie Częstochowianie zremisowali 1:1 ze Sportingiem Lizbona. Murawa na stadionie w Sosnowcu zdecydowanie utrudniała grę, zwłaszcza gościom, którzy nie mógli pokazać pełni umiejętności. Przed meczem zdecydowanymi faworytami byli Portugalczycy, ponieważ na papierze mieli dużo lepszy skład, na czele z Viktorem Gyokeresem. Ponadto Sporting pokonał w pierwszym meczu Sturm Graz 2:1, a Raków nie zdobył jeszcze przed tym starciem ani jednego gola.

Grafika: Raków Częstochowa/Facebook

Nie minęło kilka minut, a już mieliśmy kontrowersyjną sytuację. Viktor Gyokeres stanął na kostkę Zorana Arsenica, próbując odebrać piłkę. Po tym faulu obrońca Rakowa musiał opuścić boisko, a w jego miejsce wszedł Jean Carlos. Początkowo sędzia pokazał Szwedowi żółtą kartkę, jednak po interwencji VARu zmienił ją na czerwoną. Tym samym niemalże całe spotkanie Portugalczycy zagrali bez kluczowego zawodnika. Nie przeszkodziło to jednak w szybkim zdobyciu gola. W 13 minucie z rogu boiska dośrodkowywał Pedro Goncalves, a Sebastian Coates wyskoczył ponad rywali i trafił do bramki bezradnie stojącego Kovacevica. Po straconej bramce Raków przez większość czasu kontrolował piłkę, jednak nie był w stanie w najmniejszym stopniu zagrozić defensywie Sportingu. Co więcej, dość często piłkarze Dawida Szwargi tracili piłkę w środku pola, a rywale wykorzystywali to do wyprowadzania kontrataków i tylko postawa Vladana Kovacevica uchroniła Raków przed kolejnymi golami straconymi. W trzecim kwadransie spotkania sytuacja nieco się odmieniła. Raków rozpoczął odważniejsze ataki., a swoje okazje mieli Tudor, Yeboah oraz Rundić. Jednak każdy z nich minimalnie niecelny strzał i Raków nie wykorzystał słabości Sportingu. W międzyczasie długie podanie dostał Pedro Goncalves, a Vladan Kovacevic był za daleko wysunięty. Gdyby nie to, że portugalski skrzydłowy oddał strzał prosto w bramkarza, Sporting mógł mieć dwubramkowe prowadzenie przed przerwą. W 44 minucie jeszcze Władysław Koczerhin dostał żółtą kartkę za symulowanie uderzenia w twarz i na przerwę piłkarze schodzili przy prowadzeniu 1:0 Sportingu.

W drugiej połowie od początku do ataku ruszył Raków. W 48 minucie Marcin Cebula dośrodkował w pole karne, piłka dotarła do Jeana Carlosa, od którego odbiła się piłka w odległości metra od bramki. Było to na tyle niefortunne zagranie, że piłka przeleciała minimalnie obok długiego słupka. Zabrakło centymetra do wyrównania Medalików. W kolejnych minutach dalej Raków napierał, a rywale nie podejmowali wielu prób kontrataku. Mimo to długo strzały padały wyłącznie zza pola karnego. Nadzieję rozbudził w 65 minucie Marcin Cebula swoim rajdem przy lewej linii bocznej. Około 30 metrów od bramki sfaulował go Ousmane Diomande, za co został upomniany żółtą kartką. Przez niemalże 10 minut nie zobaczyliśmy żadnej sytuacji bramkowej, jednak zmieniło się to 79 minucie. Srdjan Plavsic, zamiast dośrodkować, posłał przeszywające podanie po ziemi do Władysława Koczergina. Ten w sytuacji sam na sam oddał strzał odrobinę niecelny, jednak Fabian Piasecki skierował tę piłkę do siatki i Raków mógł cieszyć się z pierwszego w ich historii gola w fazie grupowej europejskich rozgrywek. W 82 minucie napastnik Rakowa cieszył się już z dubletu, ale tylko przez chwilę. Okazało się że Bartosz Nowak był na spalonym w czasie zagrania Tudora, a dobitka Piaseckiego nie mogła być uznana. Do końca spotkania Częstochowianie walczyli o wygraną, jednak ich gra była przewidywalna dla obrońców popularnych Lwów. Srdjan Plavsic wykonał mnóstwo wrzutek z prawej strony boiska, a z każdą minutą coraz rzadziej dochodziło do strzałów gospodarzy. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1.

Choć przed meczem każdy kibic Rakowa wziąłby ten wynik w ciemno, to mogą czuć się zawiedzeni. W końcówce polscy piłkarze na tyle skutecznie przyparli do muru rywali, że ci nie byli w stanie wyjść z piłką ze swojej połowy. Trzeba jednak docenić ten punkt, który jest dopiero pierwszym w fazie grupowej Rakowa. Najlepiej zagrali skrzydłowi Fran Tudor oraz Srdjan Plavsic. Ten pierwszy dużo angażował się w środku pola przy rozegraniu, z kolei drugi wiele razy skutecznie dośrodkował w pole karne. Warto pochwalić też Fabiana Piaseckiego za energiczną zmianę. Na drugim biegunie znajdują się John Yeboah oraz Ante Crnac. Były napastnik Śląska Wrocław co prawda często wchodził w dryblingi, jednak większość z nich (3 z 4) przegrał. Po stronie gości na pochwałę zasłużył Pedro Goncalves, który wielokrotnie wychodził z kontrą oraz zaliczył świetną asystę przy golu Coatesa. Z kolei wspomniany Urugwajczyk, wraz z Inacio i Diomande, utrzymywali zwartą formację defensywną przez większość meczu i poza ostatnimi minutami nie dopuścili piłkarzy Rakowa do bramki. 9 listopada oba zespoły ponownie zmierzą się w Lidze Europy, tym razem na Estadio Jose Alvarade, gdzie murawa będzie w znacznie lepszym stanie niż w Sosnowcu, co utrudni zadanie podopiecznym Dawida Szwargi.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL