Sen Rumunii o Euro się spełnił. Rumunia 2, Izrael 1.
Cała piłkarska Rumunia czekała na ten dzień i się doczekała. Dzięki zwycięstwu 2:1 z Izraelem „Tricolorii” zagrają na Euro 2024, a na ustach kibiców znów zagości to nazwisko: Hagi.
Podopieczni Ediego Iordanescu potrzebowali w Budapeszcie remisu, aby zapewnić sobie awans, ale wykonali zadanie z nawiązką. Mecz nie zaczął się jednak dla nich najlepiej, bo to rywale szybko wyszli na prowadzenie dzięki Eranowi Zahaviemu, strzelcowi wyborowemu Maccabi Tel Aviv.
Duet zawodników związanych w trakcie swoich karier z Genuą – George Puscas (obecnie) i Denis Dragus (wcześniej) doprowadził do wyrównania. Po przerwie do głosu doszedł ten, na którego wielu liczyło najbardziej.
Ianis Hagi jest trochę jak ta rumuńska kadra. Swoje przeżył, przecierpiał, głównie przez kontuzje, ale w końcu może odetchnąć. Skrzydłowy Alaves dał Rumunii prowadzenie, którego ta już nie oddała.
Czerwoną kartkę zarobił w końcówce rezerwowy Valentin Mihaila, bohater spotkania w Szwajcarii, jednak nie pokrzyżowało to Rumunom szyków.
Podopieczni Iordanescu nie porwali stylem, byli nastawieni w tych eliminacjach głównie na wynik i destrukcję, lecz cel zrealizowali i co najważniejsze, nie doznali ani jednej porażki, jak do tej pory.
Paweł Kiełbus
Opublikuj komentarz