Sporting się odrodził i wygrał derby Lizbony!
Sporting CP pokonał 1:0 Benficę w derbach Lizbony! Mistrzowie Portugalii byli prowadzeni w tym spotkaniu przez nowego trenera, Ruiego Borgesa. Mimo to pokonali największych rywali i objęli prowadzenie w tabeli ligowej.
Okres świąteczny z pewnością nie był spokojny dla kibiców Sportingu. Joao Pereira kompletnie nie poradził sobie z misją zastąpienia Rubena Amorima. W ośmiu spotkaniach zaliczył tylko trzy zwycięstwa, z czego jedno przeciwko trzecioligowemu Amarante FC w ramach Taca de Portugal. Drużyna przede wszystkim osłabła w tym czasie mentalnie. Zawodnicy przestali tworzyć zgrany kolektyw, brakowało im woli walki. Na drugim biegunie emocjonalnym była Benfica. Bruno Lage ze spokojem rozwija drużynę, która z każdym tygodniem wydawała się coraz lepsza. Ewentualne derbowe zwycięstwo mogło wyprowadzić ich po raz pierwszy w sezonie na pozycję lidera ligi.
Sporting ostro ruszył do ataku
Już w 2 minucie Sporting mógł wyjść na prowadzenie, po tym jak Ousmane Diomande zagrał wysoką piłkę na kilka metrów przed bramką. Nikt jednak nie zdołał jej wykończyć, choć Anatolij Trubin odsłonił sporą część bramki. Nieco później Geny Catamo przedarł się z piłką w pole karne, lecz jego strzał z ostrego kąta odbił się od defensorów Benfiki na rzut rożny. Niewątpliwie podopieczni Bruno Lage byli zaskoczeni takim natarciem Lwów. Odzwyczaili wszystkich od takiej gry podczas kadencji Joao Pereiry. Szczególnie widoczna była praca skrzydłowych Sportingu w wysokim pressingu. Francisco Trincao i Geovany Quenda byli niezwykle aktywni pod polem karnym rywali, co w 17 minucie przełożyło się na rewelacyjną okazję do objęcia prowadzenia. Trincao podrzucił piłkę nad obrońcami wzdłuż pola karnego,
Benfica przełamała się w 25 minucie. Wtedy Orkun Kokcu świetnie przymierzył z rzutu wolnego z ok. 20 metrów. Piłka leciała wysoko przy słupku, ale Franco Israel sparował ją na rzut rożny. Nie odmieniło to jednak na dłużej dynamiki spotkania. Już w 28 minucie Sporting wyszedł na prowadzenie po trafieniu Genego Catamo. Viktor Gyokeres dostał piłkę na lewym skrzydle, minął dwóch obrońców i podał wzdłuż do bramki do Mozambijczyka. Ten się nie pomylił i niepilnowany zdobył bramkę. Jeszcze w 40 minucie Viktor Gyokeres mógł powiększyć prowadzenie. Trubin obronił jednak mocny strzał Szweda z kilkunastu metrów.
Benfica biła głową w mur
Początek drugiej połowy był dość spokojny, choć piłkę częściej kontrolowała Benfica. Angel di Maria czy Kerem Akturkoglu próbowali znaleźć na skrzydle miejsce do wyprowadzenia ataku, lecz ich próby spaliły na panewce. Sporting nie wyprowadzał z kolei wielu kontrataków, ciężko mu było minąć bocznych obrońców Orłów. W 61 minucie Zelik Amdouni znalazł się jednak w niemal idealnej sytuacji do zdobycia gola. Orkun Kokcu minął górnym podaniem defensywę Mistrzów Portugalii, ale szwajcarski napastnik z powietrza uderzył nad poprzeczką. Napór zawodników Bruno Lage wciąż trwał. W 67 minucie Angel di Maria był bliski wbicia piłki wślizgiem do siatki, po błędzie w rozegraniu Franco Israela. Później Argentyńczyk oddał też groźny strzał z rogu pola karnego, jednak mimo rykoszetu Israel złapał piłkę.
Czas upływał, a Benfica dalej nie znalazła drogi do siatki. W ostatnim kwadransie, po wpuszczeniu kilku zmienników, Sporting zaczął szukać miejsca do kontrataku. W 82 minucie Geny Catamo kapitalnie urwał się Alvaro Carrerasowi na prawym skrzydle, wpadł w pole karne i podał w kierunku Viktora Gyokeresa. Drugiej bramce, niemal identycznie wyglądającej jak pierwsza, zapobiegł jednak Nicolas Otamendi, wybijając piłkę. Mozambijczyk wyprowadził również kontrę w 84 minucie, kiedy to Sporting wyszedł w czterech na dwóch defensorów Benfiki. Zamiast podać do niepilnowanego Maxiego Araujo lub do Gyokeresa, Catamo zdecydował się na strzał. Został bez problemu zablokowany przez przeciwników. Pewnie chciał powtórzyć występ z poprzednich derbów Lizbony, kiedy jego dublet zapewnił zwycięstwo Sportingowi. Benfica zaś wciąż biła głową w mur. Na boisko pod koniec meczu weszli dwaj napastnicy, Arthur Cabral i Vangelis Pavlidis. Mieli kilka okazji do wyrównania wyniku, jednak żadnej nie wykorzystali.
321. w historii derby Lizbony zakończyły się 115. zwycięstwem Sportingu. Niewykluczone, że zadecyduje o losach Mistrzostwa Portugalii. Trzy punkty pozwoliły także zawodnikom Ruiego Borgesa objąć prowadzenie w tabeli Ligi Portugal po 16 kolejkach. Mają 40 punktów, tyle samo co FC Porto, jednak prowadzą dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu. W najbliższy piątek Borges wróci na mecz z Vitorią do Guimaraes, skąd dopiero co odchodził na Estadio Jose Alvalade. Benfica do obu drużyn traci 2 punkty. W następnej kolejce czeka ich hitowe starcie z SC Bragą.
Opublikuj komentarz