Świetny wyścig w Miami, debiutanckie zwycięstwo Lando Norrisa!
Królowa sportów motorowych po raz trzeci w swojej historii zagościła na torze wijącym się wokół Hard Rock Stadium. Obie dotychczasowe edycje GP Miami zwyciężył Max Verstappen i nic nie zapowiadało tego, że w tym roku miało się coś zmienić.
Piątek
Weekend w Miami zaczął jedyny w tym tygodniu trening. Sesja, przerwana po zatrzymaniu się na torze przez Charlesa Leclerca, padła łupem Maxa Verstappena, jednak wyniki nie mówiły zbyt wiele, a w pierwszej piątce znalazło się pięć różnych zespołów.
Popołudniowe kwalifikacje do sprintu zaczęły się stosunkowo spokojnie. W SQ1 obyło się bez niespodzianek, a swój dzień zakończyły bolidy Williamsa, Saubera (które sprawiały sporo problemów z blokowaniem) oraz Pierre Gasly. Drugi segment czasówki przyniósł nam nieco bardziej zaskakujące rozstrzygnięcia – z walki o pierwsze miejsce wypisali się Lewis Hamilton i George Russell, czyli duet kierowców Mercedesa. Nie udało im się przejechać wystarczająco dobrego okrążenia w pierwszej próbie, natomiast podczas drugich przejazdów niemal wszyscy kierowcy mieli problem ze znalezieniem tempa. W SQ3 na wyjazd kierowców musieliśmy poczekać aż do ostatnich minut, z powodu bardzo mocno nagrzanego toru. Zwycięstwo przypadło Verstappenowi, a za nim na starcie do sprintu ustawili się Leclerc, Perez i największa niespodzianka tego dnia, czyli Daniel Ricciardo.
Sobota
Następny dzień na torze w Miami rozpoczął się od sprintu. Na stracie Max Verstappen utrzymał prowadzenie, Lando Norris i Lance Stroll zmuszeni byli przedwcześnie zakończyć swój udział w wyścigu po kolizji (w której swoje dołożyli też Fernando Alonso i Lewis Hamilton), a Daniel Ricciardo przebił się na trzecie miejsce. Australijczyk nie utrzymał się na nim jednak zbyt długo, bo już na 6. okrążeniu Sergio Perez odzyskał utraconą na stracie pozycję. Z tyłu stawki Hamilton bardzo długo walczył z Kevinem Magnussenem, przy czym kierowca Haasa kilkukrotnie naruszał zasady, zbierając zawrotne 35(!) sekund kary w zaledwie 19(!!) okrążeń. Zwycięzcą sprintu został Verstappen, a za nim na metę wpadli Leclerc, Perez i heroicznie broniący się przed Sainzem Ricciardo.
Kiedy emocje po krótszym wyścigu opadły, przyszedł czas na kwalifikacje. Niespodzianka wcześniejszych sesji, Daniel Ricciardo, zajął dopiero 18. miejsce, co oznaczało start z szarego końca stawki z powodu kary zdobytej podczas GP Chin. Poza nim w Q1 odpadli zmagający się z blokowaniem Magnussen, Sargeant oraz ponownie duet Saubera. Drugi segment kwalifikacji nie skończył się zbyt dobrze dla Fernando Alonso, który kompletnie nie mógł znaleźć tempa i zakończył zmagania na 15. miejscu. Warto docenić również awans obu bolidów Alpine do Q2, jednak na nic więcej nie było ich stać i wraz z Alonso, Strollem i Albonem nie pojawili się w tzw. Pole Position Shootout. Trzecia część czasówki nie zaskoczyła niczym specjalnym – pierwsze miejsce zgarnął Verstappen, za nim znaleźli się Leclerc, Sainz, Perez duety Mclarena i Mercedesa, Hulkenberg oraz Tsunoda.
Niedziela
W niedzielę przyszła pora na danie główne – wyścig o Grand Prix Miami. Max Verstappen ponownie obronił prowadzenie, ale za jego plecami Sergio Perez zdecydowanie przestrzelił dohamowanie do pierwszego zakrętu i niemal uderzył w oba bolidy Ferrari, spadając przy tym na 5. pozycję, a wykorzystujący to Oscar Piastri przebił się na trzecie miejsce. Oba bolidy Mclarena pokazywały świetne tempo – Norris trzymał się blisko Pereza, a Piastri już po czterech okrążeniach był za plecami liderującego Holendra. Na 28. okrążeniu wszyscy, oprócz Lando Norrisa, zaliczyli już wizytę u swoich mechaników. Okazało się to genialną decyzją, bo chwilę później doszło do kolizji między Magnussenem a Sargeantem, co spowodowało wyjazd samochodu bezpieczeństwa i pozwoliło Brytyjczykowi na darmowy zjazd do alei serwisowej. Wysunął się dzięki temu na prowadzenie, którego nie oddał już do końca wyścigu. Później było jeszcze trochę walki, m.in. o 4. pozycję, gdzie przednie skrzydło Oscara Piastriego mocno ucierpiało po kontakcie z Carlosem Sainzem, przez co Australijczyk musiał zjechać na jego wymianę. Wyścig, po raz pierwszy w karierze, wygrał Lando Norris, a podium uzupełnili Max Verstappen i Charles Leclerc.
Nikt inny moim zdaniem nie zasłużył na pierwsze zwycięstwo niż Lando Norris. 110 startów, 15 podiów, pamiętny wyścig w Sochi w 2021 i w końcu mu się udało. Szansa na kolejne zwycięstwo, już za dwa tygodnie na torze Imola.
Opublikuj komentarz