Tomasz Berkieta uległ w finale juniorskiego Rolanda Garrosa

Walczył do ostatniego tchu, ale ostatecznie nie dał rady. Tomasz Berkieta musiał uznać wyższość Kaylana Biguna po trzysetowym pojedynku, przegrywając 1:2 (6:4, 3:6, 3:6). Ostateczny wynik na pewno cieszy Tomka, który, jak sam przyznał, nie lubi grać na mączce.

Tomasz Berkieta/ Instagram

Od 2 marca aż do startu juniorskiej edycji Roland Garrosa, Tomasz Berkieta nie wygrał żadnego meczu. Duża część polskich fanów tenisa nie wiedziała, kim jest Tomek, aż do momentu, gdy awansował do finału Roland Garrosa. Polak ze swoimi rywalami radził sobie bardzo szybko aż do półfinału. W meczu o awans do finału stoczył mordercze starcie z Lorenzo Carbonim, które trwało prawie trzy godziny. Był to pierwszy poważniejszy sprawdzian Berkiety, ponieważ Carboni aktualnie zajmuje 705. miejsce w rankingu, a na dodatek po drodze do półfinału pokonał tenisistę rozstawionego z numerem 1, Rei Sakamoto.

W finale Tomasz zmierzył się z amerykańskim tenisistą Kaylanem Bigunem. Przełamanie Biguna w połowie pierwszego seta dało Polakowi wystarczającą przewagę, żeby zapisać pierwszą partię na swoje konto. W drugim secie to Amerykanin zdołał wygrać gema przy serwisie Polaka, przełamując jego podanie przy wyniku 1:2. Później Kaylan bez większych problemów wygrał tego seta. Zbyt duża liczba niewymuszonych błędów po stronie Berkiety spowodowała, że nie miał żadnej okazji na przełamanie. W ostatniej partii drugi gem serwisowy Berkiety został zdobyty przez 18-latka z Ameryki Północnej. W kolejnej części seta nie zanosiło się na to, że Tomek odrobi wynik. Bigun zakończył mecz w najlepszy dla siebie sposób, przełamując rywala. Wyjątkowo długo trwał ten gem – Polak obronił trzy piłki meczowe, ale przy czwartej nie miał już nic do powiedzenia.

Mączka to jego pięta Achillesa

Tomasz Berkieta w rozmowie dla WP SportoweFakty opowiedział, dlaczego nie lubi grać na mączce i dlaczego tak trudno jest się przyzwyczaić do tej nawierzchni.

– Ja przez całą początkową przygodę z tenisem grałem głównie na hardzie. To była nawierzchnia, którą łatwo znaleźć. Moja mama pracuje w klubie, gdzie można zagrać jedynie na trawie. Na tych nawierzchniach czuję się najlepiej.


– Na pewno trzeba więcej biegać, a nie można też zapominać o nierównościach, przez piłka nienaturalnie się odbija. Jeśli ktoś trenuje dużo na takich kortach, to jest do tego przyzwyczajony. Dla tego typu tenisistów kłopotliwy jest z kolei hard. Przez większą część sezonu gra się właśnie na nim i na tym polega moje szczęście. Trzeba przetrwać mączkę i przede wszystkim walczyć, bo nie można całkowicie odpuszczać rywalizacji w takich warunkach. Niemniej docelowo czekam na dalszą część sezonu.

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL