Triumf Bartosza Zmarzlika na własnej ziemi
Dzisiaj w Gorzowie Wielkopolskim odbyła się piąta runda cyklu Grand Prix. Najlepsi żużlowcy na świecie zawitali do Polski po raz drugi w tym roku. Wcześniej w Warszawie na Stadionie Narodowym zwyciężył Fredrik Lindgren, a podium uzupełnili kolejno Jack Holder i Bartosz Zmarzlik. To właśnie ci dwaj zawodnicy do tej pory radzili sobie najlepiej w tego rocznej edycji indywidualnych mistrzostw świata. Głównym kandydatem do zwyciężenia na gorzowskim terenie wydawał się być reprezentant Polski, który jest wychowankiem miejscowej Stali i zna ten tor jak własną kieszeń. Ponadto warto przypomnieć, że Zmarzlik pewnie zmierza po swoją czwartą wygraną w całym cyklu Grand Prix i z całą pewnością nie będzie chciał oddać prowadzenia w klasyfikacji generalnej. Apetyt na wygraną miał także wspomniany wcześniej Australijczyk, który również przyzwyczaił fanów do dobrej jazdy na stadionie im. Edwarda Jancarza. To samo można było powiedzieć o Martinie Vaculiku i Andersie Thomsenie, którzy na gorzowskim owalu czują się jak ryba w wodzie.
Jednakże Zmarzlik dość niespodziewanie rozpoczął dzisiejsze zmagania od zaledwie 1 punktu, a świetne wejście w zawody zaliczyli Madsen, Thomsen, Fricke i Bewley. Mimo tego zawodnik rodem z Kinic i tak awansował do półfinału po raz 41 z rzędu. Do następnego etapu zawodów przeszli również Madsen, Janowski, Lambert, Doyle, Lindgren, Holder i Woffinden. Dużym rozczarowaniem dla lokalnych fanów mogła być postawa zawodników Stali, ponieważ żaden z nich nie zdołał znaleźć się w ósemce najlepszych żużlowców. W pierwszym z półfinałów Zmarzlik i Doyle przewodzili w stawce już od pierwszego łuku i pomimo ataków Holdera do końca utrzymali swoje pozycje, które zapewniły im promocję do wielkiego finału, a w drugim równie szybko sprawę awansu rozstrzygnęli Lindgren i Madsen. W decydującym biegu dzisiejszych zawodów doszło do upadku tuż po starcie- Lindgren upadł po kontakcie z Doylem i sędzia Latosiński zadecydował, że powtórka odbędzie się w pełnym składzie. W niej jednak ponownie doszło do szwedzko-australijskiego starcia, które ponownie skończyło się upadkiem zawodnika Wilków Krosno. Tym razem arbiter postanowił wykluczyć Doyle’a i w trzecim podejściu doszło do niesamowitego ścigania. Zmarzlik rozpoczął wyścig na trzecim miejscu, ale niebawem wyprzedził Lindgrena i wziął na swój celownik Madsena, lecz wyprzedzenie Duńczyka nie było łatwą sztuką, gdyż ten bronił się bezbłędnie. Jednak na ostatnim łuku reprezentant Polski postawił wszystko na jedną kartę i wjechał w małą lukę pomiędzy krawężnikiem a zawodnikiem Włókniarza Częstochowa wypychając go w kierunku band. Ten ruch okazał się być w strzałem w dziesiątkę i gwiazda Motoru Lublin mogła celebrować swoją trzecią wygraną w tegorocznym cyklu Grand Prix. Srebrny medal przypadł Leonowi Madsenowi, a brąz otrzymał Fredrik Lindgren. Można mieć mieszane uczucia co do postawy reszty Polaków. O ile Janowski przełamał złą passę i wreszcie awansował do połfinału, o tyle tego samego nie udało się zrobić Dudkowi. W dodatku zaledwie jeden punkt zdobył Woźniak, który został kolejnym słabo punktujacym zawodnikiem z dziką kartą.
Szymon R.
Opublikuj komentarz