W kwestii kary dla Unii Leszno.
Kiedy na łamach tego portalu pojawił się ostatnio mój artykuł na temat środku dyscyplinarnego zastosowanego wobec Taia Woffindena, część czytelników całkiem słusznie zwróciła uwagę, że pominąłem w tekście dziwnie niską karę dla odpowiadającej za organizację spotkania Unii Leszno. Nie chciałem po prostu mieszać dwóch tematów i wolałem skupić się w pełni na sposobie ukarania brytyjskiego zawodnika. Teraz śpieszę to naprawić i prezentuję państwu drugi tekst, tym razem skupiony na karze dla zespołu z Leszna.
Przypomnijmy, że po meczu Unia Leszno – Sparta Wrocław, kibic gospodarzy przedarł się do strefy bezpieczeństwa i świętował zwycięstwo swojej ekipy naprzeciw sektora gości. Ochrona nie reagowała. Zrobił to jednak jeden z zawodników z Wrocławia, Tai Woffinden, który zaszedł intruza od tyłu i z zaskoczenia obalił go na betonowe płyty. Komisja Orzekająca Ligi długo zwlekała z wydaniem werdyktu, ale ostatecznie zdecydowała się zastosować wobec brytyjskiego żużlowca środek dyscyplinarny w postaci konieczności uiszczenie przez niego 40 000 zł na rzecz fundacji PZM. Unia Leszno otrzymała zaś karę 7 000 zł za brak właściwego zabezpieczenia imprezy.
Kara, jaką dostał klub z Leszna jest porażająco mała. W tym przypadku kibic skakał tylko naprzeciw trybuny gości i nikomu krzywdy nie zrobił, ale co gdyby na jego miejscu znalazł się jakiś fanatyk, który w przypływie emocji lub z zimnym wyrachowaniem spróbowałbym zaatakować, któregoś z wrocławskich zawodników? Czy aż tak trudno wyobrazić sobie taki scenariusz? Ochrona powinna była zareagować od razu, a nie czekać nie wiadomo na co, gdyż przez taką zwłokę mogłaby nie zdążyć zapobiec potencjalnej tragedii.
Ochrona zawaliła, to nie ulega wątpliwości. A skoro tak, to konieczne jest wyciągnięcie konsekwencji. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że to nie pracownicy Unii Leszno strzegli bezpieczeństwa, tylko wynajęta przez klub ochrona, nie zmienia to jednak faktu, iż za organizację całej imprezy odpowiedzialny był Leszczyński klub. Dlatego też powinien on ponieść konsekwencje niewłaściwego jej zabezpieczenia.
Nie od dziś wiadomo, że by kara była skuteczna, musi karanego zaboleć (oczywiście musi być też możliwa do uniesienia). Powinna być ona również proporcjonalna do winy i powagi sytuacji.
Podobnie jak w przypadku środku dyscyplinarnego zastosowanego wobec Taia Woffindena, tu też warto sięgnąć do przeszłości. Rok temu podczas spotkania między Falubazem Zielona Góra a Polonią Bydgoszcz odpalano pirotechnikę, w stronę sektora gości poleciała petarda a kibice obu drużyn przerzucali się obraźliwymi przyśpiewkami. Kary posypały się wtedy wysokie. 80 000 zł dla gospodarzy i 20 000 zł dla drużyny z Bydgoszczy.
„Ktoś może powiedzieć, że to dotkliwe kary. W tym przypadku było to jednak całkowicie uzasadnione, bo na trybunach doszło do wydarzeń, które nie powinny mieć nigdy miejsca na arenach sportowych” – argumentował wtedy Zbigniew Fijałkowski z GKSŻ i trudno odmówić mu słuszności. Jednak zajście z Leszna, również nie powinno mieć miejsca, a kara zasądzona przez KOL jest o niebo niższa. Czyżby organy Ekstraligi były bardziej pobłażliwe od tych z Polskiego Związku Motorowego?
Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że tamto zajście miało miejsce w trakcie meczu i było ryzyko jego przerwania, a tu mamy do czynienia ze zdarzeniem po zawodach, nadal jednak mówimy o sytuacji niedopuszczalnej.
Na koniec przyjrzymy się duzej rozbieżności pod względem rozmiarów kar dla Taia Woffindena i Unii Leszno. Obie są moim zdaniem zbyt małe, należy jednak zwrócić uwagę, iż gdyby nie brak interwencji ochrony, o udziale Taia Woffindena może w ogóle nie musielibyśmy rozmawiać. Zatem czy słuszne jest aby kara dla organizatorów spotkania była niemal sześć razy mniejsza, niż środek dyscyplinarny zastosowany wobec wrocławskiego zawodnika?
Antonik
Opublikuj komentarz