Wygrana w końcówce Portugalii, (nie)udany debiut Gruzji!
Kibice, którzy we wtorkowy wieczór zasiedli przed telewizorami, nie mogli narzekać! Oba spotkania grupy F były niezwykle pasjonujące, pełne dramaturgii i ładnych bramek. Choć zarówno Portugalia, jak i Turcja wygrały swoje mecze zgodnie z przewidywaniami, to na pewno liczyły na spokojniejszy przebieg spotkań.
Portugalia wyszła na mecz z Czechami ofensywnym ustawieniem. Roberto Martinez umieścił w wyjściowym składzie trzech ofensywnych pomocników (Bernardo Silva, Bruno Fernandes oraz częściowo też Vitinha), za to tylko dwóch środkowych obrońców. Liczył zapewne na to, że jego drużyna szybko obejmie prowadzenie. Pierwszą poważną okazję Portugalia stworzyła jednak dopiero w 26 minucie. Bernardo Silva posłał genialne prostopadłe podanie do Bruno Fernandesa, a ten dał piłkę na dobieg Rafaelowi Leao. Napastnikowi Milanu zabrakło jednak centymetrów, aby dosięgnąć futbolówkę. Pięć minut później podanie na sam na sam dostał Cristiano Ronaldo, lecz strzelił prosto w czeskiego bramkarza. Pod koniec pierwszej połowy Czesi odkryli sposób na dotarcie pod pole karne Portugalii. Parę razy ładne dośrodkowanie posłał Vladimir Coufal, akcje wyprowadzali też Soucek czy Doudera. Żadna z nich nie zakończyła się jednak golem i do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis.
Po przerwie piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego wciąż próbowali zdobyć gola, lecz im się to nie udawało. Nie pomagał im w tym rzęsisty deszcz, który padał nad stadionem w Lipsku. Najbliżej trafienia był Cristiano Ronaldo, kiedy w 56 minucie podszedł do rzutu wolnego. Oddał mocny i niezły technicznie strzał, ale Jindrich Stanek zdołał złapać piłkę. W 62 minucie padła pierwsza bramka, ale… dla Czechów. Po nieudanym dośrodkowaniu Doudery, piłkę przyjął Coufal. Zgrał ją do Lukasa Provoda, który perfekcyjnie przymierzył obok dalszego słupka. Diogo Costa nie miał szans obronić strzału pomocnika Slavii Praga.
Grafika: Materiał prasowy UEFA
Po straconej bramce Portugalczycy szybko się otrząsnęli i zaczęli intensywniej prowadzić ataki. Już po siedmiu minutach udało im się wyrównać wynik spotkania. Bernardo Silva posłał wrzutkę na głowę Nuno Mendesa, a ten zgrał piłkę pod nogi bramkarza. Tam niefortunnie do piłki dopadł Robin Hranac i wpakował ją do własnej bramki. Portugalia chciała pójść za ciosem, ale ich rywale robili co mogli, żeby obronić punkt. Cały czas wkładali dużo wysiłku w grę obronną, mimo że pod koniec meczu oddychali rękawami. Wydawało się że w 87 minucie Portugalia dopnie swego. Po dośrodkowaniu Cancelo, Ronaldo strzelił główką w słupek, ale do piłki dopadł Diogo Jota i wpakował ją do siatki. Okazało się jednak, że napastnik Al-Nassr był na pozycji spalonej, a jego zespół wciąż remisował. Czeska twierdza finalnie padła, ale pięć minut później. Pedro Neto ruszył z piłką na skrzydle i podał po ziemi pod bramkę. Tam niefortunnie przyjął ją Coufal, co skrzętnie wykorzystał Francisco Conceicao strzelając tuż pod ręką Stanka. Skrzydłowy FC Porto oszalał z radości i ściągnął koszulkę. Dla Conceicao była to pierwsza bramka dla reprezentacji Portugalii.
Zanim jednak oglądaliśmy mecz w Lipsku, o 18:00 w Dortmundzie miał miejsce debiut reprezentacji Gruzji na Mistrzostwach Europy. Tuż przed meczem stadion Borussii nawiedziła potężna ulewa, istniało zagrożenie przełożenia spotkania. Ostatecznie piłkarze wybiegli jednak na boisko zgodnie z planem. Od początku spotkania reprezentacja Turcji stwarzała zagrożenie pod bramką Giorgiego Mamardaszwilego. Szalenie blisko gola w 9 minucie był Kaan Ayhan! Turecki pomocnik strzelił zza pola karnego w słupek, a następnie piłka przeleciała tuż przy linii bramkowej. Chwilę później gola mógł zdobyć Anzor Mekwabiszwili, kiedy piłka po jego strzale odbiła się od jednego z obrońców. Mert Gunok z trudem, ale jednak odbił piłkę na rzut rożny. Turcy wciąż napierali i w 26 minucie przyniosło to wymierny efekt. Dośrodkowanie Kadioglu wybił Lasha Dvali na woleja dla Merta Muldura. Obrońca Fenerbahce pięknie podkręcił piłkę, która poleciała w okienko. Po chwili Turcja znowu pokonała Mamardaszwilego, kiedy Arda Guler podał na pustą bramkę do Kenana Yildiza. Gol nie był jednak uznany, ponieważ Yildiz znalazł się na spalonym. Po tej sytuacji zespół Vincenzo Montelli zwolnił, a do głosu doszli Gruzini. W 32 minucie Giorgi Koczoraszwili świetnie odryblował Yildiza, podał do Georgesa Mikautadze, a napastnik Ajaxu zmieścił piłkę przy bliższym słupku bramki Guldura i doprowadził do remisu.
Dd początku drugiej połowy Turcy znowu narzucili ostre tempo gry. W 56 minucie, pędzącego w pole karne Ardę Gulera, sfaulował przed nim Solomon Kvirkvelia. Do rzutu wolnego podszedł Hakan Calhanoglu i oddał bardzo mocny strzał obok muru. Piłka leciała jednak wprost w Mamardaszwilego, który z trudem, ale odbił piłkę. Zawodnicy Williego Sagnola jednak przestali opierać się wyłącznie na dobrej grze Giorgiego Mamardaszwilego oraz sprawnie zorganizowanej defensywie; ruszyli śmielej do kontrataków. Swoje okazje na gola mieli Kvaratskelia, Mikautadze, Citaiszwili czy Czakwetadze. Mimo dobrych pozycji strzeleckich, żaden z nich nie zagroził poważnie tureckiemu bramkarzowi. Słynne porzekadło o tym, że niewykorzystane okazje lubią się mścić, sprawdziło się w 65 minucie spotkania. Arda Guler znalazł sobie sporo miejsca 26 metrów od bramki i fantastycznie przymierzył w okienko bramki Mamardaszwilego, wyprowadzając Turcję na prowadzenie. Także za tego genialnego gola, otrzymał nagrodę dla najlepszego piłkarza meczu.
Grafika: Materiały prasowe UEFA
Trzy minuty później Turcja mogła jeszcze podnieść prowadzenie. Ferdi Kadioglu wyłożył piłkę na kilka metrów od bramki Orkunowi Kokcu, ale ten nie trafił w nią czysto i poleciała daleko od słupka. Chwilę później to Gruzja mogła zdobyć gola. Po szybkich kilku podaniach przed polem karnym, piłkę dostał Giorgi Koczoraszwili. Pomocnik Levante podbił jeszcze futbolówkę nad nogą Akaydina, ale potem uderzył w poprzeczkę. Od tego czasu Turcy mocniej utrudniali Gruzinom kreowanie groźnych sytuacji i dopiero w doliczonym czasie gry je stworzyli. Najpierw piłkę na półwoleja z kilku metrów dostał Koczoaszwili, lecz Georges Mikautadze mu przeszkodził w oddaniu dobrego strzału. Niedługo później Gruzini mieli rzut wolny. Piłka po dośrodkowaniu Kwaratskelii odbiła się od słupka, a dobitka Budu Ziwziwadze została wybita na rzut rożny. Ten z kolei wypiąstkował Gunok, a Kerem Akturkoglu pobiegł z piłką na pustą bramkę i podwyższył prowadzenie na 3:1 dla Turcji. Licznie zgromadzeni na stadionie w Dortmundzie kibice ekipy znad Bosforu mogli rozpocząć świętowanie i ze spokojem patrzyli na drugie tego dnia spotkanie.
Kolejne spotkania grupy F w najbliższą sobotę. O 15 na Volksparkstadionie w Hamburgu zmierzą się przegrani z 1 kolejki, Gruzja oraz Czechy. Przegrany może pogrzebać swoje szanse na wyjście z grupy. Trzy godziny później na boisko w Dortmundzie wybiegną z kolei zwycięzcy pierwszych spotkań, Turcja i Portugalia. Zwycięzca miałby już zapewniony awans do fazy pucharowej tych Mistrzostw Europy.
Opublikuj komentarz