„Zapomniane cytaty – to już historia”

„To już jest… historia.” Z właściwą sobie satysfakcją podsumował osiągnięcia Jerzego Kilera Pan Prawdziwy Kiler i wcale nie nijako ma się to do naszej klęski w Tiranie.

Źródło zdjęcia: TVP Sport / Twitter

Kojarzycie taki przypadek, gdzie podczas stłuczki drogowej jeden z jej uczestników w znakomitej większości najbardziej winny argumentuje swoje postępowanie słowami „Prawo jazdy od osiemdziesiątego pierwszego?” Data jest jak najbardziej umowna, ale linia obrony kulawa. Kulawa, jak nasza kadra dziś w Tiranie. Nawiązania te są nieprzypadkowe, bowiem nasuwa się podobna konkluzja, co do naszej polskiej mentalności- Polacy żyją historią…
Bo kiedyś to wszystko było lepsze. Słońce świeciło jaśniej, niebo było bardziej niebieskie, a jesienne kałuże mniej mokre.
Leo Beenhakker poznając nasz kraj, gdy obejmował stery w reprezentacji Polski był zszokowany, jak to ludzie w federacji piłkarskiej prawie 40-milionowego kraju do tej pory dumnie wypinają piersi do kolejnych orderów za osiągnię cia sprzed odpowiednio 32 i 24 lat.

„Macie mnóstwo talentów, ale nie umiecie ich wykorzystać, odpowiednio wykształcić. I nadal śpicie. Takie są konsekwencje kierowania PZPN przez ludzi, którzy wciąż napawają się sukcesami z 1974 i 1982 roku.” – mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” holenderski szkoleniowiec.

Problem jest taki, że piłka idzie naprzód zmiany są coraz szybsze, coraz dynamiczniejsze i coraz częstsze, a my nad Wisłą cały czas zostajemy z tyłu na poziomie międzynarodowym.

Przez kilkanaście lat szukaliśmy lewego defensora z inklinacjami do gry ofensywnej, który i z prodzu coś pokaże. Gdy wydawało się, że Maciej Rybus wpisuje się w tę definicję zaraz świat obiegła moda gry trzema obrońcami. I cyk przestawiamy ze skrzydła na obronę i w myśl, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Wahadłowych u nas jak na lekarstwo i to raczej dla przeziębionego anieżeli obłożnie chorego.
Środek obrony? Dłuuuuuugo, oj dłuuuuuugo szukaliśmy stoperów z dobrym wyprowadzeniem piłki a tu? Jakiś cwaniak wymyślił, że stoper powinien być także szybki, bo modny, nowoczesny, wysoko broniący styl tego od nich wymaga.

Przykładów tej opieszałości w dostosowaniu się do trendów wchodzących w futbol jest z pewnością więcej, ale to raczej temat na inne opowiadanie.

Fernando Santos mimo społecznej euforii po zatrudnieniu byłego mistrza Europy w PZPN od początku tym szczególnie zainteresowanym wydawał się niezaangażowany w swoją nową rolę.
Od mowy ciała, przez wypowiedzi na konferencjach, a na… cholera no wykonywaniu swoich obowiązków zawodowych skończywszy czyli obecności na meczach polskiej ligi, albo pal licho występach polskich klubów w pucharach.

Portugalczyk daje się poznać jako osoba skryta, zamknięta. Człowiek, któremu nie na rękę większy zakres obowiązków niż mecz i konferencja prasowa. Autorytet w szatni zapewnił sobie udziałem w największym sukcesie reprezentacyjnym w karierze wielkiego Cristiano Ronaldo, ale czy to wystarczy?

Santos od początku wygląda jak facet, który przyjechał na gotowe, bo przecież jest Lewandowski, Szczęsny, Zieliński ja podokładam parę trybików i mamy to… i zizu zizu zuzaaaaa.

Nie będziemy pastwić się tu nad obecnością pana Stasiaka w Mołdawii, bo zrobiono to już dziesiątki razy, ale po tym blamażu w Kiszyniowie oczekiwania kibiców były mieszane.

Z jednej strony typowe polskie narzekanie i akceptacja takiego stanu rzeczy, z drugiej wiara, że dodatkowa motywacja po takim kabarecie niepotrzebna i kadrowicze wyjdą na następnym zgrupowaniu napakowani jak kabanosy gotowi wyssać szpik z kości rywali.

Niestety bliżej komfortu psychicznego i sztamy z własnym poglądem byli ci pierwsi. Mecz z Wyspami Owczymi w Warszawie niemal rutynowe zwycięstwo 2:0. Innego rezultatu pewnie nie spodziewał się nawet najbardziej skrajny pesymista, ale styl w jakim zainkasowaliśmy 3 punkty z Farerami może stać na równi z podrywem na „Często tu przychodzisz?” Nijako, wymęczone i po co?

Dziś w Tiranie było jeszcze gorzej. Zdajemy sobie sprawę, że rywal był co najmniej o klasę lepszy od ostatniego, ale to niczego nie rekompensuje.
Przegraliśmy 2:0 prezentujać całkowitą impotencję w grze do przodu, bo jak inaczej określić sytuację kiedy oddajemy jeden JEDEN celny strzał na bramkę?

Albania to trudny teren, to nie są kelnerzy, nie, żebyśmy byli antagonistami w tej kwestiii, ale…

Czy naprawdę po blamażu jakim z szelmowskim uśmiechem poczęstowała nas nasza kadra powinniśmy ratować się starymi, dobrymi znajomymi? Euro 2016 było już 7 lat temu! Pogódźmy się z tym!
Grzegorz Krychowiak oprócz fryzury osiągnął także wiek Jezusa Chrystusa. Od jakiegoś czasu w opinii osób zarówno sąsiadujących, jak i oglądających z daleka tę kadrę okazuje się zbędny. Niedokładny, powolny, szukający na siłę faulu- to obraz Krychowiaka, do którego mieliśmy pretensje za mecz ze Słowacją na Mistrzostwach Rueopy w 2021 roku i od tej pory nic się nie zmieniło.

Kamil Grosicki? Dał fajny impuls z Francją, miał rewelacyjną wiosnę w Ekstraklasie. Nie podważamy osiągnięć w naszej rodzimej lidze, ale po pierwsze nie graliśmy z Francją, po drugie jest lato i to bliżej jesieni niż wiosny. Kamil jest bez formy tak, jak i cała Pogoń Szczecin i mocna wiara w jej renesans akurat na te mecze kadrowe jest naiwna.

Wojciech Szczęsny jeszcze trzyma poziom, choć przy drugiej bramce mógł zachować się lepiej, ale ciężko akurat Wojtka winić o tę porażkę.

Czasy, kiedy to były filary kadry już minęły i kto wie, czy w tym panteonie nie robi się już miejsce dla Roberta Lewandowskiego?

Świat idzie do przodu, a z nim technologia, nauka i piłka. I prawda jest taka, że wspominając najpiękniejszą przeszłość warto pomyśleć o przyszłości, bo to, że Kamil mnie dorbze wrzucał 7 lat temu nie do końca może mieć dzisiaj zastosowanie.

Sebastian Bastek Cichal

Opublikuj komentarz


projekt i realizacja: GRAFFY.PL